Początek spotkania nie zapowiadał wielkich emocji. Wicemistrzowie świata w 25 minut wygrali pierwszego seta do 18. Druga partia była już bardziej zacięta, ale faworyci wygrali ją do 21. W trzecim secie trwała zażarta walka punkt za punkt. Finowie, którzy w mundialu biorą udział po raz pierwszy od 1982 roku, wytrzymali presję i wygrali 27:25. Warto podkreślić, że w Spodku czuli się jak u siebie, bo do Katowic przyjechało niemal dwa tysiące ich fanów! Czwartą partię Finowie rozpoczęli jednak fatalnie. Kubańczycy prowadzili już 5:1. Zanosiło się na bliski koniec spotkania, ale od stanu 10:16 Finowie zdobyli dziewięć punktów tracąc przy tym tylko jeden! Kubańczycy wyrwali się z letargu i doprowadzili do zaciętej końcówki, ale przegrali 23:25. W tie-breaku szybko wypracowali sobie dwupunktową przewagę. Przy stanie 7:10 trener Kuby poprosił o czas, ale nie udało mu się poderwać zespołu do skutecznej pogoni. Po chwili było już 13:9 i takiej zaliczki Finowie nie mogli już roztrwonić. - Grało nam się jak w domu - przyznał kapitan Finów Antti Siltala. - Przegrywaliśmy już 0:2 i potrafiliśmy odrobić straty. To doda nam pewności w kolejnych spotkaniach. Doping naszych fanów był niewiarygodny. Bardzo pomógł. Ok. 300 kibiców nie mogło dziś dolecieć z powodu mgły, ale dotrą na następne mecze. Znaczenie dopingu dostrzegł też kapitan reprezentacji Kuby Rolando Cepeda Abreu. - Jesteśmy oczywiście zawiedzeni porażką. Ale mamy młody, nieograny w takich imprezach zespół. Pozytywna jest lekcja gry przed tak dopingującą publicznością - dodał. W pierwszym meczu grupy B Brazylia pokonała Niemcy 3:0, a wieczorem Korea Południowa zagra z Tunezją. Grupa B: Finlandia - Kuba 3:2 (18:25, 21:25, 27:25, 25:23, 15:12) Brazylia - Niemcy 3:0 (25:21, 25:19, 25:17)