Reprezentacja Polski brała udział niemal we wszystkich czempionatach globu i zdobyła dwa medale - złoto w 1974 roku w Meksyku i srebro w 2006 roku w Japonii. Czy przed własną publicznością jest szansa na powiększenie tego skromnego dorobku? Wszyscy chcielibyśmy, żeby Polacy stanęli na podium tegorocznych mistrzostw świata. Dlatego o medal będzie ciężko Będziemy mocno trzymać kciuki za naszych siatkarzy, ale kandydatów do medali jest wielu, a w opinii ekspertów, awans Orłów do najlepszej czwórki będzie już sukcesem. O medal będzie niezwykle ciężko. Z drugiej strony miejsce poza czołową czwórką zostanie uznane na porażkę. Na jakiś sukces naszej męskiej reprezentacji czekamy już dwa lata. W 2012 roku "Biało-czerwoni" po raz pierwszy w historii wygrali prestiżową Ligę Światową. Od tego momentu jednak kolejne duże imprezyw ich wykonaniu nie były udane. Na igrzyska olimpijskie w Londynie Polacy jechali w roli faworytów, a skończyło się na ćwierćfinale. Rok później, na mistrzostwach Europy (Polska z Danią była współgospodarzem imprezy - przyp. red), naszym siatkarzom również się nie powiodło. Po tym niepowodzeniu pracę stracił Włoch Andrea Anastasi. PZPS mocno zaryzykował decydując się na zmianę selekcjonera zaledwie rok przed mistrzostwami świata w Polsce. Siatkarska centrala zaskoczyła jeszcze bardziej powierzając kadrę trenerskiemu żółtodziobowi Stephanowi Antidze. Francuz bez wątpienia był znakomitym zawodnikiem, ale w pracy szkoleniowej jest debiutantem i na początek swojej przygody otrzymał - mającą mocarstwowe ambicje - reprezentację Polski. Wiedzą i doświadczeniem wspiera go Philippe Blain wieloletni trener reprezentacji "Trójkolorowych", ale pełna odpowiedzialność za dobór zawodników i wynik spadnie na Antigę. Pierwszym poważnym sprawdzianem prowadzonej przez Antigę reprezentacji Polski była Liga Światowa. Niestety, "Biało-czerwoni" w swojej grupie zajęli ostatnie miejsce i nie zakwalifikowali się do turnieju finałowego. Oczywiście, wielkiej tragedii nie było, bo od początku było wiadomo, że "światówka" jest przez Polaków traktowana jako element przygotowań do imprezy docelowej, czyli mistrzostw świata. Antiga mówił wówczas, że przynajmniej będzie miał więcej czasu na spokojny trening. Nie ma jednak wątpliwości, że walka z najlepszymi w Final Six również dałaby dużo reprezentacji. Pewnie więcej niż wewnętrzne gierki na treningach. Skreślenie Kurka zaskoczyło wielu W Lidze Światowej Antiga stawiał głównie na zawodników, którzy do tej pory nie stanowili o sile reprezentacji. Szansę na pokazanie się szerszej publiczności dostali m.in. Mateusz Mika, Dawid Konarski czy Paweł Buszek. Gwiazdy kadry - Bartosz Kurek, Michał Winiarski i Mariusz Wlazły - dostały czas na odpoczynek i regenerację sił po trudach sezonu. Młodzi zaprezentowali się dobrze, znaleźli uznanie w oczach selekcjonera i zostali powołani do kadry na mistrzostwa świata. Podając skład na mundial Antiga pominął Kurka, czym wywołał ogromne zaskoczenie i to nie tylko w Polsce. - Po prostu wybrałem czterech przyjmujących do "14" na MŚ. Bartek od początku przygotowań nie był wystarczająco efektywny, mimo że pracował bardzo ciężko, również mimo problemów z plecami. Musiałem wybrać, więc zdecydowałem się na, moim zdaniem, najbardziej wydajnych zawodników, którzy grają na tej pozycji - tłumaczył Francuz decyzję, którą ogłosił w trakcie Memoriału Huberta Wagnera w Krakowie. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że Kurek nie chciał pogodzić się z rolą rezerwowego, nie słuchał Antigi i dlatego selekcjoner go skreślił. - Bartek to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy zawodnik reprezentacji Polski ostatnich lat i zawsze była szansa, że w którymś momencie "zaskoczy". Mistrzostwa świata będą przecież trwały aż trzy tygodnie - dziwił się w jednym z wywiadów były kadrowicz Sebastian Świderski. Trudno się z nim nie zgodzić. Atuty Kurka - potężny atak, zagrywka i blok - są doskonale znane i zrezygnowanie z zawodnika tej klasy budzi wątpliwości. Antiga zdecydował jednak inaczej, stawiając na czterech przyjmujących: Mikę, Buszka, Winiarskiego i Kubiaka. Antiga sam skreślił Kurka, ale chyba serce zabiło mu mocniej, kiedy na wspomnianym Memoriale Wagnera w pierwszym spotkaniu z Bułgarią pech dopadł Mariusza Wlazłego. Atakujący PGE Skry Bełchatów doznał kontuzji stawu skokowego. Uraz na szczęście okazał się mniej groźny niż początkowo przypuszczano i Wlazły wystąpi na mundialu. Pytanie tylko, jak przerwa w treningach odbije się na jego dyspozycji, bo to nasz podstawowy atakujący. Jego zmiennikiem na mundialu będzie Dawid Konarski, który wygrał rywalizację z Grzegorzem Boćkiem. Francuz natomiast nie brał w ogóle pod uwagę Zbigniewa Bartmana, a ten u Anastasiego często występował w wyjściowym składzie. W ekipie prowadzonej przez poprzednika Antigi za rozegranie odpowiadał Łukasz Żygadło. 35-letni rozgrywający, który długo zmagał się z ciężką kontuzją, w połowie lipca poinformował, że czasowo rezygnuje z gry w kadrze z powodów osobistych. W związku z tym Antiga zdecydował się na Fabiana Drzyzgę i najbardziej doświadczonego w obecnej kadrze - Pawła Zagumnego. Wydaje się, że francuski szkoleniowiec dokonał optymalnego wyboru także w przypadku środkowych i libero. Wśród tych pierwszych znaleźli się: Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski, Karol Kłos i Andrzej Wrona. O przyjęcie i obronę zadbać mają natomiast Paweł Zatorski i Krzysztof Ignaczak. Rutyniarze i młokosy Skład reprezentacji Polski na mistrzostwa świata to mieszanka rutyny z młodością. Czy przyniesie sukces? Zagumny, Wlazły, Winiarski, Ignaczak czy Możdżonek to starzy wyjadacze więc z presją i wielkimi oczekiwaniami pewnie sobie poradzą. Pytanie, jak ogromny ciężar na barkach zniosą Mika, Buszek i Konarski. Dużym plusem tej reprezentacji jest wyrównany skład. Liga Światowa czy Memoriał Wagnera pokazały, że zawodnicy wchodzący z ławki nie są gorsi od tych z wyjściowego składu. Przy tak długim i wyczerpującym turnieju może to mieć niebagatelne znaczenie. Już pierwsze mecze pokażą, czy Francuz miał rację, a dopiero po turnieju będzie można w pełni ocenić pracę Antigi i podjęte przez niego decyzje. Droga do medalu jest bardzo długa. W pierwszej fazie turnieju "Biało-czerwoni" zmierzą się w grupie A kolejno z Serbią, Australią, Wenezuelą, Kamerunem i Argentyną. Najtrudniejszym rywalem jest ekipa z Bałkanów, z którą Polacy zagrają w meczu otwarcia mundialu na Stadionie Narodowym w Warszawie, w obecności ponad 60 tysięcy widzów! Serbowie to już nie ta drużyna, co z braćmi Grbiciami, ale zawsze trzeba na nich uważać. - Zwycięstwo dość mocno otworzy nam drogę do walki o najwyższe cele - powiedział Zagumny o pojedynku z Serbią. Drugim przeciwnikiem, z którym nasi siatkarze mogą mieć kłopoty, jest Argentyna - ze słynnym Julio Velasco na ławce trenerskiej. Atut zespołu z Ameryki Południowej to szybka, kombinacyjna gra, a do tego potrzebne jest bardzo dobre przyjęcie. Odrzucenie Argentyńczyków od siatki stanie się kluczem do zwycięstwa, bo brakuje im "bombardiera", który potrafi zdobywać punkty na podwójnym czy potrójnym bloku. Velasco pewnie jednak przygotował na mundial coś specjalnego. Nie można też zapominać o Australijczykach, którzy sprawili nam psikusa na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Dwa lata temu "Biało-czerwoni" niespodziewanie przegrali z nimi 1:3 i w ćwierćfinale trafili na późniejszych mistrzów olimpijskich Rosjan. Jest więc okazja do rewanżu za Londyn. Z Wenezuelą i Kamerunem Polacy nie powinni mieć większych problemów. W kolejnej fazie znajdą się cztery najlepsze drużyny z uwzględnieniem wyników spotkań z zespołami, które awansowały. Wtedy zaczną się schody Wyjście z pierwszej rundy jest obowiązkiem Polaków. Schody zaczną się w drugiej, gdzie zespoły z grupy A trafią na drużyny z grupy D, a tam nie brakuje ekip ze światowej czołówki, takich jak Włochy, USA, Francja czy rewelacja ostatniej Ligi Światowej - Iran. Belgowie też nie stoją na straconej pozycji. Jedynie Portoryko wyraźnie odstaje od reszty stawki. W drugiej fazie zawodów drużyny rozegrają po cztery spotkania, a do trzeciej awansują trzy najlepsze. W tej rundzie zostaną utworzone dwie trzyzespołowe grupy (G i H), w których drużyny zagrają po dwa spotkania, systemem każdy z każdym. Awans uzyskają dwie najlepsze, które powalczą w fazie finałowej (dwa półfinały, mecz o 3. miejsce i wielki finał). Pozostałe dwa zespoły walczyć będą w meczu o 5. miejsce. Najlepsza czwórka mistrzostw świata w Polsce rozegra aż 13 meczów. - Ten system jest sprawiedliwy dla wszystkich. Trzeba wyjść poważnie do każdego przeciwnika, maksymalnie zmobilizowanym i skoncentrowanym, bo różne rzeczy się w siatkówce zdarzają - ocenił były trener reprezentacji "Biało-czerwonych" Waldemar Wspaniały. Podczas mundialu w Polsce nie powinno dojść do powtórki sytuacji sprzed czterech lat, gdy na MŚ we Włoszech zespoły celowo przegrywały, żeby trafić na słabszego rywala. Czekają nas trzy tygodnie siatkarskiego święta i wielkich emocji. Oby z reprezentantami Polski w rolach głównych. Do boju Orły! Autor: Robert Kopeć