<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/polska-kamerun-na-ms-siatkarzy,4113" target="_blank">Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Kamerun</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/polska-kamerun-na-ms-siatkarzy,id,4113" target="_blank">Zapis relacji na żywo z meczu dla urządzeń mobilnych</a> Polacy przystąpili do starcia z najsłabszym w grupie A Kamerunem pewni awansu do drugiej fazy mistrzostw świata. Gospodarze mundialu w dotychczasowych spotkaniach nie stracili nawet seta i nikt nie wyobrażał sobie, że zespół z Afryki może w jakikolwiek sposób zagrozić podopiecznym Stephane'a Antigi. Na tego egzotycznego rywala francuski szkoleniowiec Orłów dokonał zmian w meczowej kadrze. Po raz pierwszy na tych mistrzostwach w "12" znaleźli się Andrzej Wrona i Krzysztof Ignaczak. Okazję do odpoczynku dostali Karol Kłos i Paweł Zatorski. Trener Kamerunu Peter Nonnenbroich motywował swoich podopiecznych przed starciem z Polakami - zobowiązał się, że za każdego wygranego seta postawi drużynie piwo. Zdawał sobie jednak doskonale sprawę, że to jest ponad siły jego zawodników. Kameruńczycy zyskali sympatię swoją żywiołowością i radością z gry. W pamięci zapadnie ich euforia po wygranym secie z Wenezuelą - cieszyli się tak, jakby zdobyli mistrzostwo świata. Siatkarsko jednak zdecydowanie odbiegają od innych drużyn z grupy A. Dlatego też dla "Biało-czerwonych" starcie z Kamerunem było takim mocniejszym treningiem przed ostatnim bojem w pierwszej fazie z Argentyną. Każdy inny wynik niż pewne zwycięstwo Polaków byłby uznany za niespodziankę. Mimo słabiutkiego rywala Hala Stulecia wypełniła się biało-czerwonymi kibicami, którzy doskonale bawili się na trybunach. Antiga desygnował do gry niemal identyczny wyjściowy skład jak w spotkaniach z Serbią i Australią z tym, że Marcin Możdżonek zastąpił Kłosa, a Ignaczak Zatorskiego. O dziwo początek spotkania był wyrównany. Kameruńczycy nie przestraszyli się faworyzowanych gospodarzy, a atmosfera na trybunach i doping im nie przeszkadzały. Kiedy Mariusz Wlazły został zablokowany, goście z Afryki prowadzili 3:1. Wprawdzie szybko odpowiedział Mateusz Mika, który bez problemów zdobył punkt na "wyczyszczonej" siatce, ale to Kameruńczycy sprawiali lepsze wrażenie. Rywale podbijali w obronie ataki Polaków i sami popisywali się dynamicznymi zbiciami. Zupełnie niespodziewanie pierwsza przerwa techniczna odbyła się przy prowadzeniu Kamerunu 8:5. Nasi siatkarze nie sprawiali przeciwnikowi większego problemu zagrywką, tak jak to miało miejsce w poprzednich spotkaniach. Nic więc dziwnego, że Kameruńczycy to wykorzystywali i bez większych problemów zdobywali punkty. Polacy natomiast popełniali sporo błędów w ataku i w efekcie nie mogli zniwelować przewagi rywali. Po drugiej przerwie technicznej (16:13 dla Kamerunu) było jeszcze gorzej. Nathan Wounembaina zablokował pojedynczym blokiem Wlazłego i zrobiło się 18:14. Tego było już za wiele dla Antigi, który wziął czas. Nic to nie pomogło, bo kolejne dwie akcje padły łupem rywali - Ahmed Mbutngam skończył kontrę, a chwilę później ten sam zawodnik zatrzymał Winiarskiego. Antiga znów zmuszony był poprosić o przerwę i dokonał zmian w składzie. Sygnał do odrabiania strat dał Możdżonek, z którego zagrywką nie mogli sobie poradzić goście. Głównie za sprawą naszego środkowego Polacy doprowadzili do remisu 22:22, a po ataku Dawida Konarskiego wyszli na prowadzenie 23:22. "Biało-czerwoni" nie wykorzystali dwóch setboli. Za każdym razem sposób na polski blok znajdował Jean Ndaki Mboulet. Przy stanie 25:25 Wlazły zaatakował w aut i piłkę setową mieli Kameruńczycy. Szansę na wygranie seta wykorzystali w następnej akcji blokując Wlazłego! 27:25 dla Kamerunu! Szok! Tym samym trener Peter Nonnenbroich będzie musiał spełnić obietnicę i postawić drużynie piwo. Takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał. Kto myślał, że sensacyjna porażka w pierwszym secie obudzi nasz zespół w drugim, srodze się zawiódł. "Biało-czerwoni" w niczym nie przypominali ekipy z poprzednich spotkań. Na palcach jednej ręki można było policzyć udane akcje. Kameruńczycy zwietrzyli szansę. Po dwóch nieudanych atakach Michała Kubiaka ich przewaga wynosiła już pięć punktów (13:8). Kubiak szybko się zrehabilitował i mocną zagrywką sprawił mnóstwo kłopotów rywalom. Po skutecznym ataku Konarskiego Polacy zmniejszyli dystans dzielący ich od przeciwników do jednego punktu (12:13). Co z tego, skoro chwilę później "Biało-czerwoni" znów pozwolili "odjechać" Kameruńczykom (14:18). Drugi set zbliżał się do końca i kibice liczyli na pościg Orłów, tak jak w pierwszej partii, tylko z dużo lepszym skutkiem. Wreszcie Polacy postawili szczelny blok, a zwłaszcza popis dał Kubiak, który zatrzymał Ndaki Mbouleta i Malikiego Moussę. Na tablicy wyników mieliśmy remis 19:19. Kameruńczycy nie "pękli" i oglądaliśmy zaciętą końcówkę. Paweł Zagumny często posyłał piłkę do Dawida Konarskiego, który się nie mylił. Po drugiej stronie imponował Ndaki Mboulet. Przy stanie 23:23 kapitan Kamerunu posłał jednak piłkę w aut, co dało nam setbola. Drugą partię zakończył Zagumny kiwką z drugiej piłki. Uff! Można było odetchnąć. Wygrany set wyraźnie pomógł Polakom, którzy od początku trzeciej partii wreszcie narzucili rywalom swój styl gry, co szybko przyniosło efekty w postaci prowadzenia 5:1. Chwilowy przestój sprawił, że Kameruńczycy odrobili część strat, ale na pierwszą przerwę techniczną Orły schodziły z trzypunktową przewagą (8:5). Gospodarze kontrolowali wydarzenia na boisku. Dobrze w ataku radzili sobie Konarski i Rafał Buszek. Fabian Drzyzga starał się również często grać przez środek wykorzystując zasięg Możdżonka i Andrzeja Wrony. W końcu też zaczęła funkcjonować zagrywka. To wszystko przyniosło skutek. Polacy prowadzili 13:9, 16:12, 19:13. Kameruńczycy nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonych Polaków. Decydujące punkty w trzeciej odsłonie były dziełem Kubiaka, który najpierw sprytnie posłał piłkę tuż za blok, a następnie popisał się znakomitą zagrywką. Polacy wygrali trzeciego seta wyraźnie 25:16. Podopieczni Antigi nie zwolnili tempa w czwartej partii. Coraz częściej zatrzymywali ataki Kameruńczyków blokiem (Możdżonek i Wrona). Sporo kłopotów sprawiali przeciwnikowi również zagrywką. Na pierwszej przerwie technicznej nasz zespół prowadził 8:5, a po dobrym bloku Wrony i wykorzystanej kontrze przez Konarskiego było już 10:5. Ambitni Kameruńczycy ruszyli do odrabiania strat, a kiedy Buszek został zablokowany, przewaga Polaków wynosiła tylko jeden punkt (13:12). Antiga wziął czas, ale po ataku z krótkiej Sema Dolegombaiego był remis 13:13. Niemoc "Biało-czerwonych" przerwał w końcu Buszek. Przy stanie 18:16 Kubiak został zablokowany i wydawało się, że punkt przypadnie rywalom. Antiga jednak dopatrzył się dotknięcia siatki przez jednego z Kameruńczyków i potwierdziła to wideoweryfikacja. Zamiast 18:17 było zatem 19:16 dla Polaków. Wydawało się, że taka przewaga okaże się wystarczająca. Kameruńczycy jednak znów niebezpiecznie się zbliżyli (21:22). Na szczęście w końcówce górę wzięło większe doświadczenie "Biało-czerwonych", którzy ostatni punkt w tym spotkaniu zdobyli efektownym blokiem. W niedzielę o 16.30 Polacy zagrają z Argentyną w swoim ostatnim meczu pierwszej rundy mistrzostw świata. Robert Kopeć, Wrocław Polska - Kamerun 3:1 (25:27, 25:23, 25:16, 25:22)Polska: Piotr Nowakowski, Michał Winiarski (4), Paweł Zagumny (1), Mariusz Wlazły (4), Marcin Możdżonek (11), Mateusz Mika (1), Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Fabian Drzyzga (2), Dawid Konarski (17), Andrzej Wrona (12), Michał Kubiak (16), Rafał Buszek (5)Kamerun: Olivier Nongni Zanguim (10), Ahmed Mbutngam (3), Sem Dolegombai (11), Jean Ndaki Mboulet (20), Maliki Moussa (4), Nathan Wounembaina (18), Alain Fossi Kamto (libero) oraz Joseph Kofane Boyomo (1), David Feughouo (2), Yvan Kody Bitjaa, Georges Kari Adeke (1)