"Biało-czerwoni" przygotowują się do środowego spotkania z Amerykanami, które będzie pierwszym w drugiej fazie turnieju. Do Łodzi przyjechali w poniedziałek, we wtorek trenowali w Atlas Arenie. - Na szczęście umiemy się już przestawiać z jednego obiektu na inny. Po Stadionie Narodowym graliśmy w małej Hali Stulecia i nie sprawiło nam to kłopotu. Wielu chłopaków, tak jak ja, Atlas Arenę zna bardzo dobrze - podkreślił kapitan drużyny Michał Winiarski. Ten obiekt z sentymentem wspomina także szkoleniowiec Stephane Antiga. - Tego lata już raz okazał się dla nas szczęśliwy, jak graliśmy w Lidze Światowej z Włochami. Miejmy nadzieję, że tym razem też tak będzie - zaznaczył. Antiga raczej nie będzie eksperymentować ze składem i zaufa w środowym spotkaniu z Amerykanami swojej stałej szóstce. Mimo że ekipa USA nie jest w najwyższej formie, to francuski szkoleniowiec nie chce popełnić falstartu na początku drugiej fazy turnieju. Nikt nie narzeka na zdrowie i wszyscy gotowi są do gry. Zawodnicy, oprócz codziennych obowiązków, mieli także chwilę dla siebie. Skorzystał z tego m.in. Wlazły. Atakujący bełchatowskiej Skry postanowił odwiedzić na kortach tenisowych Jerzego Janowicza. - Poszedłem zobaczyć jak się zagrywa z prędkością 230 km/h. Robi wrażenie, tym bardziej, że piłka minęła mnie dosłownie kilka centymetrów - napisał na swoim portalu siatkarz. On sam jest właśnie specjalistą od serwisu. W tym turnieju udało mu się zaserwować dziewięć asów, a piłki przez niego uderzone lecą z prędkością nawet 120 km/h. Początek spotkania Polska - USA w środę o 20.25.