Maciej Jermakow: Czy udało się wyjść "na zero" z organizacją siatkarskich mistrzostw świata? Mirosław Przedpełski: - Na pewno nie mamy straty, a jak duże będą zyski, czy jakiś w ogóle zysk będzie - tego nie wiemy, bo jeszcze nie domknęliśmy wszystkich spraw, związanych choćby z zakodowaniem transmisji. Tajemnicą owiana jest wciąż wysokość nagród dla siatkarzy... - Tak, bo wciąż negocjujemy ze sponsorami, a także formę nagrody od ministerstwa sportu. W 2006 roku, kiedy nasza reprezentacja zdobyła srebrny medal MŚ, do podziału były 3 miliony złotych. Teraz będzie więcej? - Mam nadzieję - to w końcu mistrzostwo świata, to większa sprawa. Więc chciałbym, żeby to była większa kwota. Podsumowując już tak na spokojnie: co można było zrobić lepiej? Choć mistrzostwa wyszły fantastycznie, to na pewno było coś do poprawy? - Zawsze można zrobić lepiej. Ale porównując to do poprzednich mistrzostw, to zrobiliśmy najlepsze. To, co nam się nie udało, czego nie uzyskaliśmy i nie mieliśmy na to pieniędzy, to ściągnięcie większej liczby kibiców zagranicznych. Trochę ich przyjechało, ale wolałbym, żeby było ich więcej - nie tak to sobie wyobrażałem. FIVB rzeczywiście chce zrobić kolejne mistrzostwa świata w Polsce? - Takie propozycje padły i to zupełnie oficjalnie. Ale my musimy się jeszcze zastanowić, przedyskutować to, bo to są duże koszty. Na pewno musielibyśmy wszystko inaczej zorganizować. Pomyślimy i... dlaczego nie! Ale z drugiej strony chciałbym, żeby się to odbyło w innym miejscu, ale z taką pompą jak w Polsce - żeby promować naszą dyscyplinę. Maciej Jermakow