Robert Kopeć, eurosport.interia.pl: Od meczu z Kubą zaczynają się dla nas mistrzostwa świata. Obronimy tytuł? Stać na to obecną kadrę? Wacław Golec, były reprezentant Polski, wicemistrz Europy z 1983 roku: - Wielka niewiadoma. Kilka zespołów przebudowuje składy. Niezbyt dobrze dzieje się u Bułgarów. Z tego, co słyszymy, to atmosfera nie jest najlepsza u współgospodarzy. Włosi się zbroją. Wrócił Ivan Zaytsev, co nie jest bez znaczenia dla tego zespołu. Rosjanie jak zawsze mocni na takich imprezach do momentu, jak ich ktoś pierwszy nie pokona, nie wywoła nerwowej atmosfery. Oni tego nie lubią i wtedy trochę im się wszystko sypie. Ale jeśli wygrywają, pokazują potencjał, to będą drużyną bardzo groźną. - Nie skreślajmy naszych zawodników. Pojechał zespół z dużymi ambicjami, odmłodzony i widać po nich, że są nastawieni bojowo. Nie boją się i głośno mówią, że jadą walczyć i coś chcą wynieść z tego turnieju. Asekuracyjnie podchodzi sam trener, którego wypowiedzi czytałem i nie wiem, czy to wpłynie korzystnie na zespół. Ja jestem z innej szkoły siatkarskiej. U nas nie było półśrodków. W moich czasach jakby ktoś wypowiedział słowa, że jedzie po piąte, szóste miejsce i byłby z tego zadowolony, to byłby wyrzucony z kadry z zawieszeniem dwuletnim. Teraz to jednak zupełnie inne czasy. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Kieruję się sercem i życzę im, żeby tytuł obronili, choć wszyscy wiedzą i oni też, że to będzie bardzo trudne. Mnóstwo meczów, kawał roboty do zrobienia. Podstawową rzeczą jest dobrze rozpocząć. Mamy taka grupę, którą trudno określić grupą śmierci. Zdajemy sobie z tego sprawę wszyscy. Podstawą jest tę grupę wygrać i to nam otwiera drogę, może nie usłaną różami, ale na pewno łatwiejszą do późniejszych schematów wymyślonych przez decydentów. Jak już powiedział pan o formule mistrzostw świata... Zmiany systemu rozgrywek co turniej wyglądają mało poważnie. Nawet trener Vital Heynen złości się, że dzień przed meczem nie zna ostatecznego składu Kubańczyków. - Musimy sobie jasno powiedzieć. Sport profesjonalny poszedł w kierunku dużych pieniędzy. Nie wiem, czy to jest poważne, czy nie. My jako obserwatorzy, kibice nie możemy się w tym połapać. Władze siatkówki robią wszystko, żeby takie turnieje przedłużać. Siatkówka jest jedyną dyscypliną, która rozgrywa tyle meczów w imprezach rangi mistrzowskiej. Coraz więcej, coraz dłużej i to chyba wszystko jest związane z pieniędzmi, a zawodnicy, ich dobro, to schodzi na dalszy plan. Tylko na przykład w piłce nożnej, gdzie pieniądze są o wiele większe, formuła mistrzostw świata jest taka sama i wszyscy wiedzą, jak będzie rozgrywany turniej. - Moi koledzy, którzy interesują się siatkówką, dzwonili do mnie i pytali, co będzie brane pod uwagę w pierwszej kolejności, czy punkty, zwycięstwa, sety, małe punkty, a może mecze bezpośrednie. Mówiłem o jednej wersji, a okazało się, że jest inaczej. Byłem bezradny, zwariowałem. Powiedziałem w końcu, że czekam na pierwszy gwizdek i ostateczną formułę mistrzostw. W całym tym zamieszaniu nikt nie zabierze jednego ważnego zadania dla zespołu, że na pewno zdecydowanie premiowane są zwycięstwa i mecze trzeba wygrywać. Co by nie wymyślili, to zespoły, które wygrywają praktycznie wszystkie mecze, zdobywają tytuł lub przynajmniej są na podium. Działacze nie są w stanie wymyślić systemu, że na przykład gospodarz przegra cztery spotkania i będzie w strefie medalowej. Formuła jest mało czytelna, ale nasi siatkarze muszą grać swoje, zająć się sportem, a nie całą tą otoczką. Życzę tego, żeby Polacy myśleli pozytywnie, wykrzesali z siebie wszystko co najlepsze, a potencjał na pewno mamy, żeby zakończyć te mistrzostwa z głową podniesioną do góry. Nie wiem, czy to będzie medal, ale w sporcie, tak jak mówi trener, można zająć piąte miejsce i czuć się spełnionym. Ktoś musi wygrać, a ktoś przegrać. Trener Heynen podkreślał, że celem jest miejsce w pierwszej szóstce MŚ. Czy to nie jest pana zdaniem asekuracja z jego strony, a może realna ocena możliwości naszego zespołu? - Myślę, że trener nie robi wybiegów, nie usprawiedliwia się na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. To nie jest ten typ człowieka. To były zawodnik, z którym miałem okazję grać. To był walczak. Po jego zachowaniu widać było, że jest urodzonym zwycięzcą. Nie sądzę, że on akceptuje szóste miejsce. Uważam, że analizując zespoły na świecie, a ma je rozpracowane perfekcyjnie, i sytuację naszego zespołu, zna potencjał i chyba dlatego powiedział, że celem jest pierwsza szóstka. Może to powinno być w ten sposób powiedziane, że gorzej niż szóste miejsce nie może być. Od prawie dwóch miesięcy znamy "14" na mistrzostwa świata. Przygotowania w Zakopanem, Spale, Memoriał Wagnera, mecze towarzyskie. Jednak cały czas Vital Heynen mocno rotował składem. Nie mamy wykrystalizowanej pierwszej "szóstki". Czy to nie jest zasłona dymna, a w głowie selekcjoner ma już gotowy skład? Jak pan sądzi? - Są trenerzy, którzy grają gołą "szóstką". A są trenerzy, o których mówię, że są wspaniali, dla młodzieży dostającej są wielką szansą. Vital Heynen jest idealnym trenerem dla tych młodych zawodników. Mamy naszych juniorów, którzy stworzyli wspaniały zespół i wygrywali wszystko, żal byłoby czekać trzy, czy cztery lata aż będą bardziej doświadczeni. Ci wspaniali młodzi chłopcy dostali ogromną szansę przy tym trenerze poznać dorosłą siatkówkę, być na boisku na wielkich meczach, wielkich turniejach, przy wielotysięcznej publiczności, to są doświadczenia bezcenne. Niektórzy trenerzy nie mają tyle odwagi i ci biedni juniorzy siedzą, klepią, zagrywają i oklaskują swoich starszych kolegów. Szanse na grę w mistrzostwach świata są dla nich praktycznie zerowe. Nie wiem, czy trener Heynen ma w głowie "szóstkę", ale myślę, że tak. Na pewno na przyjęciu będzie grał Michał Kubiak, na środku Mateusz Bieniek i Piotr Nowakowski, na rozegraniu pewnie ma jakieś wątpliwości, podobnie z atakującymi. Zarys zespołu, który wyjdzie na mecz Kubą ma w 100 procentach rozrysowany. Nie sądzi pan, że największy kłopot ma Heynen na pozycji atakującego? Mamy trzech: Bartosza Kurka, Dawida Konarskiego i Damiana Schulza. Każdy z nich grał w dotychczasowych meczach w różnym wymiarze, ale żaden z nich nie pokazał, że to właśnie jemu należy się miejsce w podstawowym składzie. - Trzech zawodników, mam nadzieję, że żaden z nich się nie obrazi, którzy są takimi bestyjkami. Chłopy zdrowe, silne, młode, z ogromnym potencjałem. To jest tylko kwestia tego, żeby uwierzyli, że są naprawdę dobrymi zawodnikami. Mają niemal wszystko, co powinien mieć zawodnik na tej pozycji. Wierzę, że na mistrzostwach świata szczęście się do nich uśmiechnie, "odpalą" iskierkę i będą odgrywać wiodącą rolę, bo to jest ważna pozycja w zespole. Może nie błyszczeli w dotychczasowych meczach, ale potencjał jest i wierzę, że są ogromne możliwości. Bartkowi życzę takiego spokoju. On doskonale wie, że jest dobrym siatkarzem. Wiele razy nam to pokazał. W naszym żargonie mówi się, że zawodnik potrafi wygrać mecz i on ma taki potencjał. Jak na tej pozycji Bartek "odpali", to jesteśmy spokojniejsi. Warunek jest jeden, że trener postawi na Bartka. Pierwszą fazę grupową nasz zespół ma stosunkowo łatwą. Kuba, Portoryko, Finlandia, Iran, Bułgaria, to nie są zespoły przed którymi polscy siatkarze powinni drżeć. Czy widzi pan jakieś zagrożenie? - Największe zagrożenie widzę w tym, że na mistrzostwach świata mamy łatwych przeciwników. Jestem w 100 procentach pewny, że tak nie mówią zawodnicy i trener. Na imprezie tej rangi nie można mówić o drużynach, które się tam zakwalifikowały, że są słabe. Głęboko wierzę, że Polacy podejdą do tej pierwszej rundy bardzo poważnie. Zresztą nie wyobrażam sobie, że trener Heynen pozwolił na takie myślenie. Widziałem, że jako zawodnik szanował wszystkich i to przekłada na swój zespół jako trener. Doskonale zna te przypadki, że lekceważenie przeciwnika źle się kończy. Rywala się nie lekceważy, podchodzi do niego z respektem. Uważam, że mamy przeciwników, którzy potrafią grać w siatkówkę i każdą słabość wykorzystają. Trzeba wziąć sobie to do serca i uważać. Może ta grupa na papierze nie wygląda imponująco, ale musimy ją wygrać. Jeśli mówimy o tym, że celem jest pierwsza szóstka, to koniecznie trzeba grupę wygrać, bo inaczej zaczną się komplikacje. Rozmawiał Robert Kopeć