Reprezentacja Serbii drugą fazę mistrzostw świata siatkarzy rozpoczęła od zwycięstwa po zażartym boju z Francją (3:2). Wobec sensacyjnej porażki Polaków z Argentyną (2:3) siatkarze Nikoli Grbicia stanęli w sobotę przed ogromną szansą, by zostać liderem grupy H i postawić w trudnym położeniu Biało-Czerwonych. Serbowie musieli tylko znaleźć sposób na Albicelestes, a jak pokazał w piątek zespół Julio Velasco, wcale nie musi to być tak proste, jakby się faworytom zdawało. Serbowie mecz z Argentyną rozpoczęli spokojnie, trafiali w ataku, ale rywale wcale nie pozostawali dłużni i walka była bardzo wyrównana (6:6). Albicelestes bardzo równo prezentowali się w ataku, dobrze przyjmowali serwis i widać było, że wygrana z Polską dodała im skrzydeł. Serbia miała jednak w składzie Aleksandara Atanasijevicia i Marko Ivovicia, ich udane ataki dały drużynie prowadzenie 12:9 i pierwszą większą przewagę w meczu. Julio Velasco nie mógł bezpośrednio korygować gry swojej ekipy, po meczu z Polską pokazał sędziom "gest Kozakiewicza" i za karę wylądował na trybunach. I musiał z boku obserwować, jak Serbia buduje przewagę dobrą grą w ataku (14:11, 16:13) i jak jego siatkarze nie mają pomysłu na odrobienie straty. Ekipa z Bałkanów grała swoje, coraz więcej piłek podbijała w defensywie i kontrowała bardzo skutecznie. A gdy Petar Krsmanović zablokował w pojedynkę Sebastiana Sole, prowadziła 20:15 i set był na wyciągnięcie ręki. Jeszcze na środku postraszył rywali Srecko Lisinac, a partię zamknął blok Marko Ivovicia na Lisandro Zanottim (25:18). I znów na parkiecie rozpoczęła się walka, obie drużyny starały się zaskoczyć rywali zagrywką i bardzo dobrze radziły sobie w ataku (6:6). Pojawiły się kontrowersje, Argentyńczycy podbili atak rywali, Poglajen kiwnął piłkę i... rywale zaraz poprosili o "challenge", bo uznali, że to było błędne zagranie. Tak jak w meczu Polski z Argentyną, długo sędziowie zastanawiali się, co zrobić. Wreszcie punkt przyznano Argentynie, która wyszła na prowadzenie 7:6. Szybko zespół Nikoli Grbicia wyrównał, a po bloku na Facundo Conte i atomowym ataku Urosa Kovacevicia prowadził 10:9. W odpowiedzi swoje wielkie możliwości w ataku przypomniał Facundo Conte, dwa razy obił blok rywali w kontrze i Argentyna zaczynała uciekać oponentom (15:13). Tak szybko, jak zdobyli prowadzenie siatkarze z Ameryki Południowej, oddali je rywalom po serii błędów własnych. Gdy atak zerwał Poglajen zrobiło się 20:17 dla Serbii, a jeszcze na zagrywkę ruszył Lisinac, który jął posyłać pocisk za pociskiem na stronę rywali (23:19). W końcówce partii zespół Nikoli Grbicia grał świetnie w ataku, krok po kroku zbliżał się do końca seta, którego zamknął atak Kovacevicia z drugiej linii (25:22). Serbowie odrobili lekcję po porażce Polaków z Argentyną, prowadzili w meczu, ale nie ustrzegli się niepotrzebnych błędów i emocji. Seta trzeciego rozpoczęli bardzo swobodnie, zrazy trafiali w ataku (5:5), ale dali się zaskoczyć Lisandro Zanottiemu, który kąśliwie serwował i dawał drużynie okazje do kontr. "Czapę" dostał Srecko Lisinac, po chwili popełnił błąd w ataku i to Albicelestes zbudowali sobie całkiem dużą przewagę (11:7). Do akcji wkroczył Grbić, jął korygować grę swoich ludzi, ale ci zgubili gdzieś rytm gry i raz po raz oddawali punkty rywalom po prostych błędach (9:15). Sześć punktów straty z tak nieobliczalnym rywalem jak Argentyna to było bardzo dużo, ale nie wszystko jeszcze było stracone. Szansę dostali serbscy zmiennicy i ruszył pościg za Albicelestes. Ci jednak nie dawali drużynie z Bałkanów pola do popisu, grali skutecznie w ataku i czujnie blokiem (18:13), nie reagowali też na zaczepki rywali pod siatką. Zacięli się jednak w ataku, Bruno Lima zepsuł dwie ważne piłki i Serbom zostały dwa "oczka" do odrobienia (18:20). Udało się bardzo szybko, Marko Podrascanin zablokował Lisandro Zanottiego i było 20:20. Po chwili Conte dostał potężną "czapę" od Podrascanina (23:21), a kropkę nad "i" postawili w imieniu Serbów rywale, którzy dwa ostatnie punkty oddali po błędach własnych (25:22). Dzięki wygranej i trzem wywalczonym punktom Serbowie zostali nowym liderem grupy H mistrzostw świata. Mają o jedno zwycięstwo więcej od naszej reprezentacji, ale rozegrali jeden mecz więcej. W drugim sobotnim meczu w Warnie Polacy zmierzą się z Francuzami. Początek spotkania, które będzie miało kapitalne znaczenie dla reprezentacji Polski i dla układu sił w grupie przed ostatnią serią spotkań, o godzinie 19:40. By wrócić na pozycję lidera, Biało-Czerwoni muszą Francuzów pokonać. Serbia - Argentyna 3:0 (25:18, 25:22, 25:22) Sędziowali: Scott McLean (Kanada), Ronald Stahl (USA) Widzów: ok. 4500