Brazylijczycy - aktualni mistrzowie olimpijscy - w walce o półfinał mistrzostw świata 2018 stawić musieli czoła Rosji - aktualnym mistrzom Europy - która rozbiła ich dwa miesiące temu w Lille w półfinale Siatkarskiej Ligi Narodów. Canarinhos przez lata ogrywali Sborną i wyrzucali za burtę wielkich imprez, ale tym razem wcale nie byli faworytem. Choć Rosjanie mundial rozpoczęli gorzej - przegrali dwa mecze, a Brazylia tylko jeden - to po zwycięstwie w świetnym stylu nad Italią (3:2) nikt już nie wątpił w zespół Siergieja Szlapnikowa. W Turynie obie ekipy z pewnością mogły postawić pierwszy krok w stronę awansu, ale i mogły znaleźć się w trudnej sytuacji przed meczem z USA. Starcie gigantów rozpoczęło się od efektownego bloku Luiza Felipe Fontelesa na Maksymie Michajłowie (3:1). Rosjanie zaraz oddali pięknym za nadobne, zablokowali Douglasa Souzę i wyrównali stan seta (4:4). Obie ekipy nie pozwalały sobie na popełnianie błędów, gały twardo w ataku, a gdy się nie udawało, nadrabiały zagrywką i blokiem (7:7). Brazylia jako pierwsza zdołała odskoczyć rywalom, Jegor Kliuka posłał piłkę w aut i rywale prowadzili 9:7. Szybko zagrywką odrzucili rywali od siatki mistrzowie olimpijscy, nie miał jak rozgrywać akcji Aleksander Butko, ale z opresji ratował swój zespół Dmitrij Wołkow (10:11). Zapędy rywali blokiem studził na siatce Dmitrij Muserski, a gdy Wołkow dorzucił wreszcie dobrą zagrywkę, to Sborna odzyskała prowadzenie (13:12). Gdy wydawało się, że mistrzowie Europy rozpracowali grę Brazylii, w aut uderzył Kliuka, a kolejny atak zerwał Ilias Kurkajew. Na szczęście "challenge" pomógł zmienić błędną decyzję sędziów i Brazylia miast prowadzić 16:14 remisowała 15:15. Canarinhos mieli problem z kończeniem akcji w ataku, rywale trafiali i po znakomitym uderzeniu Michajowa w kontrze zaczęli uciekać (19:17). Jeszcze Kurkajew dorzucił punkt bezpośrednio z zagrywki, na środku trafił Muserski i Sborna miała Brazylię na widelcu (21:18). Pościg się nie powiódł, bo ważny atak w aut posłał Douglas, a rywale zaraz skontrowali, Muserski na środku znów był nie do zatrzymania (24:20). Tak samo jak przy piłce setowej, Wołkow poraził zagrywką, a "Dima" na środku zakończył partię (25:20). Rosjanie zdominowali rywala w ataku, świetnie serwowali i grali czujnie w bloku. Canarinhos nie byli w stanie rywalizować jak równy z równym z potęgą ze wschodu, jedynym wyjściem było zdecydowane poprawienie parametrów swojej gry. Canarinhos słabo rozpoczęli też zeta drugiego, Douglas był ostrzeliwany zagrywkami i coraz trudniej mu się przyjmowało kolejne bomby posyłane przez Rosjan (2:4). Na szczęście dla zespołu Renana Dal Zotto młodzian dobrze spisywał się w ataku, więc rywale nie byli w stanie uciec Brazylii już na początku meczu. A jeszcze Wallace zagrywką pocelował Wołkowa i to Brazylia prowadziła 8:6. A jeszcze w ataku zaciął się Michajłow, jeden posłał w aut, jeden rywale podbili i Lucas Saatkamp trafił na środku, mecz zaczynał się układać po myśli mistrzów olimpijskich (11:8). Do czas, aż Wallace dwa razy nie został zablokowany, przy drugiej próbie bardzo efektownie. Gdy atakującemu Brazylii "zgasło światło", po drugiej stronie siatki Wołkow skończył dwa trudne ataki i tym razem to Sborna była na prowadzeniu (14:13). Na problemy bezcenne okazały się ataki Wallace'a, który przełamał się na prawej flance i znów zdobywał cenne dla Brazylii punkty (16:16). Ale to wszystko do czasu. W polu zagrywki pojawił się rezerwowy Wiktor Połetajew i szybko przerwę musiał prosić Renan Dal Zotto (17:19). Cały czas jego zespół musiał gonić wynik, ale bez dokładnego przyjęcia było to w zasadzie niemożliwe. Zwłaszcza że Wołkow i Michajłow na skrzydłach raz po raz uderzali z wielką mocą i raz po raz trafiali (19:23). W końcówce seta Canarinhos byli bezradni, a Rosjanie robili swoje i nawet popsuty przez Michałowa atak im nie przeszkodził (25:21). Brazylia znalazła się pod ścianą, grała po prostu słabo, a rywale nie zwalniali ręki i szli po swoje. Na początku trzeciego seta zawrzało między ekipami i Wojciech Maroszek musiał temperować siatkarzy sięgając po żółte kartki. A po zmiany sięgnął Renan Dal Zotto, by zmienić cokolwiek w grze drużyny i dać jej impuls do walki z Rosją. Zrazu podziałało, Wallace de Souza i Luiz Felipe Fonteles kończyli akcje w ataku (6:4), a dobrze akcje rozgrywał William Arjona. Do tego rywale przestali trafiać w ataku, William pokazał się na zagrywce, Wołkow popełnił błąd - rzucił piłkę na stronę rywali - i Brazylia po raz pierwszy w meczu miała wyższą przewagę (10:6). Sporo błędów w tym momencie meczu przydarzało się siatkarzom z Rosji, zgubili gdzieś rytm gry, stracili koncentrację i na własne życzenie musieli odrobić aż pięć punktów do mistrzów olimpijskich (7:12). Wyzwanie podjęli, wrzucili wyższy bieg w polu zagrywki i krok po kroku zbliżali się do Kanarkowych, by po dwóch atakach Kliuki tracić do oponentów raptem punkt (14:15). Siła ognia Rosjan - na zagrywce i w ataku - była dla rywali problemem, z którym nie potrafili sobie poradzić wielcy siatkarze z Kraju Kawy. Pokazały to najlepiej dwie kolejne akcje z udziałem Michajłowa, który najpierw zagrywką postraszył rywali, by po chwili mocnym atakiem doprowadzić do remisu 19:19. Sprawy wziął w swoje ręce szalony Fonteles, który zagrywką rozbijał Rosjan, a po chwili raził w ataku przeciw rosyjskim gigantom na środku siatki (23:20). Canarinhos byli blisko zakończenia seta, udało się wreszcie po ataku Evandro Guerry i mistrz olimpijski nie stracił nadziei na końcowy triumf. Rozpędzeni triumfem w secie Canarinhos znakomicie otworzyli partię czwartą (3:1), ale zaraz Michajłow i spółka wyrównali wynik (4:4), by zacząć nękać rywali zagrywką, a po chwili odzyskać prowadzenie po znakomitym ataku Muserskiego z krótkiej (7:6). Tym razem siatkarze z Brazylii postawili się rywalom, zdecydowanie lepiej spisywali się w ataku, razili zagrywką i szli po swoje. Douglas zanotował świetną serię na zagrywce, jego koledzy zablokowali Kliukę, a po chwili skrzydłowy sam wykończył kontrę i jego zespół prowadził 11:9. Sborna grała ociężale, musiała szybko się przebudzić, by nie dać rywalom zbudować przewagi i rozstrzygnąć seta. Kanarkowi odzyskali wigor, odzyskali radość z gry i prowadzili (14:13). A jeszcze Kliuka zespół ważny atak, trener Szlapnikow musiał ostro przemówić do swoich siatkarzy podczas przerwy technicznej (14:16). Jego słowa, o rosnącej przewadze rywali i konieczności powrotu do własnej gry, szybko się sprawdziły. Brazylijczycy walczyli wspaniale w defensywie, William dorzucił asa serwisowego i Rosjanie mieli w secie czwartym coraz większy problem (15:18). Sygnał do odrabiana strat dał Michajłow, który dwa razy trafił znakomicie w ataku i mobilizował kolegów do walki. Bo tablica wyników cały czas pokazywała prowadzenie punktem-dwoma reprezentacji Brazylii (20:18). Sborną ratował serwis Michajłowa, Canarinhos oddali piłkę i Wołkow błyskawicznie doprowadził do remisu (20:20). Odpowiedział rywalom Wallace, który na prawej flance wykorzystał dwie kontry z rzędu i teraz to mistrzowie olimpijscy prowadzili 23:21. Emocje rosły, walka trwała, a Wallace w kluczowym momencie zaserwował jeszcze asa i Brazylia miała piłkę setową (24:21). Jeszcze przełamał się w ataku Wołkow, po chwili szczęśliwie zdobył punkt zagrywką, jednak partię zamknął akcję później jego kolejny serwis. "Challenge" pokazał, że piłka wylądowała na aucie. Czy po drodze dotknął ją jeden z brazylijskich siatkarzy? (25:23). Tak czy siak, o losach zwycięstwa decydować miał set piąty. Rosjanie dwa razy pod rząd na własne życzenie tracili w końcówkach setów zwycięstwo w meczu, w piątym od początku grali bardzo uważnie, a po bloku Muserskiego na Douglasie prowadzili 4:2. I znów wszystko zmieniło się jak w kalejdoskopie, Wallace przypomniał się w ataku, a Lucas wreszcie trafił zagrywką, co oznaczało prowadzenie jego zespołu 5:4. Canarinhos nakręcali się każdą udaną akcją, fetowali je jak końcowy triumf w MŚ, a William rozrzucał blok Sbornej w sposób wręcz perfekcyjny. A że miał na skrzydłach Wallace'a i Fontelesa, jego zespół prowadził już 8:6, Rosjanie zaś coraz bardziej pogrążali się w kryzysie. Brakowało Sbornej zagrywki, brakowało skuteczności w ataku, a przede wszystkim radości z gry (7:9). I to chyba był decydujący czynnik, bo gra mistrzów Europy całkiem się rozsypała. Połetajew w kluczowym momencie uderzył z prawej strony daleko w aut (8:11) i w zasadzie wszystko w tym meczu przemawiało za zwycięstwem Brazylijczyków. Siatkarskie święto trwało. Po kapitalnej akcji, w której William obronił w wielkim stylu kiwkę Michajłowa, a po chwili rosyjski bombardier dostał "czapę", Brazylia miała zwycięstwo w garści (13:10). I z tej opresji Rosjanie już nie uciekli. Douglas obił ich blok na prawej flance, wspaniały pojedynek dobiegł tym samym końca (15:12). Canarinhos odrodzili się niczym feniks z popiołów i ocalili swoje marzenia o dobrym wyniku w MŚ. Rosja po porażce z Brazylią jest w trudnej sytuacji w kontekście awansu do półfinału MŚ. Sborna w czwartek zmierzy się w Pala Alpiour z reprezentacją USA, musi wygrać, by pozostać w grze o półfinał. I najlepiej wygrać 3:0 lub 3:1, by zgarnąć komplet punktów i przybliżyć się do awansu. Tymczasem Canarinhos muszą na swój drugi mecz w trzeciej rundzie MŚ czekać do piątku, gdy zagrają z Amerykanami. W zależności od rezultatu starcia Rosja - USA będą musieli ten mecz wygrać, ale być może nawet porażka nie odbierze im występu w strefie medalowej mundialu. W drugim środowym meczu, w polskiej grupie J, Włosi stawią czoła Serbii. Początek starcia o godzinie 21:15. Brazylia - Rosja 3:2 (20:25, 21:25, 25:21, 25:23, 15:12) Sędziowali: Wojciech Maroszek (Polska), Vladimir Simonović (Serbia) Widzów: 8950 Przebieg meczu: I set: 8:7, 12:11, 15:16, 17:20, 20:25 II set: 8:6, 12:10, 14:16, 18:20, 21:25III set: 8:6, 12:7, 16:14, 20:19, 25:22IV set: 7:8, 12:10, 16:14, 20:18, 25:23V set: 2:3, 5:4, 8:6, 12:10, 15:12 Brazylia: Bruno Rezende (1), Wallace de Souza (21), Douglas Souza (13), Luiz Felipe Fonteles (15), Lucas Saatkamp (12), Mauricio Souza (1), Thales Hoss (libero) oraz William Arjona (2), Evandro Guerra (3), Isac Santos, Carlos Eduardo Barreto, Maique Reis (libero), Lucas Loh Rosja: Aleksander Butko (2), Maksym Michajłow (19), Dmitrij Wołkow (23), Jegor Kliuka (11), Dmitrij Muserski (17), Ilias Kurkajew (8), Aleksiej Werbow (libero) oraz Siergiej Grankin, Wiktor Połetajew (1), Jurij Bierieżko.