Reprezentacja Brazylii początek mistrzostw świata miała trudny, przegrała jeden pojedynek (1:3 z Holandią), w drugim zgubiła punkty (3:2 z Francją) i w Bolonii musiała od początku drugiej rundy mocno walczyć o kolejne punkty i zwycięstwa. Na początek Canarinhos stawili czoła Australii, która dostała się do drugiej fazy, ale bez większych nadziei na sukcesy w gronie mocnych rywali. Zespół Marka Lebedewa nie zamierzał jednak tanio sprzedawać skóry, więc rywale musieli się szykować na twardą walkę. Brazylijczycy może nie zachwycili i nie pokazali znakomitej gry przeciw Australii, ale nawet średnia dyspozycja wystarczyła, by pokonać drużynę Marka Lebedewa. Kluczowi w ekipie Canarinhos okazali się być w piątek skrzydłowi - atakujący Wallace de Souza oraz przyjmujący Luiz Felipe Fonteles i Douglas Souza. Mistrzowie olimpijscy mieli problem z jednym tylko zawodnikiem rywali, ale Lincoln Alexander Williams w pojedynkę nie mógł pokonać tak mocnego rywala, jak Brazylia. Kanarkowi wygrywali w setach do 21, 22 i 15, zgarnęli pewnie trzy punkty i umocnili się na czele grupy F. Do awansu i gry w trzeciej fazie MŚ Kanarkowym brakuje jeszcze jednego zwycięstwa odniesionego w Bolonii. Drugi piątkowy mecz grupy F zostanie rozegrany o godzinie 20:30, a po dwóch stronach siatki staną Belgia i Słowenia. Pokonany w tym pojedynku straci szanse na awans, zwycięzca będzie miał przed sobą dwa mecze, by wskoczyć do szóstki. To będzie drugie starcie obu ekip w turnieju, Słowenia pierwszy pojedynek niespodziewanie wygrała we Florencji 3:2. Brazylia - Australia 3:0 (25:21, 25:22, 25:15)