Starcie Belgii z Argentyną było wyjątkowe dla selekcjonerów obu ekip. Andrea Anastasi - uczeń i wychowanek, a później także następca - mierzył się ze słynnym Julio Velasco. A wszystko we Florencji, czyli mieście szczególnie ważnym dla Włochów i dla złotego pokolenia italskiej siatkówki, którego obaj panowie stali się symbolami. Teraz, za sterami nowych reprezentacji, mieli bić się o awans do drugiej fazy MŚ. Mając przed sobą starcie z Italią, której potęgę niegdyś budowali. Na parkiecie, bez sentymentów i powrotów do historii siatkówki, zdecydowanie lepszy okazał się Anastasi, który z drużyną zostawioną przed sezonem przez Vitala Heynena wykonał znakomitą robotę przed MŚ i pokazał to w meczu z Albicelestes. Dwa pierwsze sety gładko zgarnęli Belgowie, a kapitalny mecz rozgrywał duet Sam Deoo - Bram van den Dries. Belgowie wygrali dwie partie do 19 i pewnie zmierzali po triumf w meczu. Argentyna postawiła się w partii trzeciej, Facundo Conte poderwał zespół do walki i po emocjach w końcówce Albicelestes wzięli triumf w partii numer trzy (25:22). I znów zaczęły się emocje, znów Belgowie zadawali cios za ciosem, a siatkarze z Ameryki Południowej niemal od początku partii odrabiać musieli straty. Nie udało się, Sam Deroo kapitalnie spisywał się w ataku i trzymał wynik w ryzach, aż jego drużyna zamknęła pojedynek triumfem w secie 25:19, a w całym meczu 3:1. W czwartek Belgów czeka znacznie trudniejsze zadanie, zagrają z reprezentacją Włoch, którą przed ośmioma laty Andrea Anastasi doprowadził do czwartego miejsca w MŚ. Argentyna tymczasem potykać się będzie we Florencji z Dominikaną, ale dopiero w piątek. Belgia - Argentyna 3:1 (25:19, 25:19, 22:25, 25:19) Sędziowali: Nasr Shaaban (Egipt), Luis Gerardo Macias (Meksyk) Widzów: 1485