Rosjanie w dwóch pierwszych meczach w mistrzostwach świata nie mierzyli się z mocnymi rywalami, więc dwa razy bez większych przygód zgarnęli zwycięstwa, a z Tunezją przy okazji pobili rekord zwycięstwa w secie (25:6). Amerykanie od początku musieli twardo walczyć o zwycięstwa i zahartowali się znakomicie w boju przed starciem z mistrzami Europy. W sobotę kibice w Bari obejrzeli znakomity pojedynek, a po dwóch setach był remis 1:1 i można było spodziewać się walki nawet na dystansie pięciu odsłon. Siatkarze USA wygrali minimalnie pierwszą odsłonę 25:23, ale w drugiej to Sborna doszła do głosu i wzięła triumf do 20. Emocje buzowały, walka nabrała rumieńców, ale to Jankesi byli górą w partii trzeciej (25:23). Zwłaszcza że świetny mecz rozgrywał Aaron Russell, który prowadził zespół do wygranej, a świetnie na parkiet wszedł David Smith, dobry znajomy polskich fanów z boisk PlusLigi. W secie czwartym obie ekipy szły łeb w łeb, ale Rosjanie w końcówce całkiem się pogubili, aż Taylor Sander obił ich blok i zapewnił swojej kadrze wygraną 25:20 i 3:1 w całym meczu. Aaron Russell dla reprezentacji USA zdobył w sobotę 17 punktów, a tylko jeden mniej zdobył Matthew Anderson, siatkarz Zenitu Kazań. Dla Sbornej po 13 punktów wywalczyli Maksym Michajłow, Dmitrij Muserski i Jegor Kliuka, który po kontuzji znów jest w świetnej formie. Raptem jedno "oczko" mniej dorzucił kapitan Dmitrij Wołkow, ale to nie wystarczyło na team USA. Amerykanie są liderem grupy C i mają pewny awans do drugiej fazy MŚ. Dalej plasują się Serbowie i Rosjanie, którzy przegrywali pojedynki z Jankesami i między sobą rozstrzygną o losach awansu z drugiego miejsca. W niedzielę Serbia zmierzy się jednak z Australią, a Amerykanie z Kamerunem. Sborna ma wolne, do gry wróci w poniedziałek. USA - Rosja 3:1 (25:23, 20:25, 25:23, 25:20) Sędziowali: Mario Bernaola Sanchez (Hiszpania), Fabrizio Pasquali (Włochy) Widzów: ok. 4000