Interia: Pani Sylwio, nie wypominając pani wieku nie są to pani pierwsze igrzyska... Sylwia Bogacka (srebrna medalistka olimpijska z Londynu w strzelectwie): - Dziękuję bardzo (śmiech). Faktycznie, trochę ich się już uzbierało (Bogacka startowała w Atenach, Pekinie i Londynie - przyp. red.). Wracając do mojego pytania. Czy w związku z tym udział w takich zawodach jak igrzyska olimpijskie wywołuje u pani jeszcze jakiekolwiek emocje? - Zawsze igrzyskom towarzyszy niepewność, stres, to naprawdę dla każdego sportowca wyjątkowa impreza. Przede wszystkim zdarza się raz na cztery lata. Tutaj za bardzo nie ma miejsca na pomyłki, bo okazja na rehabilitację szybko nie przyjdzie. To zupełnie co innego niż Puchary Świata czy mistrzostwa Europy, które odbywają się co roku. Igrzyska to przede wszystkim planowanie. Trzeba sobie ze sporym wyprzedzeniem ułożyć harmonogram przygotowań. Nawet jeśli dzieje się coś niedobrego, nie można robić nagłych zmian i wywracać wszystkiego do góry nogami. Dużo różnił się pani plan przygotowań od tego z Londynu? - Był zupełnie inny. Wszystko spowodowała kontuzja, która trochę namieszała mi szyki. Wykończyła mnie i fizycznie i psychicznie. Muszę powiedzieć, że nie do końca udało mi się zrealizować to, co zakładałam sobie, że wypracuję przed Rio. Pytałem o powtórkę, bo pani start przed czterema laty był wyśmienity. W konkurencji karabiny pneumatycznego zdobyła pani srebro, a w karabinie sportowym była pani tuż za podium, na czwartym miejscu. W Rio będzie tak samo skutecznie? - Marzy mi się drugie srebro, tym razem najchętniej w tej drugiej drugiej, czyli trzech postawach. Sukces właśnie w tej konkurencji to od lat moje skryte marzenie (zawodnik oddaje po 20 strzałów w trzech pozycjach: stojąc, leżąc i przyklękając - przyp. red.). Ale ze spokojem podchodzę do swojego startu w Brazylii. Jeśli nie uda się teraz, to już w głowie mam następne igrzyska w Tokio. Od pani przylotu do Rio do startu minie dobrych kilka dni. Jak spędza pani ten czas? - Trzeba się oswoić z otoczeniem, trochę poczuć atmosfery, poznać wioskę olimpijską, dowiedzieć się co, gdzie jest. Później na pewno czekają nas jeszcze treningi. Czy z pani doświadczeniem i obyciem na wielkich imprezach stres może jeszcze spętać nogi, jeśli to w ogóle dobre określenie dla zawodnika uprawiającego strzelectwo. - Spokojnie, nogi też mają swoją rolę do odegrania. To konkurencja, która cechuje się dużą pamięcią mięśniową. Tak naprawdę wpływają na naszą dyspozycję wszystkie możliwe czynniki - podróż, temperatura, wilgotność itd. Mnie jest łatwiej z tego powodu, że już czwarty raz wystąpię na igrzyskach. Nie będzie tak, że przed startem nie zmrużę oka, ale na pewno czuć dreszczyk emocji związany z takimi zawodami. Nie każdemu podoba się fakt, że igrzyska odbywają się akurat w Brazylii. Zewsząd słychać narzekania na kiepskie przygotowanie Rio do samej imprezy. Jak się pani na to zapatruje? - Nie oceniam tego, bo przecież nie mam na to żadnego wpływu. Zawsze organizator stara się zapewnić sportowcom wszystkie niezbędne im rzeczy. My jako sportowcy też próbujemy wprowadzać między sobą miłą atmosferę. Niezależnie od tego, co się będzie działo dookoła, dla nas będą to fajne igrzyska. A jak sportowcy dbają o miłą atmosferę? - Na pewno pozabierałam z koleżankami z reprezentacji wszystkie możliwe gry. Pokemony też będzie zbierać? - (śmiech) Nie, nie. Jestem zawodniczką starszego pokolenia, nawet szczerze mówiąc, nie bardzo wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Jesteśmy z dziewczynami tak zgraną paczką, znamy się od lat, że o relaks jest spokojna. Czasem robimy sobie takie wygłupy, że potem sama do siebie mówię "ej dziewczyno, ty już nie masz 20 lat". Kończąc już całkiem poważnym tematem. Reprezentacja Rosji nie została wykluczona ze startu w igrzyskach. To dobra decyzja MKOl? - Ciężko mi to komentować. Mój tata też był sportowcem i wychował mnie tak, że w sporcie nie ma oszukiwania. Sukces nie może dobrze smakować, jeśli postąpiło się nie fair wobec przeciwników. Jeśli ktoś oszukuje z premedytacją, to w ogóle nie rozumiem po co został sportowcem. Dla takich osób nie powinno być miejsca w sporcie. Krzysztof Oliwa