"Upragnione było złoto. Ale umówmy się, że na igrzyskach, bierze się każdy medal w ciemno. Cały czas wierzyłam, że mogę Szwedkę ograć, ale to był jej dzień. Niezmiernie się cieszę, że nie popełniłam żadnego błędu i udało się to srebro dotrzymać. To był fantastyczny wyścig i dziękuję wszystkim kibicom, którzy trzymali za mnie kciuki" - powiedziała Włoszczowska w rozmowie z TVP. Włoszczowska zadedykowała medal zmarłemu dwa lata temu Markowi Galińskiemu. Na ręku miała białą opaskę z jego imieniem i nazwiskiem."Jest mi bardzo przykro, że nie ma z nami Marka. Gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj. Michał Krawczyk, który jest obecnie moim trenerem, także współpracował z Markiem bardzo długo. To jego szkołą przygotowywałam się do tego wyścigu i spokojnie mogę ten medal jemu zadedykować" - podkreśliła ze łzami w oczach. Polka od początku wyścigu była w czołówce. Od czwartej rundy na czele stawki były tylko dwie zawodniczki - Włoszczowska i Szwedka Jenny Risveds. Ich przewaga na resztą stawki była wyraźna i stało się jasne, że to one stoczą decydującą batalię o złoto. Na podjeździe rozpoczynającym ostatnie okrążenie zaatakowała Risveds. Polka nie dała rady ruszyć w pogoń za rywalką. Szwedka stopniowo powiększała przewagę i niezagrożona minęła linię mety jako pierwsza. Włoszczowska finiszowała na drugiej pozycji. Nasza zawodniczka straciła do zwyciężczyni 37 sekund. Na najniższym stopniu podium stanęła Kanadyjka Catherine Pendrel. Włoszczowska po raz drugi w karierze została wicemistrzynią olimpijską. Wcześniej sięgnęła po srebrny medal w 2008 roku w Pekinie. "Teraz była całkowicie inna praca. Obecne przygotowania były cięższe, znacznie dłuższe, wymagały więcej cierpliwości, uwagi, dbania o zdrowie i każdy detal. Te wszystkie różne pechowe sytuacje, które zdarzyły się po drodze były potrzebne po to, by dopieścić każdy szczegół - sprawdzić buty w blokach, więcej powietrza dać do kół. Byliśmy przygotowani pod każdym względem. Wielkie podziękowania dla całej ekipy i związkowi" - zaznaczyła.