Podróż Linette z Chin do Brazylii trwała ponad 40 godzin. 24-letnia zawodniczka oceniła, że to podróż zbliżona do tej z Polski do Australii. - Jeśli to był najdłuższy lot w mojej karierze, to różnica jest niewielka. Znaczący jest jednak fakt, że dzień wcześniej dotarłam do Nanchang z Montrealu. Lot trwał 25 godzin, a różnica czasu wynosiła - tak jak w przypadku Chin i Brazylii - 12 godzin. Dla organizmu to na pewno nie jest wymarzona opcja, by latać na tak długie dystanse w tak krótkim czasie, do tego starając się trenować jak najbardziej efektywnie. Aczkolwiek długie podróże to ogromna część życia tenisisty, więc po prostu trzeba się do tego dostosować i mądrze podejść do regeneracji oraz treningu po przylocie - podkreśliła. Przyznała, że cały czas śledziła rozwój sytuacji w kwestii obsady turnieju olimpijskiego, ale właściwie już straciła nadzieję, że uda jej się do niego dostać. - Dlatego trzymałam się planu, który założyliśmy z trenerem wcześniej. 25 lipca dostałam wiadomość z Polskiego Związku Tenisowego, że dostałam się na listę rezerwowych. Niestety, nie mieliśmy wiadomości, która jestem w tym spisie i przez dłuższy czas nie otrzymywaliśmy żadnej informacji, czy zostanę dopuszczona. Była to dość trudna sytuacja, ponieważ miałam zaplanowany turniej WTA w Chinach i opłaciłam już przelot dla siebie oraz sparingpartnera - zaznaczyła. O tym, że ma kwalifikację na igrzyska, 86. rakieta świata dowiedziała się w piątek od kapitana Polek w Pucharze Federacji Klaudii Jans-Ignacik. - W momencie, gdy dotarłam do hotelu w Chinach i meldowałam się, zadzwoniła do mnie Klaudia. Nie ukrywam - byłam w szoku, ale i miałam spory mętlik w głowie z uwagi na koszty, które już poniosłam oraz na zamieszanie, które nastało. Pod każdym względem nie byłam przygotowana na wyjazd do Brazylii. Aczkolwiek kiedy rano się obudziłam i różnica czasu nie dawała mi się aż tak we znaki, od razu zabrałam się za organizowanie wyjazdu. Musiałam wycofać się z turnieju, załatwić przeloty i zebrać wszystkie możliwe informacje co do ochrony zdrowia. Ze względu na to, że już było za późno na jakiekolwiek szczepienia. Właściwie tego samego dnia byłam już gotowa do lotu - relacjonowała Linette. Wielu uprawnionych do startu tenisistów zrezygnowało z różnych względów z udziału w igrzyskach. Polka nie ma wątpliwości, że warto wziąć udział w tej imprezie. - Wierzę, że będę utrzymywać się w czołowej setce światowego rankingu przez parę lat i zagram jeszcze w wielu turniejach WTA. Wierzę też, że będę się ciągle piąć w rankingu i Nanchang nie było ostatnią szansą na bycie najwyżej rozstawioną zawodniczką. Co do kosztów, to za żadne pieniądze nie można kupić występu w igrzyskach, więc chyba nawet nie muszę niczego więcej dodawać - argumentowała. Jak dodała, w kontekście pobytu w Rio myśli nie tylko o zagrożeniu wynikającym z chorób typowych dla tego regionu, ale i bezpieczeństwie. - Myślę nie tylko o wirusie Zika, ale też o innych chorobach, na które szczepionki są rekomendowane w naszym kraju przed wyjazdem, a w innych państwach są obowiązkowe. Poza chorobami myślę również o bezpieczeństwie. Moje obawy nie dotyczą jedynie ostatnich wydarzeń na świecie związanych z atakami terrorystycznymi, ponieważ widzimy, że już nigdzie nie jest bezpiecznie. Mam na myśli również samo Rio, które na co dzień nie należy do najbezpieczniejszych miast - zwróciła uwagę. Ze względu na to, że zakwalifikowała się na ostatnią chwilę, początkowo nie mogła ze sobą zabrać nikogo ze sztabu szkoleniowego. - Dlatego również miałam pewne obawy, by lecieć sama na tak wielkie wydarzenie. Z Polskim Związkiem staraliśmy się jednak znaleźć rozwiązanie, aby mój główny trener Izo Zunic przyjechał i ostatecznie udało się. Mój specjalista od przygotowania fizycznego obecnie jest w Rio z drużyną Chin, więc będzie ciężko, aby się mógł mną zająć - zaznaczyła. W czwartkowe popołudnie odbędzie się losowanie drabinek turnieju tenisowego. W kobiecym singlu wystąpi poza Linette rozstawiona z "czwórką" Agnieszka Radwańska. - Z tego, co mi wiadomo, będziemy losowane z Agnieszką do różnych połówek, więc nie trafimy na siebie w pierwszej rundzie - podkreśliła poznanianka.