Przyznała, że mimo nocnej pory oglądała mecze zespołu Tałanta Dujszebajewa z Chorwacją i Dania. - No jak tu nie oglądać. Kiedy Michał Daszek w końcówce doprowadził do dogrywki z Duńczykami, obudzili się chyba sąsiedzi - dodała. Jej zdaniem na sobotniej porażce półfinałowej z Danią mogło zaważyć zmęczenie biało-czerwonych po wyczerpującym ćwierćfinale z Chorwatami. - Karol Bielecki zrobił swoje. Zabrakło mu trochę wsparcia w rzutach z drugiej linii. Były też niezrozumiałe przestoje, jak na początku dogrywki. A potem zabrakło nam czasu, by drobić straty. Mimo wszystko wierzę, że wygramy walkę o brąz. Trzymamy za naszych kciuki. Grają też dla tych, którymi nigdy nie dane było wystąpić na igrzyskach. Tyle czasu już nie jestem zawodniczką, ale ciągle żyję piłką ręczną. Byłam w drużynie walczącej o awans olimpijki i nam się nie udało. Dlatego dziś wszyscy jesteśmy w chłopakami - podkreśliła trzykrotna uczestniczka mistrzostw świata. Komplementowała postawę Piotra Wyszomirskiego. - Wiele zależy od postawy zmiennika wchodzącego w trakcie meczu do bramki. Nie ma wtedy czasu na szybkie nawiązanie współpracy z obroną. Ważne są te pierwsze interwencje. Czasem przydarzy się od razu jakaś kontra rywali, albo rzut karny i niewiele można zrobić. Piotr Wyszomirski wziął to na siebie, jego odbicia piłki dodały pewności siebie kolegom. On jest teraz w świetnej dyspozycji. Ale też bramkarz broni, kiedy grają obrońcy. Musi być współdziałanie - analizowała. Jej zdaniem, w niedzielę Polacy będą na pewno maksymalnie zmotywowani. Zagrają na igrzyskach olimpijskich o brązowy medal z Niemcami. To będzie coś innego niż finał. Bo w nim przegrany już wychodząc na boisko ma srebro. A tu trzeba wywalczyć o krążek, który "smakuje" tym bardziej - powiedziała była zawodniczka m.in. Ruchu Chorzów i Sośnicy Gliwice.