Rio 2016. Adrian Zieliński: Jestem czysty, niczego nie brałem
Podejrzany o stosowanie dopingu polski sztangista Adrian Zieliński zapewnił, że nie brał zakazanych substancji. "Jestem czysty, niczego nie brałem" - zapewnił ciężarowiec w rozmowie z dziennikarzami w Rio de Janeiro.
"Nie mam żadnej oficjalnej informacji o tym, że stosowałem zakazane substancje. Zaprzeczam, że cokolwiek brałem. To jest niemożliwe" - oświadczył Zieliński.
"Musielibyśmy z bratem być skończonymi idiotami, żeby wziąć nandrolon, który siedzi w organizmie 17 miesięcy i przyjechać na igrzyska" - podkreślił.
"To jest niedorzeczna sytuacja. To jakaś manipulacja, coś musiało zostać mi podrzucone w odżywkach" - zakończył mistrz olimpijski z Londynu.
We wtorek wioskę olimpijską musiał opuścić jego brat Tomasz, u którego potwierdzono stosowanie nandrolonu.
"Teraz trudno mi zebrać jakiekolwiek myśli. Jak wrócę do kraju będę musiał przeprowadzić chyba jakieś śledztwo i dotrzeć do tego, jak to jest możliwe" - dodał starszy z braci Zielińskich.
Przyznał także, że docierały do niego sygnały po złapaniu Tomasza na dopingu, iż z nim może być tak samo. Zapytany, od kogo je miał, odparł, że znajomych, ale także polskich dziennikarzy.
Nandrolon podawany jest najczęściej w zastrzyku.
"Oczywiście, że przez ostatnie pół roku miałem iniekcje. Kupę zdrowia zostawiłem na pomoście, miałem ostrzykiwane chociażby kolana, ale z tego co wiem, można taki lek wziąć także doustnie. Skąd to wiem? Z internetu" - powiedział.
Po raz ostatni badany był 22 lipca w Polsce. W Rio nie był kontrolowany.
"Dla mnie jest niedorzeczne, że tych wyników jeszcze nie ma. Przyjeżdżają co tydzień na kontrolę i przez miesiąc nie ma wyników? Cały świat zawsze mówił, że polska kontrola jest najdokładniejsza i najlepsza" - dodał.
Na pytanie, że chyba wymyka mu się olimpijski start, odparł: "chyba tak".
"Spodziewam się dziecka, przyjechałem tutaj walczyć o medal. Czy miałem ryzykować to wszystko, biorąc doping? To nielogiczne" - podkreślił.
Adrian Zieliński nadal wierzy w szczęśliwe rozwiązanie tej sytuacji. "Wygląda na razie na to, że ktoś się na nas uwziął. Jakiś spisek. Naprawdę nie wiem, jak to tłumaczyć. Sami pomyślcie, czy ja bym wziął nandrolon i przyjechał na igrzyska?" - pytał dziennikarzy.
Polski sztangista ma startować w sobotę i sam nie wie, czy do jego występu dojdzie. Pierwsze sygnały o tym, że jest podejrzewany o doping dotarły do niego w środę - z polskich mediów. Nikt na razie tej informacji nie potwierdza.