Lekkoatleta RKS Łódź jest obecnie najbardziej utytułowanym polskim biegaczem. Ośmiusetmetrowiec w ostatnich latach m.in. dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium mistrzostw Europy na otwartym stadionie (w Zurychu w 2014 r. i Amsterdamie w 2016 r.), a przed rokiem w Pekinie został wicemistrzem świata. Przed wylotem na zgrupowanie w Brazylii podkreślił jednak, że w medalowej kolekcji najbardziej brakuje mu olimpijskiego krążka. "W swoim debiucie na igrzyskach w Londynie walczyłem o wejście do finału, ale nie udało się. Teraz będę bardziej bezczelny i w Rio moim celem jest medal. Ostatnie tygodnie pokazywały, że moja forma naprawdę zwyżkuje. To fajny moment życia, w którym czujesz, że możesz, że potrafisz, że niejednej rzeczy już dowiodłeś i że można zrobić coś jeszcze większego" - powiedział. Dodał, że ważnym momentem przygotowań do najważniejszego startu w tym roku była obrona tytułu mistrza Europy. Triumf w Amsterdamie, zdaniem 26-letniego średniodystansowca, potwierdził dobrą dyspozycję, którą po powrocie z lipcowej imprezy razem z trenerem Zbigniewem Królem szlifował w Zakopanem. "Teraz nie można już niczego nowego wypracować. Przyszedł czas, żeby polerować to, co już jest i czekać na start, przed którym oprócz formy ważne też będą spokój i wyrachowanie" - tłumaczył. Łodzianin zapewnił, że czuje się mocny fizycznie i psychicznie, nie obawia się również warunków atmosferycznych panujących w Rio. Zauważył jednak, że każdy występ na bieżni najbardziej można popsuć własnymi błędami, po których mimo dobrego przygotowania można zająć odległe pozycje. Jeden z faworytów biegu na 800 metrów olimpijską rywalizację nazwał "turniejem", w którym kluczowe będzie jak najlepsze rozłożenie sił. Przypomniał, że czekają go trzy biegi, w których trzeba pobiec dobrze taktycznie - stracić jak najmniej sił i pokonać je bez dodatkowych metrów. Jak bowiem tłumaczył, rzadko udaje się zaliczyć równo 800 metrów i najczęściej jest to między 802 a 807 m. "Ja będę starał się biegać na 799 m" - dodał urodzony w Opocznie zawodnik. Kszczot ocenił, że w Rio jego największymi rywalami będą kolega z reprezentacji Marcin Lewandowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz SL) oraz aktualny mistrz olimpijski i świata, a także lider światowych tabel (z czasem 1.43,35) - Kenijczyk David Rudisha. "Od mojego przyjaciela Marcina mam sygnały, że jego przygotowania do olimpijskiego startu przebiegły tak samo dobrze jak moje. Jestem przekonany, że część moich rywali jest już po szczycie formy, u innych widać tendencję wzrostową. Na pewno Rudisha też będzie prezentował się dobrze, ale zobaczymy, czy na tyle dobrze, żeby wygrać kolejne igrzyska" - nadmienił. W jego opinii w Rio nie należy spodziewać się "szaleńczo szybkiego biegu", bo - jak wyjaśnił - wśród ośmiusetmetrowców nie ma obecnie zdecydowanego lidera, który odstawałby o dwie klasy od pozostałych zawodników i mógł "zabawić się w kotka i myszkę". "Dlatego myślę, że złoto da wynik w granicach 1.45, tak jak było przed rokiem w MŚ w Pekinie. To byłby świetny scenariusz dla mnie, bo sprawdzam się w biegach, które są trochę wolniejsze od mojego rekordu życiowego (1.43,30), ale na +życiówkę+ też jestem gotowy" - przyznał. Odnosząc się do kwestii wykluczenia z IO po aferze dopingowej lekkoatletów z Rosji powiedział, że była to słuszna decyzja Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF). Zwrócił uwagę, że dowody na Rosjan były "miażdżące" i trzeba eliminować ze sportu tych, którzy nie stosują się do zasady fair play. "Jeśli chcemy, by +królowa sportu+ pozostała nią, to trzeba podejmować tak radykalne decyzje" - zaznaczył. Zdradził, że w poprzednim roku pod kątem dopingu był badany ok. 30 razy, a od lipcowych ME w Amsterdamie miał pięć kontroli. Kszczot z grupą lekkoatletów do Brazylii odleciał w sobotę. Po dziesięciodniowym zgrupowaniu, 10 sierpnia zamelduje się w wiosce olimpijskiej. Dwa dni później odbędą się eliminacje, 13 sierpnia zaplanowano biegi półfinałowe, zaś finał - 15. Igrzyska w Rio rozpoczną się 5 i potrwają do 21 sierpnia.