- Po tym jak MKOl dopuścił do startu w Rio reprezentantów państwa, które systemowo wspiera doping widać, że dla światowego olimpizmu hasło "zero tolerancji dla dopingu" jest tylko pustym frazesem - krytykuje Stiepanowa. - Przez taką politykę MKOl-u jest coraz więcej podejrzeń zwłaszcza w stosunku do tych, którzy w biją w Rio de Janeiro rekordy świata - podkreśla Rosjanka. Ma pewnie na myśli rekordy w biegu kobiet na 10 km i mężczyzn na 400 m. - Mój przypadek - odmowy startu w Rio de Janeiro pokazuje jasno, że jeżeli ktoś odezwie się na temat dopingu, opowie całą prawdę, nigdy nie zostanie dopuszczony do startu na igrzyskach - twierdzi rozgoryczona Rosjanka. Stiepanowa i jej mąż Witalij - były pracownik Rosyjskiego Komitetu Antydopingowego, po ucieczce na Zachód, odsłonili kulisy systemowego, wspieranego przez rząd dopingu w Rosji. Teraz oboje mieszkają w utajnionym miejscu, w USA. Stiepanowa powyższe wypowiedzi opublikowała na filmie wideo, opublikowanym w serwisie społecznościowym. - Jeśli coś się stanie mi, bądź mojemu mężowi, możecie być pewni, że to nie będzie wypadek - przekonuje Julija Stiepanowa. Stiepanowa biega na 800 m, w styczniu 2013 r. była zdyskwalifikowana na dwa lata za stosowanie dopingu, unieważniono także jej wyniki, łącznie z brązowym medalem halowych MŚ w Paryżu, z 2011 r.W wyniku śledztwa Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) odebrała akredytację placówce w Moskwie, natomiast Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) wykluczyło reprezentantów tego kraju ze wszystkich zawodów pod jego egidą. W czerwcu Rada IAAF jednogłośnie opowiedziała się za utrzymaniem zawieszenia rosyjskich lekkoatletów, co oznaczało już wtedy, że nie wystąpią oni w Rio de Janeiro. Rosjanie - 68 lekkoatletów - zdecydowali się na złożenie odwołania, ale Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) je odrzucił.