Konkurs rzutu młotem miał bardzo dziwny przebieg. Stał na niskim poziomie i żaden z zawodników nie zbliżył się do granicy 80 metrów. Walka o medale była więc wyrównana, a jednym z kandydatów do nich był Wojciech Nowicki.Gdy jednak rzucał daleko, sędziowie uznawali, że palił próby. Dopiero w ostatnim podejściu Polak wzniósł się na wyżyny i rzucił na miarę oczekiwań.- Konkurs nie przebiegał po mojej myśli. Pierwszy rzut miał być na zaliczenie, a był spalony. Drugi też, choć ostatecznie go policzyli. Głowa popracowała, bardzo się zdenerwowałem. Zacząłem rzucać sztywno, nie mogłem tego wytrzymać - mówił przed kamerami TVP nasz brązowy medalista. - W ostatniej kolejce się udało, ale to tylko brązowy medal. Czuję się zawiedziony. Początek mnie zjadł po prostu. Liczyłem na więcej, bo tego dnia czułem się świetnie - dodał. - Miałem przeróżne, skrajne myśli. Udało się to wyrzucić przed szóstą kolejką. Dobrze, że moja trenerka nie dostała zawału. Przykro mi, że nie dałem rady więcej zrobić - powtarzał Nowicki, który nie cieszył się z medalu. Pod nieobecność Pawła Fajdka konkurs stał na niskim poziomie. Nowicki liczył, że będzie rzucał tak, jak zazwyczaj robi to jego doświadczony kolega.- Bałem się, że będzie mi wstyd za wynik. Byłem nastawiony na życiówkę, a paliłem. Zresztą te spalone próby miałem dużo lepsze niż końcowy wynik - uważa Nowicki. - Może jak emocje opadną, będę się cieszył, bo na razie jestem zawiedziony - zakończył nasz medalista.