11 medali przywieźli z Rio polscy sportowcy. Niby najwięcej w XXI wieku, ale po raz kolejny nie udało nam się zdobyć więcej niż dwóch złotych krążków, a w klasyfikacji medalowej Polska uplasowała się dopiero w czwartej dziesiątce. - Tych medali mogło być więcej. Niewiele do szczęścia zabrakło piłkarzom ręcznym, pecha miał Damian Zieliński w kolarstwie torowym, niedosyt czuje też Kamila Lićwinko, ale to nie może psuć ogólne obrazu. W naszym sporcie potrzebne są zmiany - podkreślił minister. A tego nie da się zrobić bez zmian ustawy o sporcie. Bańka chce mieć lepszy nadzór nad tym, jak wydawane są pieniądze. Na razie nie może tego zrobić, bo... nie pozwala mu na to prawo. - W ustawie nie ma zapisów o celowości i gospodarności. Konkretne działania związku muszą być tylko zgodne z prawem. A to może prowadzić do patologii. Przykład? Dany związek kupuje dla kilku sportowców kilkadziesiąt par butów. Zgodnie z prawem wszystko jest w porządku. A przecież to nie ma najmniejszego sensu - podkreślił Bańka. Ministerstwo chce też koncentrować środki na dyscyplinach i sportowcach, którzy odnoszą sukcesy. - Wspólnie z ministrem skarbu wprowadzamy Kodeks Dobrych Praktyk Sponsorskich. Zapewni on większe finansowanie dzięki wsparciu spółek Skarbu Państwa. Chcemy postawić na tzw. dyscypliny medalodajne. Bierzemy przykład z Wielkiej Brytanii. Tam po igrzyskach w Atlancie, na których Anglicy zdobyli tylko jedno, powołano GB Team, który wspierał tylko kluczowe dyscypliny. W efekcie na kolejnych igrzyskach w Sydney zdobyli już 28 medali, a w Londynie 65. Z Rio wracają z 67 medalami. Podobnie działa to też na Węgrzech. Tam finansowaniem objętych jest około piętnastu dyscyplin. I są tego efekty. Na razie za wcześnie mówić, jakie dyscypliny będą mogły liczyć na naszą pomoc w szerokim zakresie. Na pewno nie zapomnimy też o poszczególnych sportowcach, którzy w mniej popularnych dziedzinach sportu odnoszą sukcesy - dodał Bańka. Minister sportu ostro zabiera się też za walkę z dopingiem. Ma w tym pomóc nowa organizacja. - Powołamy Polską Agencję Antydopingową. Będzie ona miała odpowiednio wysoki budżet, a jej pracownicy zyskają status funkcjonariusza publicznego. Dzięki temu posiadać będą szerokie pole do działania. Jako ministerstwo zabezpieczymy się też specjalnymi umowami ze związkami sportowymi. Jeśli sportowiec zostanie złapany na dopingu, to związek będzie musiał zwrócić do ministerstwa dofinansowanie z ostatnich 12 miesięcy, które zostało wydane na przygotowania dopingowicza - dodał Bańka. Ostra walka z dopingiem to pokłosie skandalu z braćmi Zielińskimi w roli głównej. Obaj sztangiści zostali wyrzuceni z igrzysk olimpijskich w Rio, po tym jak w ich próbkach krwi odkryto niedozwolone środki. Rykoszetem dostanie też cała dyscyplina. - W Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów trwa kontrola. Jest ona bardzo szeroka, więc za wcześnie jeszcze, żeby mówić o konkretnych jej efektach. Pod uwagę bierzemy drastyczne ograniczenie finansowania seniorów. Być może całe środowisko potrzebuje czasu, aby oczyścić wokół siebie atmosferę. Zagwarantować mogę, że na pewno nie obetniemy funduszy na szkolenie młodzieży w tej dyscyplinie - uzupełnił. Bańka zdecydowanie odniósł się też do warunków, w których trenuje Anita Włodarczyk na stadionie warszawskiej Skry. - Władze miasta powinny zacząć traktować sport priorytetowo. Na razie tylko ogrzewają się w blasku sukcesów poszczególnych sportowców. Słyszałem apele ze strony warszawskiego ratuszu, żebyśmy wyremontowali stadion Skry. Nie mamy na to środków. Warszawa dysponuje środkami inwestycyjnymi na poziomie 2,6 miliarda złotych, my mamy do dyspozycji mniej więcej siedem razy mniej pieniędzy. Warszawa powinna wziąć przykład z Krakowa, który z własnych środków wybudował piękną halę. A przecież w stolicy nie ma ani stadionu lekkoatletycznego, ani też hali do gier zespołowych - zakończył. Krzysztof Oliwa