Katarzyna Grzybowska-Franc przegrała z Song Kim z Korei Północnej 0:4 (9:11, 2:11, 6:11, 6:11). Z kolei Li Qian uległa Danieli Monteiro Dodean z Rumunii 1:4 (10:12, 9:11, 9:11,11:5, 8:11). Katarzyna Grzybowska-Franc: Nawiązałam walkę, ale wynik tego nie pokazał. Ta zawodniczka jest jednak bardzo mocna i nie spodziewałam się, że aż tak dobrze broni. Wydaje mi się, że z innymi rywalkami jej pokroju miałam nawet mniejsze problemy niż z nią. Postawiła mi jednak bardzo wysoko poprzeczkę. Robiłam co mogłam, a tak piłeczka ciągle wracała na moją stronę. - Już w końcu nie wiedziałam, co mam robić. Może zabrakło trochę siły, że zagrać mocniej, ale wszystko jest do wytrenowania. Preferuję po prostu grać z atakującymi przeciwniczkami, aniżeli broniącymi się. Jest mi wtedy znacznie łatwiej. Wolę szybką grę przy stole. Jestem też taką zawodniczką, która musi się napracować, by wygrać punkt. Ktoś inny może podejść, zagrać jakąś piłeczkę mocniej i wygra. Teraz wiem, co mam do dopracowania. Li Qian: Wiedziałam, że bardzo ciężko się z nią gra. Ostatni raz rywalizowałyśmy ze sobą pięć lat temu, a w tym czasie wiele się zmieniło. Miałam wrażenie, że to całkowicie inna zawodniczka. Nie mogłam złapać jej tempa. Cały czas szukałam jakiegoś sposobu, ale się nie udało. Może zbyt dużo myślałam o tym, jak powinnam grać. Zbyt łatwo oddałam kilka punktów. Nie grałam zbyt dobrze. Nie spodziewałam się jednak takiego stylu gry Dodean. Chciałam tu wygrać dwa mecze, szkoda trochę. Teraz musimy walczyć w turnieju drużynowym. Muszę na pewno teraz odpocząć, a później zbierać siły i mam nadzieję, że będzie lepiej.