Podnoszenie ciężarów to typowo "mięsny" rodzaj sportu. Nie dla Amerykanina Kendricka Farrisa, który igrzyska w Rio zanotował jako trzecie w których wziął udział. Po raz pierwszy wystąpił na nich jednak jako zadeklarowany jarosz. Niestety, eksperymentalna dieta nie pomogła reprezentantowi USA w zdobyciu medalu. W finale kategorii do 94 kg zajął dopiero 11. miejsce, podnosząc w dwuboju 357 kg. 30- letni Farris podjął tę decyzję dwa lata temu, po tym, jak urodził mu się syn. Pomimo wysokiego zapotrzebowania organizmu na proteiny w tym sporcie uważa, że ulepszył swój trening. Jak twierdzi: "czuje się lżejszy, bardziej skoncentrowany". - Kiedy powiedziałem o tym, że przechodzę na weganizm swojej żonie, zaczęła się głośno śmiać. Ja byłem jednak zdeterminowany w swoim postanowieniu. Chciałem powrócić do czystszej formy życia, prezentowanej kiedyś przez moich przodków z Izraela. Zmiany na lepsze w moim życiu zacząłem od jedzenia - wyznaje. Szczerze jednak dodaje, że nadal kuszą go fast foody: "Pewnie, że ciągle kocham jeść burgery, jak wcześniej, ale dla odmiany teraz robię je z fasoli i grzybów". Zastrzeżeń do diety Farrisa nie ma jego trener Kyle Pierce, profesor kinezjologii i nauki o zdrowiu, mieszkający na co dzień w Shreveport, rodzinnym mieście ciężarowca. - Decyzja mojego podopiecznego o byciu jaroszem nie martwi mnie wcale w perspektywie jego startów - twierdzi. Oprócz Kendricka Farrisa inną osobliwością w światku podnoszenia ciężarów jest Brytyjczyk Sonny Webster występujący na pomoście w czapeczce. Talizman nie pomógł mu jednakże w odniesieniu sukcesu w Rio. W finale kategorii do 94 kg, z wynikiem 333 kg był 14.Wygrał reprezentant Iranu Sohrab Moradi, który w dwuboju udźwignął 403 kg. Źródło: Reuters