Można powiedzieć więcej, miejsce w czwórce turnieju olimpijskiego już jest ogromnym sukcesem i już można się tym delektować. Kibicom powinno wystarczyć to, co już nasz zespół nam zafundował: ogromne emocje, wielką radość z awansów na igrzyska, do ćwierćfinału i półfinału, walkę do samego końca, wiarę w zwycięstwo, ambicję, nieprzewidywalność, charakter i zwykłe ludzkie słabości, wzorce do naśladowania i niezapomniane zarwane noce. Wystarczy, prawda? Wystarczy, by w przypadku niepowodzenia zamknąć usta na krytykę. Żeby żaden idiota nie nazywał ich "patałachami". Nawet jeśli ten medal - nie daj panie Boże - jakimś zrządzeniem losu ucieknie. A medal? Medal, jakiegokolwiek kruszcu, będzie największą nagrodą dla samych zawodników. Dla Bartosza Jureckiego, na zakończenie kariery za wszystko, co dla kadry zrobił. Jak Oskar za całokształt twórczości. Kirk Douglas, Sophia Loren, Paul Newman i Bartosz Jurecki. I dla Krzysztofa Lijewskiego, który symbolicznie podzieliłby się medalem ze starszym bratem Marcinem. I dla Sławomira Szmala, który jak najlepszy ojciec ratował nam cztery litery tryliard razy. I dla Karola Bieleckiego, który za to co zrobił sam ze sobą, jest jak antyczny bohater i o którym - idę o zakład - Amerykanie lub Polacy, prędzej czy później, nakręcą film, a w Sandomierzu i Kielcach będą stawiać pomniki. I dla Michała Jureckiego, za jego tryb "terenowy", za grę ze złamanym nosem i tak dalej. Dla całej reszty, która kariery nie będzie kończyć, bo dopiero ją zaczyna, żeby to był dla nich kop w górę. I z ich dedykacją dla tych, dzięki którym oni sami i polska piłka ręczna jest tu, gdzie jest - dla Grzegorza Tkaczyka, Mariusza Jurasika, Artura Siódmiaka, Bartłomieja Jaszki, Damiana Wleklaka, Tomasza Tłuczyńskiego, Patryka Kuchczyńskiego i paru innych oraz trenera Bogdana Wenty. Medal by się przydał trenerowi Tałantowi Dujszebajewowi, jako argument w negocjacjach ze Związkiem Piłki Ręcznej o przedłużeniu kończącego się we wrześniu kontraktu. Bo działacze już nie raz udowadniali, że podejmowanie racjonalnych decyzji nie jest ich najmocniejszą stroną. Trudno powiedzieć, czy asem w rękawie Dujszebajewa musi być medal, czy wystarczy awans do najlepszej czwórki. Może przecież zwyciężyć logika, że większość meczów w Rio w wykonaniu "Biało-czerwonych" była słaba. Bo z Brazylią, Niemcami, Słowenią było niedobrze, z Egiptem przeciętnie, a dobrze "tylko" ze Szwecją i Chorwacją. Jak dojdą jeszcze dwa dobre mecze, to się nie wykręcą i Kirgiz z hiszpańskim paszportem - to kolejne jego "przekleństwo", że jest nie-Polakiem - będzie musiał na stanowisku pozostać. Trudno przewidzieć, jak zagrają "Biało-czerwoni" z Danią. Czy znów się wzniosą na wyżyny, czy - tak jak też się często zdarzało - nie dadzą rady. Z pewnością stać ich na to pierwsze, drugie także jest niewykluczone. Może być też tak, że zagrają świetnie, ale - znów nie daj Boże - Duńczycy po prostu lepiej. Bo mają kompletną kadrę, więcej klasowych zawodników w meczowej "14", więcej doświadczenia, ale chyba jeszcze nie mieli w Rio słynnego najsłabszego meczu na turnieju. My, to możemy z uśmiechem powiedzieć, mieliśmy takich już kilka. Po prostu przyjmijmy to, co nam nasza drużyna zafunduje. Leszek Salva <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/polfinal-io-polska-dania,4523" target="_blank">Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Dania w półfinale IO w Rio!</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/polfinal-io-polska-dania,id,4523" target="_blank">Relację można również śledzić na urządzeniach mobilnych</a>