"Canarinhas" zaczęły turniej w Rio de Janeiro od efektownych zwycięstw z Chinami (3-0) i Szwecją (5-1). Na koniec rywalizacji grupowej, podopieczne Vadao w mocno zmienionym składzie zremisowały bezbramkowo z Republiką Południowej Afryki. Ćwierćfinał, w którym Brazylijki wspierało 52 tysiące widzów na Estadio Mineirao w Belo Horizonte, rozstrzygnęły po serii jedenastek i wyeliminowały Australię. Ostatnie spotkanie pokazało, że miłość Brazylijczyków do piłki kobiecej niewiele ustępuje futbolowi w wydaniu męskim. Drużyna Vadao zagrało widowiskowo, z polotem i tylko niesamowite szczęście pozwoliło Australijkom dotrwać do serii rzutów karnych. Pomyłka Marty, heroiczna interwencja Barbary, a następnie pudło rywali na wagę półfinału - to wszystko sprawiło, że nawet krytycy piłki kobiet byli pod wrażeniem emocjonującej rywalizacji. Awans do półfinału pozwoli Brazylijkom powalczyć o upragnione olimpijskie złoto. Oto pięć powodów, dla których w szóstym podejściu powinno się udać. Mistrzynie świata poza turniejem Pierwszym powodem, dla którego Brazylia zbliżyła się do złota jest odpadnięcie Stanów Zjednoczonych. Amerykanki zdobyły cztery z pięciu poprzednich mistrzostw olimpijskich, a przed rokiem triumfowały w mistrzostwach świata. Co ciekawe, to również zawodniczki z USA zatrzymywały poprzednie marsze Brazylijek po olimpijskie złoto, pokonując je w finałach w Atenach i Pekinie. Wyeliminowanie Amerykanek to zasługa Szwecji, która pokonała podopieczne Jill Ellis w rzutach karnych. Skandynawki dwa mecze wcześniej zebrały baty od... Brazylii. Spotkania z Stanami Zjednoczonymi to prawdziwe przekleństwo "Canarinhas", które na wielkiej imprezie nie potrafiły pokonać Amerykanek od 2007 roku. Wówczas, Brazylijki wygrały w półfinale mistrzostw świata. Tym razem, zwycięstwo z mistrzyniami olimpijskimi z Londynu nie będzie potrzebne, aby zdobyć złoty medal. Drużyna ma kapitana i wspaniałą atmosferę "Canarinhas", w odróżnieniu od zespołu męskiego mają wspaniałego kapitana i nie chodzi tu tylko o umiejętności piłkarskie, ale i przywódcze. Marta, która pełni tę rolę na boisku, pierwsza stawia się u arbitra, aby walczyć o koleżanki z drużyny. Potrafi krzyknąć, ale i podpowiedzieć koleżankom. Regularnie melduje się również przy koleżankach, które w danym momencie zmagają się z urazem. Brazylijska "10" to jednak nie jedyna kapitan w zespole. Na ławce zasiada Bruna, która w przeszłości występowała częściej w tej roli na murawie. Teraz, nie ma już umiejętności, aby grać w wyjściowej jedenastce i wspiera koleżanki z ławki. Przed rozpoczęciem dogrywki, to właśnie 30-latka wygłosiła mowę motywacyjną, po której Brazylijki ruszyły na rywala. Drużyna wspiera się w trudnych momentach, co najlepiej widoczne było w meczu z Australią. Marta po niewykorzystanym karnym natychmiast znalazła pocieszenie wśród swoich koleżanek, u których nie było żadnych pretensji. Oglądając "Canarinhas" widać również, że Brazylijki są zżyte jak rodzina. Wśród rezerwowych nie ma zawiści, że nie otrzymują zbyt wielu szans (Vadao w ćwierćfinale dokonał przez 116 minut zaledwie jednej zmiany w dodatku wymuszonej urazem Fabiany) na grę. Jest i bramkarka Stare piłkarskie porzekadło mówi, że ustawienie drużyny zaczyna się od tyłu. Wydaje się, że na igrzyskach olimpijskich Vadao znalazł nareszcie pierwszą bramkarkę dla drużyny. Przez lata numerem jeden była Andreia, ale selekcjoner już dwa lata temu zrezygnował z jej usług. Przed rokiem na mistrzostwach świata broniła Luciana, ale nie znalazła się w "18" na turniej olimpijski. 28-letnia Barbara broniła już na igrzyskach w Pekinie, ale następnie wypadła z podstawowego składu na lata. Wydaje się, że po fantastycznych występach na tegorocznym turnieju olimpijskim taka sytuacja nie będzie już miała miejsca. Charyzmatyczna Barbara przypomina legendarnego francuskiego bramkarza Fabiena Bartheza, który dokonywał cudów na linii bramkowej, ale zawodził, grając nogami. Największe faworytki bez formy "Psim swędem" do półfinału awansować udało się innym wielkim faworytkom - Niemkom. Podopieczne Silvii Neid nie były w stanie wygrać rywalizacji grupowej, pokonując jedynie Zimbabwe. Ćwierćfinał również nie układał się po myśli naszych zachodnich sąsiadek, które skromnie wygrały z Chinkami 1-0. Wynik mógłby być inny, bo w 84. minucie karnego nie wykorzystała Wang Shuang. Trud Niemek dziwi tym bardziej, że Azjatki przez niemal całą drugą połowę grały w dziesiątkę. Słabe rezultaty to nie jedyny problem Niemiec. Zawodniczki Neid z trudem dochodzą nawet do sytuacji strzeleckich. Problemy istnieją również pod własną bramką, bo Niemki w czterech meczach zagrały jedynie jeden, w którym zachowały czyste konto. Być może, piłkarkom brakuje motywacji. Nasze zachodnie sąsiadki mają świadomość, że po igrzyskach na ławce pojawi się nowy selekcjoner. Eksperci oceniają, że w takiej formie Niemki nie będą nawet faworytkami potyczki półfinałowej z Kanadą. Tej pani już dziękujemy Awans Kanady, która zmierzy się z Niemcami oznacza, że prawdopodobnie Brazylijki nie spotkają już na swojej drodze Carol Chenard. Kanadyjska arbiter kompletnie nie radziła sobie, prowadząc ćwierćfinał "Canarinhas" z Australią. Wbrew popularnej opinii, że gospodyniom sprzyjają nie tylko ściany, Kanadyjka podejmowała decyzje korzystniejsze dla Australijek. Za faul na Fabianie, który kwalifikował się nawet na czerwoną kartkę, z uwagi na brutalność, Allana Kennedy nie obejrzała żadnego napomnienia. Co innego w drugą stronę, w 77. minucie obejrzała kartkę za faul, którego niektórzy sędziowie w ogóle by nie odgwizdali. Nikt nie posądza Kanadyjki o świadome wspomaganie rywalek Brazylii, ale stwierdzić trzeba, że 39-latka nie nadążała za grą na Estadio Mineirao. Fakt, że Kanada awansowała do strefy medalowej oznacza, że Kanadyjka nie powinna prowadzić spotkań tej fazy turnieju olimpijskiego. Półfinał "Canarinhas" poprowadzi Meksykanka Lucia Venegas. Ta sama, która sędziowała mecz obu zespołów w fazie grupowej (5-1). Mecz półfinałowy Brazylia - Szwecja zaplanowano na wtorek, na godzinę 18.00. Spotkanie odbędzie się na słynnej Maracanie w Rio de Janeiro. Autor: Kamil Kania