Siostry Lamoureux jako dwunastolatki przebojem wdarły się do zespołu chłopców Whate Kings (Biali Królowie), z którym wygrały mistrzostwa stanu Północna Dakota. Po tym dostały się do szkółki Shattuck-St. Mary w Minnesocie. Do tej samej, w której szlifów nabierał Sidney Crosby. Innej drogi siostry nie widziały, wszak ich tata Jean-Pierre był bramkarzem, a jeden z czterech braci Jean-Philippe również zawodowo stoi na bramce i to nie w dyskotece, tylko na lodowisku, w drużynie Lincoln Stars. Trzeba przyznać, że zwycięstwo Amerykanek było zasłużone. Nie tylko lepiej wykonywały karne, ale też zachowały więcej sił na dogrywkę, która w finale trwa pełne 20 minut, jak regularne tercja. Ekipa USA była dominująca w dodatkowej tercji powtórzyły sukces sprzed 20 lat z Nagano. Wówczas po raz pierwszy rozgrywano turniej hokeja kobiet. Potem czterokrotnie triumfowały Kanadyjki. Gangneung Hockey Centre zapełniony był w 80 procentach. Głównie Amerykanami i Kanadyjczykami. Rywalizacja pań ściągnęła taki tłum dziennikarzy, że zabrakło miejsc z pulpitami. Zaadaptowano dla nas dodatkowy sektor. Po lewej stronie mieliśmy Amerykanina, po prawej Kanadyjkę. Ich reakcje, emocje, wykrzykiwanie i wyskoki w górę po bramkach dla swojej drużyny przerastają reakcje naszych żurnalistów na meczach piłkarskiej reprezentacji. Cała Ameryka Północna jest zwariowana na punkcie hokeja, również tym w wydaniu pań.Przed meczem zastanawialiśmy się z Mariuszem Czerkawskim, czy nasza reprezentacja poradziła by sobie z finalistkami turnieju kobiecego, które deklasują resztę świata żeńskiego hokeja. Oczywiście przyjęliśmy założenie, że nasi panowie nie mogliby grać ciałem.- Sam fakt, że to w ogóle rozważamy pokazuje, jak wielki postęp uczynił hokej kobiecy w Kanadzie i USA - skonkludował Czerkawski.Już pierwsze minuty finały dały odpowiedź na nasze rozważania. Korzystną dla naszej męskiej reprezentacji. Choć najlepsze na świecie panie są niesamowicie szybkie, to jednak siła rąk w operowaniu kijem, a przede wszystkim siła uderzenia krążka jest znacznie niższa. Ale hokej kobiet można pokochać, uznać go za piękniejszy, tak jak i panie to piękniejsza płeć. Nie można tu atakować ciałem, do boksu kar sędziny odsyłają za to regularnie (irregular hit), zatem bandy nie trzeszczą. Wobec tego faktu panie postawiły na finezję, grację, spryt. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji można je porównać do tego, co prezentowali w latach 80. XX wieku słynni Rosjanie: Siergiej Makarow - Władymir Krutow - Igor Łarionow. USA zaczęły z większą energią. Na 26 sekund przed końcem I tercji Hilary Knight strzałem z bliska wykorzystała trzecią z rzędu przewagę. Gdy odsyłano po raz trzeci Kanadyjkę do boksu kar, trenerka Laura Schuler ironicznym uśmiechem skomentowała pracę sędzin. Ale po zmianie stron Kanadyjki pokazały błysk geniuszu. Blayre Trunbull wymieniła podanie z ... bandą i minęła w ten sposób pierwszą rywalkę, gdy drogę zagrodziła jej następna, posłała krążek przed bramkę górą, a z powietrza, niczym w krykiecie do siatki huknęła Haley Irwin! Czy to stało się naprawdę - zastanawialiśmy się? Powtórki utwierdziły nas w przekonaniu, że tak. Za moment błysnęła przechwytem w środkowej tercji Meghan Agosta, podjechała do bramki USA, wycofała, a z pełnego najazdu pod poprzeczkę "kropnęła" Marie-Philip Poulin i Kanada prowadziła 2-1. Faworytki starały się grać na wybicie z uderzenia, by dotrwać do końca, ale USA nie dawały za wygraną. Punktem zwrotnym była 54. minuta. Ekipa "Klonowego Liścia" wyprowadziła kontrę trzy na jedną. Rosła Laura Stacey nie zdecydowała się na rozegranie krążka, tylko uderzyła z prawej flanki. Maddie Rooney obroniła zewnętrzną krawędzią parkana i tak zapoczątkowała się kontra, którą wyrównującym trafieniem zakończyła Monique Lamoreux-Morando! Pełne 20 minut dogrywki nie dało rozstrzygnięcia i to głównie dzięki bramkarce Kanady Shannon Szabados, która wspaniale obroniła strzał Megan Keller, a Dani Cameranesi, która uderzała krążek z powietrza, chybiła! Kanadyjki w dogrywce ewidentnie osłabły, ograniczały się do wybijania krążka. Seria rzutów karnych nie zaczęła się dobrze dla bramkarek, bo jadąca jako pierwsza w USA Gigi Marvin (przypadkowo, czy też celowo najpierw nie trafiła w krążek, co wywołało reakcje golkiperki, po czym trafiła po lodzie między parkany) i jako druga w Kanadzie Agosta zdobyły gole. Dopiero w szóstej serii Jocelyne Lamoreux-Davidson okiwała Szabados, kładąc ją na plecy, a Agosta zmarnowała swą szansę i zaczął się festiwal radości "Jankesek" oraz łzy rozgoryczenia Kanadyjek. - Gdy po czwartej serii karnych rywalizacja wciąż nie była rozstrzygnięta, trener oznajmił mi, że pojadę w szóstej i zapytał czy chcę. "Absolutnie!" - odpowiedziałam. Wiedziałam, że Szabados to fantastyczna bramkarka, więc muszę wymyślić coś wyjątkowego. Udało mi się to - cieszyła się Jocelyne. Amerykanki po raz piąty wystąpiły w olimpijskim finale. Wygrały w Nagano w 1998 roku, zaś w Salt Lake City (2002), Vancouver (2010) i Soczi przegrywały z Kanadyjkami. Jedno srebro mają w dorobku Szwedki (2006). Po raz trzeci na najniższym stopniu podium stanęły Finki. W środę w meczu o brąz pokonały reprezentację Olimpijczyków z Rosji 3-2. Z Gangneung Hockey Centre Michał Białoński Finał: USA - Kanada 3-2 po karnych (1-0, 0-2, 1-0; 0-0; w karnych 3-2) Bramki: 1-0 Hilary Knight (20.), 1-1 Haley Irwin (22.), 1-2 Marie-Philip Poulin (27.), 2-2 Monique Lamoreux-Morando (54.), 3-2 Jocelyne Lamoreux-Davidson (80. decydujący karny). Kary: USA 6 min, Kanada - 12. Kolejność końcowa: 1. USA 2. Kanada 3. Finlandia 4. Olimpijczycy z Rosji 5. Szwajcaria 6. Japonia 7. Szwecja 8. Korea Południowa