Pjongczang 2018. Niemieccy skoczkowie świętowali medal do piątej nad ranem
Aż do piątej nad ranem niemieccy skoczkowie świętowali wywalczenie srebrnego medalu w "drużynówce" podczas igrzysk w Pjongczangu. Zaprosili też norweskich kolegów, którzy sięgnęli po złoto.
Andreas Wellinger, Richard Freitag, Karl Geiger i Stephan Leyhe zajęli drugie miejsce w konkursie drużynowym. Pewne zwycięstwo odnieśli główni faworyci - Norwegowie.
Polacy w składzie Maciej Kot, Stefan Hula, Dawid Kubacki i Kamil Stoch przegrali z Niemcami walkę o drugą pozycję o zaledwie 3,3 pkt.
Wellinger i spółka hucznie fetowali sukces - strzelały korki od szampanów, a piwo pszeniczne lało się strumieniami.
Skoczkowie urządzili szampański prysznic trenerowi Wernerowi Schusterowi.
Nie zabrakło Markusa Eisenbichlera, którego niespodziewanie zabrakło w składzie drużyny na poniedziałkowy konkurs. 26-letni skoczek pogodził się z decyzją trenera, a wieczorem świętował razem z kolegami.
Po północy Richard Freitag wpadł na pomysł, żeby zaprosić Norwegów i przyszli o trzeciej nad ranem w odprasowanych garniturach i pod krawatami.
Austriacki trener Norwegów Alexander Stoeckl chwycił mikrofon i zaśpiewał "Rocket Man" Eltona Johna.
Impreza trwała aż do piątej nad ranem, ale wszyscy w dobrej formie pojawili się na ceremonii medalowej.
MZ