Do tej pory tylko jeden Polak wpadł na metę Orlen Warsaw Marathonu jako pierwszy. Dokonał tego Artur Kozłowski w 2016 roku (2:11.56), który tym samym zgarnął wówczas swój pierwszy tytuł mistrza Polski w maratonie. Rok wcześniej na swojej szyi zawiesił brąz w krajowym czempionacie, zaś w 2017 powtórzył swój sukces, dokładając do kolekcji drugie upragnione złoto. - Wspomnienia zostaną. To naprawdę niesamowite przeżycie, gdy dobiega się na metę maratonu jako pierwszy. Przypomina się ten cały wysiłek, który trzeba włożyć, aby dojść do tego momentu, bo droga każdego maratończyka nie jest łatwa, ale zwycięstwo w maratonie koi ten ból po wszystkich przebiegniętych kilometrach - wspomina Artur Kozłowski. Biegacz odniósł się też do warunków, jakie na zawodników czekały do tej pory na trasie przygotowanej przez organizatorów Orlen Warsaw Marathonu. - W porównaniu z innymi maratonami, trasa w ubiegłych latach była znośna, choć nie jest to trasa idealna, bo czasami pojawiał się podbieg, czy przeszkadzał wiatr. Patrząc na nasze polskie maratony, warszawska trasa jest bardzo fajna i można tam nabiegać dobry wynik - ocenił lekkoatleta. Rekord życiowy, który Kozłowski ustanowił podczas maratonu w Wiedniu w 2012 roku wynosi 2:10.58. Choć wynik ma już swoje lata, biegacz nie wyklucza, że być może da radę urwać ze swojego najlepszego czasu cenne sekundy. - Moja życiówka jest już mocno zakurzona. Młodszy nie będę i nie będzie łatwo dochodzić do dobrych wyników, choć mam nadzieję, że się uda. Wiosnę poświęcę na to, aby wrócić do szybkości i to właśnie z myślą o tym, aby poprawiać się w każdym maratonie. Żeby biegać dobrze w maratonie, trzeba być obieganym na krótszych dystansach i mieć spory zapas szybkości. Mam nadzieję, że na jesień uda mi się powalczyć być może właśnie o nowy rekord życiowy - mówił wielokrotny mistrz Polski. Jeśli chodzi o rekordy, na usta narzuca się pytanie o szansę na pobicie najlepszego wyniku w historii Polski, którego autorem jest Henryk Szost (2:07.39). - Rekord Polski bardzo długo zostanie niepobity. Myślę, ze rekordowi Polski w najbliższych latach nic nie grozi - stwierdził Kozłowski. Poziom biegaczy europejskich nie da się ukryć, że odbiega od tego, jaki reprezentują sportowcy z Czarnego Lądu. Jak polski lekkoatleta ocenił poziom sportowy zawodników znad Wisły? - Europa walczy z Afryką i nie jest to takie proste. W Polsce nie dość, że mamy maraton to jeszcze życiowy bieg przez przeszkody. Nie jest łatwo być maratończykiem w Polsce. Zresztą napływ kenijskich zawodników powoli uśmierca maraton europejski. Bardzo dobrze, że są jednak jednostki - kilku młodych chłopaków, którym chce się trenować i walczyć o dobre wyniki - dodał zawodnik. Trend na bieganie widoczny jest nie tylko w mediach społecznościowych. Coraz więcej amatorów decyduje się na udział w zawodach masowych, walcząc nie tylko z innymi startującymi, ale przede wszystkim z własnymi słabościami. - Sama oprawa takich zawodów, jak Orlen Warsaw Marathon przyciąga wielu zawodników, którzy sami w sobie nakręcają się, aby lepiej biegać. Nakręca to też nowych zawodników amatorów, którzy wkręcają się w bieganie i nie mogą się z niego wydostać. Dla nas biegaczy - lepszych amatorów kojące jest, że tylu ludzi napływa do biegania. Orlen Warsaw Marathon sprawia super warunki. Dla niego ludzie trenują i przyjeżdżają, żeby się pokazać, żeby osiągnąć dobry wynik - mówił Polak. Artur Kozłowski w 2016 roku został powołany do reprezentacji narodowej na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Mimo tego, biegacz twierdzi, że kwestią sporną jest to, czy należy do grona wyczynowców, czy też zasila grono wybitnych amatorów. - Nigdy nie było prosto stwierdzić tego, kto jest amatorem, a kto zawodowcem. Ja prowadzę swoją firmę i główne źródło zarobku to właśnie moja firma, której poświęcam bardzo dużo czasu. Niestety nie mogę się w stu procentach oddać bieganiu. Biegam tak naprawdę dzięki pasji dobrych ludzi, między innymi firmie Sanprobi, producentowi probiotyków. Gdyby nie oni, pewnie zostałbym tylko przy informatyce, którą zajmuję się zawodowo. Nie mnie jednak oceniać do którego grona mnie zaliczyć, czy sportowca, czy amatora - stwierdził Kozłowski. - Takie jest życie, że z czasem priorytety się zmieniają. Od roku powiększyła mi się rodzina o synka Ignasia. Sport zawsze był dla mnie czymś ważnym. Po drodze skończyłem dwa <a class="textLink" href="https://www.bryk.pl/artykul/nowe-kierunki-studiow-co-proponuja-uczelnie-w-rekrutacji-zimowej" title="kierunki studiów" target="_blank">kierunki studiów</a>, później łapałem prace dorywcze. Zawsze wiedziałem, że bieganie bieganiem, sport sportem, ale trzeba również dbać o karierę zawodową. Sport w Polsce jest taki, że trzeba być na bardzo dobrym poziomie, aby móc się tylko z niego utrzymać - dodał maratończyk. Sport szczególnie wtedy, gdy dzielimy czas pomiędzy treningi a inne obowiązki, wymaga nie tylko niegasnącej motywacji, ale i znakomitej organizacji czasu. Oprócz wysiłku wkładanego w misję niezaniedbywania zobowiązań, trzeba też przecież mieć czas na odpoczynek. - Gdy rozmawiam z młodymi ludźmi mówię, że im mniej mamy czasu, tym lepiej możemy nim gospodarować. Sport nauczył mnie dyscypliny oraz tego, że można się samemu zmotywować do pracy. Uczy też poświęcenia. Bardzo mało ludzi wie, jakie to jest poświęcenie z drugiej strony. Ile trzeba włożyć serducha, żeby przebiec maraton na naprawdę dobrym poziomie - powiedział dwukrotny złoty medalista Polski w maratonie. Jakie rady Artur Kozłowski ma dla tych, którzy na wiosnę pierwszy raz pojawią się na linii startu maratonu? - Zawsze mówię debiutantom, aby zaczynali ostrożnie. Maraton nie wybacza błędów. Tłumaczę nowicjuszom, aby podejść do maratonu z pokorą i dystansem. Myślę, że na dłuższą metę przyniesie to korzyści. Nawet, jeśli jesteśmy przygotowani na konkretny wynik, starajmy się zacząć jeszcze spokojniej i jeżeli będą siły, to w dalszej części dystansu z pewnością nadrobimy - zakończył rozmowę biegacz. Aleksandra Bazułka