Po dwóch dniach od niesamowitego triumfu w Oberstdorfie Żyła w końcu zdołał odpocząć. - Wczoraj szybko padłem. Gdyby dalej kazali skakać, tobym pewnie nie padał, próbowałbym się trzymać, ale nie było już takiej potrzeby. Spałem długo. Dziś obudziłem się na testy covidowe, podziałaliśmy z fizjoterapeutą, trochę regeneracji. Byłem mocno wypompowany. Teraz fajnie się czuję, wyspany, zadowolony - przyznał nowy mistrz świata, który dzień po zdobyciu złota startował jeszcze w konkursie drużyn mieszanych. W poniedziałkowy wieczór nadszedł moment dekoracji najlepszych zawodników ze skoczni normalnej. Przed tym wydarzeniem nasz skoczek nieco zmienił wygląd. - Fryzurkę sobie zrobiłem taką ładną. Osobiście - pochwalił się ogoloną niemal na zero głową. - Pomyślałem "będą mi grać, nie pasuje, żebym tu przyszedł taki kudłaty" - wyjaśnił. Wygrane z dzieciństwa Co działo się w duszy skoczka, gdy stał na najwyższym stopniu podium? - Nuciłem sobie Mazurka. Przemykały mi delikatne wspomnienia całej mojej przygody ze skokami, mistrzostwa świata wszystkie po kolei, medale... - Przypomniało mi się też dzieciństwo, gdy miałem może osiem lat. Budowałem sobie malutkie skocznie i skakałem na biegówkach. To takie odkopane marzenia z dawna, gdy po obejrzeniu zawodów Pucharu Świata czy mistrzostw świata skakałem na takiej małej skoczni i rywalizowałem ze słynnymi skoczkami. Wtedy startował Sven Hannawald, Kazuyoshi Funaki, czy Hideharu Miyahira. Japończycy wtedy dobrze skakali. A ja jechałem na końcu i wygrywałem z nimi. To były moje pierwsze marzenia. Jako dziecko zawsze chciałem wygrywać - opowiadał Żyła. Zdobycie złotego medalu i ceremonia dekoracji zrodziły u niego wiele wspomnień z życia i kariery sportowca. - Później już pojawiła się praca, lepsze i gorsze momenty. Praca jest istotniejsza od marzeń, bo samymi marzeniami człowiek nie zdziała nic. Taka jest prawda - podkreślił dwukrotny mistrz świata. Po pierwsze złoto sięgnął cztery lata temu w Lahti wraz z zespołem. - Złoto drużynowe w Lahti smakowało tak samo. Miałem podobne chwile, emocje jak teraz. Tytuł mistrza świata to zawsze to samo. To mój drugi tytuł, pierwszy indywidualny - mówił. Bez dedykacji Żyła nie chciał wskazywać osób, którym dedykuje złoty medal. - Zaraz po konkursie w emocjach mówiłem, że dedykuję go ciężkiej pracy i dobrej zabawie. To dwa elementy, które można polecić tym, którzy mają jakieś swoje cele w życiu. Ale wtedy mówiłem różne dziwne rzeczy, bo byłem w swoim świecie. Teraz dociera już do mnie, że wywalczyłem ten złoty medal - stwierdził. Złotego medalu gratulowali mu oczywiście koledzy z drużyny. Kamil Stoch i Dawid Kubacki też znają już smak indywidualnego tytułu mistrza świata. - Cieszyli się. Jesteśmy drużyną i nie ważne, kto stoi na podium, to jest sukces całej drużyny. Złoty medal jest dla nas, dla Polski. W hotelu pogratulowali mi, a potem dobrze się bawiliśmy wszyscy razem - mówił Żyła, który w Oberstdorfie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź</a> - Trzeba wziąć się do pracy przed dużą skocznią. Mam świadomość, że nie ma co "przebimbać" następnych dni, bo sezon jeszcze trwa - podkreślił. Cieszy się, że przed kolejnymi konkursami jest kilka dni przerwy. - Teraz bym na dużą skocznię nie poszedł - mówił ze śmiechem. - Mój organizm jest ciężki. Jak się na coś nastawi, to nie można go zatrzymać. Ale działa to też w drugą stronę, gdy nastawi się na lenia, to żeby znów wziąć się do roboty... masakra - wyjawił. - Co będzie na dużej, to ja już nie ręczę. Potem już tego nie kontroluję - podsumował Żyła. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach