Jedziemy na mistrzostwa świata. Pobudka w środku nocy, żeby przed wieczorem zameldować się w Oberstdorfie. Wieczorem ważne zawody? Nie. Wieczorem ważny test. Na koronawirusa. To tak na powitanie, by dzień później można było wejść na którąkolwiek z aren niemieckiej imprezy. Oczywiście pod warunkiem, że wynik będzie negatywny. To droga przez mękę dziennikarzy i pozostałych uczestników mistrzostw, ze sportowcami na czele. Test co dwa dni, ogromne koszty, o których już informowaliśmy i potężny stres, przede wszystkim dla zawodników. Nikt przecież nie chce iść w ślady Klemensa Murańki, który dwa miesiące temu, również w Oberstdorfie, otrzymał w prezencie od gospodarzy pozytywny wynik testu. Jeszcze zanim Turniej Czterech Skoczni na dobre się rozpoczął, nasza ekipa była już jedną nogą z powrotem w domu. Na szczęście zdecydowane interwencje polskiej strony sprawiły, że Murańka, a następnie cała drużyna przeszła kolejne testy, które dały wynik negatywny. Mimo niewiarygodnych perturbacji "Biało-Czerwoni" spisali się w turnieju imponująco. Triumfował Kamil Stoch, a trzeci był Dawid Kubacki. Na mistrzostwach świata nikt nie chce powtórki z rozrywki, a od polskich zawodników i działaczy słychać głosy o absurdzie tak częstych testów i ogromnym stresie. Kody, kwitki, strony, na których trzeba rejestrować się na wszechobecne testy... O niczym nie można zapomnieć, jeśli chce się uczestniczyć w zawodach albo je relacjonować. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź Sen z powiek organizatorów mistrzostw spędza też pogoda. Wiosna przyszła znienacka, a słońce zaatakowało mocno. W ostatnich dniach w środku dnia temperatura sięgała tu nawet blisko 20 stopni Celsjusza. O ile na skoczni narciarskiej nie stanowi to aż takiego problemu, zwłaszcza, że treningi, kwalifikacje i konkursy odbywają się wieczorami, o tyle na trasach biegowych organizatorzy robią, co mogą, by rywalizacja mogła się odbyć. Przesunięto nawet godziny niektórych startów na przedpołudniowe. Niezwykle urokliwy Oberstdorf na razie nie tętni życiem, mimo że odbywają się tu mistrzostwa świata. Koronawirus sprawił, że w dziesięciotysięcznym bawarskim miasteczku nie ma turystów ani kibiców. Z oddali widać światła reflektorów na skoczni narciarskiej i słychać głos spikera. Niezorientowani mogą się domyślić, że właśnie odbywają się tam zawody. Polskie skoczkinie mają za sobą już pierwszy konkurs. W zawodach indywidualnych najlepiej z naszych spisała się Anna Twardosz, która zajęła 33. miejsce. Już dziś konkurs drużynowy pań, a wieczorem ostatnia seria treningowa i kwalifikacje przed sobotnim konkursem mężczyzn na skoczni normalnej. Tytułu broni Dawid Kubacki, który dwa lata temu po niespotykanych zawodach wyprzedził Kamila Stocha. Powtórka takiego podium mile widziana. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach