- Nie złożyłem dymisji, bo jeszcze nie rozmawiałem z prezesem. Przepraszam za spóźnienie, ale chciałem podziękować każdemu zawodnikowi z osobna. To bardzo trudna sytuacja i niezwykle bolesny rezultat. Byłem przekonany, że będziemy w stanie pokonać wszelkie przeciwności i wygramy w rewanżu - tłumaczył wyraźnie zakłopotany Ventura na pomeczowej konferencji. - Jestem bardzo rozczarowany, ale wyraziłem to już w rozmowach indywidualnych z piłkarzami. Przepraszam kibiców za ten wynik, ale nie za moje zaangażowanie i ciężką pracę całego zespołu. Jednak zdaję sobie sprawę, że wynik jest najważniejszy - powiedział selekcjoner. Wątpliwe, by prezes Włoskiego Związku Piłki Nożnej Carlo Tavecchio zgodził się na pozostanie Ventury na stanowisku selekcjonera, choć jego kontrakt obowiązuje do 2020 roku. Tavecchio był krytykowany, gdy decydował się na zatrudnienie byłego trenera Torino. Dalsza współpraca oznaczałaby również jego koniec. - Na ten moment nie chce rozmawiać o przyszłości. Usiądziemy i porozmawiamy z prezesem. Cokolwiek się wydarzy zostanie przeze mnie zaakceptowane - podkreślił. - Jednak zobaczmy, jak wszystko się potoczyło. W pierwszym meczu wszystko układało się tak, jak powinno. Naszą winą jest, że straciliśmy gola po tym, jak piłka odbiła się od obrońcy? Jestem w futbolu od wielu lat i jestem w stanie to zaakceptować. Dalsze komentarze są zbędne. Nie mogę powiedzieć nic więcej - dodał Ventura. Faworytem włoskich dziennikarzy do przejęcia schedy po Venturze jest aktualnie bezrobotny Carlo Ancelotti. Wysoko stoją również akcje Roberto Manciniego. Piotr Onami