- Na pewno był to nasz najbardziej wymagający rywal jak na razie. Momentami było ciężko, ale graliśmy w miarę równo przez całe spotkanie i nie pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele - zaznaczył na wstępie oceny poniedziałkowego meczu Bieniek. Zgodził się, że jedynym fragmentem spotkania, w którym srebrni medaliści poprzedniej edycji czempionatu Starego Kontynentu mieli szansę zagrozić biało-czerwonym, było ich prowadzenie 12:10 w pierwszej partii. - Potem jednak było parę naszych asów serwisowych i kilka złych przyjęć po stronie rywali i dogoniliśmy ich - wspominał. Jak dodał, wraz z kolegami z drużyny spodziewał się, że Niemcy postawią na bardzo mocną zagrywkę. - Wiedzieliśmy, że postawią wszystko na jedną kartę, bo nie mają nic do stracenia. Tak też zrobili, ale też psuli masę tych zagrywek, szczególnie flotem. To, co wyprawiali... Bardzo ułatwili nam tym zadanie - podsumował. Z odbiorem serwisów Polaków nie radził sobie z kolei znany z Jastrzębskiego Węgla Christian Fromm. - Chyba Niemcy lepiej zaczęli grać od momentu zejścia Fromma z boiska. Zaczęli lepiej przyjmować, bo on był łatwym celem wcześniej naszych zagrywek - przyznał środkowy. Dodatkowym atutem "Biało-Czerwonych" w tym spotkaniu była postać Vitala Heynena. Ich trener w latach 2012-16 prowadził niemiecki zespół i znał dobrze większość zawodników. - Nigdy nie mieliśmy tak dużego 'game planu' jak przed tym meczem. Książeczka Vitala była przeogromna - podkreślił Bieniek. Gwiazdą drużyny Andrei Gianiego jest Gyorgy Grozer, który przed turniejem miał dłuższą przerwę spowodowaną kłopotami zdrowotnymi. Na początku turnieju zaś był oszczędzany z powodu kontuzji łydki. Przed ćwierćfinałem były zawodnik Asseco Resovii Rzeszów zastrzegł, że jest daleki od swojej najlepszej formy. W poniedziałkowy wieczór co prawda nie błyszczał na zagrywce, ale był bardzo skuteczny w ataku. - To jest tej klasy zawodnik, że należy się spodziewać po nim takiej gry. Od kilku lat udowadnia, że jest jednym z najlepszych atakujących na świecie - zaznaczył środkowy "Biało-Czerwonych". Na pytanie, czy spakował się przed tym meczem już do Lublany, gdzie Polaków w czwartek czeka mecz półfinałowy, zaprzeczył. - Nie chciałem zapeszać. Będę się pakował jak wrócimy do hotelu - zaznaczył. "Biało-Czerwoni" schodzili z boiska, gdy w stolicy Słowenii trwał pojedynek gospodarzy z broniącymi tytułu Rosjanami wyłaniający ich kolejnego rywala. - Jest mi wszystko jedno na kogo trafimy - skwitował 25-letni zawodnik. W poniedziałek w Apeldoorn Polacy znów grali przy ogłuszającym dopingu, który zapewniło im ponad pięć tysięcy rodaków zasiadających na trybunach w hali Omnisport. W związku z tym po raz kolejny podopieczni Heynena mieli więc kłopoty ze słyszeniem się na boisku. - Tak jest od początku turnieju, więc gramy bardziej na wyczucie. Jestem bardzo ciekawy, czy tak samo będzie w Słowenii. Tam nas jeszcze nie było. Zobaczymy, czy tam Polacy również mieszkają i przyjdą na nasz mecz - zaznaczył Bieniek. Rywalem Orłów w czwartkowym półfinale będzie reprezentacja Słowenii, która pokonała broniącą tytułu Rosję 3:1. Z Apeldoorn - Agnieszka Niedziałek