Po trzech zwycięstwach w Rotterdamie z Estonią (3:1), Holandią (3:0) i Czechami (3:0) "Biało-Czerwoni" przenieśli się z do Amsterdamu, gdzie dokończą rywalizację w fazie grupowej ME. Ich rywalami w czwartej kolejce byli debiutujący ma mistrzostwach Europy Czarnogórcy. Polacy byli murowanymi faworytami i pewnie wywiązali się z tej roli. Od początku pierwszego seta przewaga naszych mistrzów świata była niepodważalna. Rywale mieli problemy z odbiorem zagrywki Mateusza Bieńka i Polacy szybko odskoczyli na czteropunktowe prowadzenie (5:1). Przeciwnikom udało się zdobyć dwa punkty z rzędu, ale już po chwili ich trener Veljko Basic po raz pierwszy poprosił o czas. Po ataku z krótkiej Karola Kłosa i jego asie nasz zespół prowadził 11:5. Pierwszą akcję, która rozgrzała kibiców, siatkarze rozegrali dopiero przy stanie 14:7, a zakończył ją skutecznym atakiem Aleksander Śliwka. Rywale nie byli w stanie sprawić żadnych problemów naszym siatkarzom. Popełniali proste błędy (w sumie 12 w pierwszym secie, podczas gdy Polacy dwa) i przewaga ekipy Vitala Heynena błyskawicznie rosła. Pierwszą partię zakończyło nieczyste odbicie piłki przez jednego z przeciwników. Polacy wygrali 25:10. Bardziej wyrównany był początek drugiego seta, ale przy stanie 5:4 "Biało-Czerwoni" zdobyli cztery punkty z rzędu. Nie wybiła ich z rytmu nawet kuriozalna sytuacja, po której stracili punkt na 10:7. Wydawało się, że Czarnogórcy już się nie obronią, a tymczasem piłka po rozpaczliwej próbie przebicia spadła na naszą stronę siatki obok biernie stojących naszych siatkarzy. Rozpoczęła się gorąca dyskusja o tym, czy piłka wcześniej dotknęła podłoża. Sędzia nie zgodził się na wideoweryfikację i przyznał punkt rywalom. Heynen szalał przy linii, ale nasi reprezentanci nie stracili koncentracji i błyskawicznie zaczęli powiększać przewagę (16:10, 20:13). Drugiego seta zakończył sprytny atak Śliwki po kontrze (25:17). Rywale rozpoczęli trzeciego seta od dobrej zagrywki i szczelnego bloku, ale chwilę wcześniej jeden z nich wpadł w siatkę i to nam został przyznany punkt. W kolejnej wymianie Czarnogórcy popełnili kuriozalny błąd - dwóch z nich wpadło na siebie i później mogli już tylko bezsilnie patrzeć, jak piłka spada na parkiet po ich stronie siatki. Trzecią piłkę też łatwo oddali, co wykorzystał Śliwka i prowadziliśmy już 3:0. Podrażniona duma dała jednak znać o sobie i ambitnie walcząc, trzykrotnie wyrównywali (3:3, 5:5, 8:8). Po trzecim remisie do akcji wkroczył Heynen. Wziął czas i ostro strofował naszych siatkarzy. Szybko dwoma skutecznymi atakami z rzędu zrehabilitował się Śliwka i nasz zespół szybko zaczął "odjeżdżać". Trener Czarnogóry poprosił o czas, gdy jego drużyna przegrywała 9:13, ale niczego to nie zmieniło. Po ataku pewnie punktującego Artura Szalpuka zaliczka "Biało-Czerwonych" wzrosła do ośmiu "oczek" (20:12). W końcówce siatkarze Czarnogóry rzucili wszystko na jedną szalę i grając na dużym ryzyku nieco zmniejszyli straty. Ostatnim rywalem Orłów w fazie grupowej będzie Ukraina. Spotkanie odbędzie się w czwartek (19.09) o godz. 20.00. W drugim wtorkowym meczu grupy D Holendrzy pokonali Estończyków 3:1 (25:22, 19:25, 19:25, 20:25). MZ Czarnogóra - Polska 0:3 (10:25, 17:25, 19:25) Czarnogóra: Gojko Cuk, Rajko Strugar, Marko Bojic, Marko Vukasinović, Ivan Jeczmenica, Milos Culafić, Voiun Cacic (L) - Aleksandar Minic, Bożidar Cuk, Blażo Milić. Polska: Dawid Konarski, Marcin Komenda, Wilfredo Leon, Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Karol Kłos, Damian Wojtaszek (L) - Jakub Kochanowski, Artur Szalpuk.