Kliknij tutaj i sprawdź nasz specjalny raport siatkarskich ME! Asystent Ferdinando De Giorgiego bardzo chłodno analizował środowe wydarzenia w Tauron Arenie Kraków. - Bardzo dużo analizowaliśmy już w trakcie meczu. Brakło po prostu jakości siatkarskiej w ataku, przyjęciu, zagrywce. Było wiele elementów, w których graliśmy słabo, a porażki nigdy nie są łatwe - ocenił Oskar Kaczmarczyk. - Jesteśmy w kraju, który kocha siatkówkę. Siatkówka dostarcza wiele emocji i niestety, nie zawsze są to emocje różowe. Po porażkach bywa ciężko, ale musimy to zaakceptować - dodał. Członek sztabu szkoleniowego reprezentacji nie krył, że zmasowana krytyka nie wpłynie dobrze na zespół. - Nadrzędnym celem dla nas są igrzyska olimpijskie - dodał, licząc przy tym, że sztab trenera De Giorgiego dostanie czas, aby zbudować zespół na turniej olimpijski w Tokio. - Te mistrzostwa w naszym wykonaniu miały dwie twarze. Porażki z Serbią i Słowenią oraz zwycięstwa z Finlandią i Estonią. Przegraliśmy z nimi, bo byli lepsi siatkarsko, na przestrzeni całego spotkania. Potencjalnie możemy grać z tymi zespołami i wygrywać. Pokazał to początek meczu z Serbią oraz pierwszy set ze Słoweńcami - mówił Interii dzień po porażce w barażu siatkarskich ME. - Mamy zawodników, którzy byliby w stanie być indywidualnościami, ale to jest sport zespołowy. My musimy pracować nad tym, aby grać równo. Każdy pojedynczy zawodnik musi być na odpowiednim poziomie. Nie obciążajmy poszczególnych zawodników presją. Nie zrzucajmy na nich winy - mówił Kaczmarczyk. - Rozmowy o liderach dla mnie nie mają sensu. Albo lider jest i się o nim nie rozmawia, albo go nie ma i się go ciągle szuka - dodał. Zdaniem asystenta selekcjonera Dawid Konarski grał z dużym obciążeniem, bo to był jego pierwszy turniej jako gracza podstawowej szóstki. Kaczmarczyk zaznaczył, że przyjdzie czas na trudne rozmowy, ale sztab jest do nich przygotowany. - Czasami trzeba wypiąć pierś, ale nie po medal, a po to, żeby przyjąć coś na klatę. Tak będzie teraz. Z wielu stron spłynie pewnie grad informacji, które można było zrobić lepiej. Musimy stanąć i powiedzieć "Tak, popełniliśmy błędy" - ocenił. Asystent włoskiego szkoleniowca przyznał, z przymrużeniem oka, że nawet w domu czekają go trudne rozmowy. Ujawnił również, że zaraz po meczu nie było żadnego spotkania z władzami PZPS. - Wczoraj było tylko symbolicznie przybicie piątki - stwierdził. Z Krakowa, Robert Kopeć