Nie odpuszcza ani nie owija w bawełnę, za co uwielbiają go fani i szanują partnerzy z drużyny. Dla rywali potrafi być mniej sympatyczny, jak w finale mistrzostw świata, w którym nasz zespół pokonał Brazylijczyków. "Canarinhos" mieli pretensje, że ich prowokował. "Mogli się popłakać i poskarżyć mamie" - skomentował "Dziku". Skąd ta ksywka? Podczas meczu Pucharu Świata z Serbią w 2011 roku popisał się niesamowitą obroną. Wskoczył na stolik sędziowski i podbił piłkę, która wydawała się już stracona. "Michał poszedł, jak dzik w żołędzie" - powiedział później Krzysztof Ignaczak. Właśnie ta akcja oddaje jego charakter. Gdy nie on, pewnie nie zostałby siatkarzem. Inspiracją byli rodzice. Tata był jego pierwszym trenerem i chyba najlepiej wie, jak ciężko i z jakim uporem musiał pracować syn, żeby przebić się przy wzroście 191 cm. Zaczynał od siatkówki plażowej. W parze ze Zbigniewem Bartmanem wygrali w 2004 roku mistrzostwa Europy i zostali wicemistrzami świata do lat 18. Rok później trafił do Polskiej Ligi Siatkówki jako zawodnik Jokera Piła. W kolejnym sezonie zdobył pierwszy brązowy medal mistrzostw Polski z PZU AZS Olsztyn. Siatkarsko dojrzał za granicą. Najpierw grał w Izraelu, a po roku przeniósł się do Volley Padwa, gdzie duży wpływ na jego rozwój miał trener Lorenzo Bernardi. Po powrocie do Polski grał w AZS Politechnika Warszawa, a największe sukcesy odnosił w Jastrzębskim Węglu (dwa brązy MP, srebro klubowych MŚ i brąz Ligi Mistrzów). Ma też na swoim koncie tytuł mistrza Turcji, ale z Halkbank Ankara pożegnał się przedwcześnie, bo po atakach terrorystycznych stracił poczucie bezpieczeństwa. Przed rokiem zdecydował się na wyjazd do Japonii i przekonuje, że była to bardzo dobra decyzja. W reprezentacji zadebiutował w meczu z Brazylią w Rio de Janeiro w 2011 roku. Pierwsze sukcesy (srebro w Pucharze Świata i brąz w Lidze Światowej oraz na mistrzostwach Europy) przyszły bardzo szybko, choć trudno było mu wywalczyć miejsce w podstawowej szóstce, bo w kapitalnej formie byli wtedy Bartosz Kurek i Michał Winiarski. Gdy dostawał szansę, potrafił ją wykorzystać. Konsekwentnie budował swoją pozycję w kadrze. Był jej częścią, gdy zdobywała mistrzostwo świata w 2014 roku, a kilka miesięcy później największy rozrabiaka w kadrze został jej kapitanem. Wciąż żywiołowo reaguje i potrafi wyprowadzić z równowagi rywali, ale przekonuje, że dojrzał i teraz nie traci już kontroli na parkiecie. Mirosław Ząbkiewicz