To mógł zrobić już tylko on. Nikt więcej. W kraju, gdzie większą popularnością cieszą się biegi długie, a ubóstwiane na całym świecie sprinty schodzą na dalszy plan, tylko on, sportowiec o sudańskich korzeniach, dawał nadzieję, że kibice lekkoatletyki na całym świecie wreszcie zobaczą w obrazie z transmisji imponująco wypełniony i entuzjastycznie reagujący stadion. I tak się stało! Katarski sport ma swojego Roberta Lewandowskiego w osobie Mutazza Isy Barszima, wielkiej gwiazdy w skoku wzwyż, dwukrotnego medalisty igrzysk olimpijskich i multimedalisty innych, największych imprez globu. 28-letni gigant został praktycznie postawiony pod ścianą, bez celu minimum - miał obronić wywalczony przed dwoma laty w Londynie tytuł MŚ. I zrobił to najpiękniej, jak tylko się dało! Jako jedyny pofrunął nad poprzeczką zawieszoną na wysokości 2,37 m i na obiekcie zapanowała istna ekstaza. To triumf ducha nad ciałem, bo Barszim wrócił do wielkiego sportu po operacji ścięgna Achillesa i od wielu miesięcy niewiele układało się po jego myśli. Do finału przystąpił z rekordem sezonu 2,29 m, uzyskanym w... eliminacjach. Od początku, gdy o godzinie 20.15 czasu lokalnego rozpoczął się konkurs skoku wzwyż, wreszcie poczuliśmy się jak na sportowym spektaklu. Wrzawa była tak wielka, że trudno było zebrać myśli. W końcu - aż chciało się wykrzyczeć! Noszący na barkach nieprawdopodobną presję i ciężar oczekiwań Barszim udowodnił, że jest sportowcem najwyższej próby. Gdy oddawał kolejne skoki, kibice na moment obniżali poziom decybeli, by po kilku sekundach zawyć tak, aby cały kraj nareszcie usłyszał, że to właśnie tutaj, od 27 września, niepostrzeżenie odbywa się druga największa impreza globu dla lekkoatletów, po igrzyskach olimpijskich. Tak, lepiej późno niż wcale. Do końca mistrzostw pozostały już tylko sobotnio-niedzielne zmagania, ale w końcu można odtrąbić sukces. "Królowa sportu", dzięki Barszimowi, doczekała się swojego momentu chwały na Półwyspie Arabskim. I tylko szkoda, że ten teatr jednego aktora, skończył się już po niespełna dwóch godzinach, a amfiteatr szybko opustoszał. I znów zapanowała ta nieznośna cisza. W tym święcie jest też polski akcent. Trenerem Barszima, o czym nie wszyscy wiedzą, jest nasz trener, Stanisław Szczyrba. Artur Gac, Doha