Jedno jest pewne: trener kadry Aleksander Matusiński zamierza dokonać dwóch zmian w składzie. Szkoleniowiec Polek mówił o tym, choć bardzo enigmatycznie, jeszcze przed eliminacjami, gdy przystał na rozmowę z dziennikarzami na tarasie hotelu Ezdan, w którym stacjonuje nasza reprezentacja. Pierwszy wybór nie zawiódł Matusińskiego. Sztafeta w składzie: Wiktor Suwara, Anna Kiełbasińska, Małgorzata Hołub-Kowalik i Rafał Omelko okazała się najszybsza w drugim półfinale. W pierwszym rekord świata pobili Amerykanie (3.12,42), a "Biało-Czerwoni" minęli metę w czasie 3.15,47. Jak udało nam się ustalić, z rozmów przeprowadzonych z zawodnikami, do zespołu na finał wejdą Justyna Święty-Ersetic i Iga Baumgart-Witan (w miejsce Anny Kiełbasińskiej i Małgorzaty Hołub-Kowalik), a duet mężczyzn pozostanie bez zmian. W awans do finału głęboko wierzyła Baumgart-Witan, co bardzo mocno wyartykułowała w rozmowie z Interią. Przy okazji uchyliła trochę kuchni tej decyzji. Okazało się, że nie została ona podjęta autorytarnie, a trener rozmawiał z zawodniczkami. - Pytał, jakbyśmy wolały. Ja i Justyna (Święty-Ersetic - przyp. AG) też miałyśmy na ten temat trochę do powiedzenia, bo z wszystkich dziewczyn mamy najlepsze wyniki indywidualne. Trener brał pod uwagę nasze sugestie i wspólnymi siłami stanęło na tym, że ewentualnie wystąpimy w finale - wyznała nasza biegaczka. Matusiński w rozmowie z nami doprecyzował, że w gronie osób decyzyjnych był także trener Marek Rożej, opiekun m.in. Joanny Linkiewicz. Na fakt ekscytacji perspektywą startu w finale sztafety mieszanej zwraca uwagę Święty-Ersetic. -Te sztafety mają coś w sobie, na pewno są bardzo widowiskowe, bo z góry nie jest określone, kto ma biegać na jakiej zmianie, więc kobiety mogą rywalizować z mężczyznami. A jeśli napierał będzie mężczyzna, to raczej wiadomo, że uda mu się wyprzedzić kobietę, gdyby nawet początkowo tracił dystans - powiedziała brązowa medalistka z Londynu w 2017 roku. Obie gwiazdy naszej sztafety są zgodne, że na treningach najważniejszym aspektem, któremu poświęcano sporo uwagi, było przekazywanie pałeczki. A, biorąc pod uwagę tę specyfikę składu, to wyzwanie jest jeszcze większe. - Najtrudniejsze było zgranie prędkości, bo my biegamy wolniej, a chłopaki troszkę inaczej kończą. Jednak myślę, że to dograliśmy i dzięki temu będziemy zyskiwać na zmianach - uspokoją Święty-Ersetic. Najpierw będzie luźne podejście, ale już na rozgrzewce zdanie sobie sprawy, że do wykonania jest kawał roboty - taki cel będzie przyświecał Baumgart-Witan. - Myślę o tym starcie bardzo pozytywnie, jako o czymś nowym i fajnym, ale jednocześnie sporym wyzwaniu - powiedziała. Jednocześnie potwierdziła, że największa trudność dotyczyła zgrania tempa przekazywania pałeczki, z uwagi na bieganie z innymi prędkościami. - Zdecydowanie tak. Ćwiczyliśmy to na zgrupowaniu w Belek i faktycznie kobiecie najtrudniej jest wyczuć tempo mężczyzny, który nabiega dużo szybciej, więc my musimy dość szybko uciekać. Zatem to jest nowość, ale na treningach wychodziło nam to całkiem fajnie. Mam nadzieję, że na bieżni też tak wyjdzie. Zwłaszcza, że my zawsze byliśmy jedną z lepiej zmieniających sztafet na świecie i mam nadzieję, że po połączeniu sił z mężczyznami, nie zatracimy tego - wierzy nasza biegaczka na 400 m, której rekord życiowy z tego sezonu wynosi 50,12. Początek finału o godz. 21.35, a skład "Biało-Czerwonych" oficjalnie będzie znany półtorej godziny wcześniej. Artur Gac, Dauha