Artur Gac, Interia: Jest pan w szoku? Konrad Bukowiecki: No jestem. W ogóle ciężko mi cokolwiek powiedzieć na temat całego konkursu. Myślałem o tym, ale brak mi słów. Łatwiej zaakceptować szóste miejsce z takim wynikiem, czy wolałby pan zamienić się z Darlanem Romanim, który z kosmicznym pchnięciem na 22,53 m był dopiero czwarty? - Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w tym konkursie nie było mnie stać na medal. I też trzeba sobie powiedzieć, że to jest smutne i przykre. To mnie bardzo deprymuje i demotywuje, bo jest słabe. To smutne, kiedy wiesz, że rywale są dużo lepsi od ciebie. Okey, wynik 21,46 m nie jest moim maksimum, bo mogłem pchnąć ponad 22 m, ale to dalej nic by mi nie dało. To, co wydarzyło się w tym konkursie, jest mi ciężko opisać słowami. Z tego, co się orientuję, medaliści osiągnęli chyba czwarty, piąty i szósty wynik w historii. Zwycięzca wyrównał trzeci wynik, a srebrny i brązowy medalista ustanowili czwarte najlepsze rezultaty w historii konkurencji. W dodatku są to najlepsze rezultaty od 1990 roku. - No i o czym my mówimy? Jednak wciąż ma pan dopiero 22 lata i jest od tych najlepszych młodszy. Zresztą sam kilkukrotnie pan powtarzał, że do czołówki dopiero dołączy. - Mam tego świadomość, tylko że ja to słyszę od was od 2015 roku, czyli odkąd zacząłem startować z seniorami. Wtedy pojechałem na mistrzostwa Europy do Pragi, tam byłem szósty i mówiono: "jesteś młody, masz jeszcze czas". No fajnie, tylko minęły cztery lata. W porządku, mam 22, to nie jest dużo, ale po prostu już chciałbym pchać dalej i zdobywać medale. Sądzi pan, że taki konkurs jeszcze może się powtórzyć? - Mam wrażenie, że takich konkursów będzie coraz więcej. Poziom pchnięcia kulą nie stoi w miejscu, tylko z roku na rok idzie, dużymi krokami, w górę. Dlatego, jak już powiedziałem, smutne to dla mnie, że mam świadomość, iż nie byłem stanie nawiązać walki o medal. Jeździ pan do Tomasa Walsha i widzi pan, jak Nowozelandczyk trenuje. Czym on i Amerykanie różnią się, że pchają znacznie dalej? - Nie wiem. Trudno mi powiedzieć, bo każdy z nas pcha inaczej. Nie ma dwóch zawodników, którzy pchają w ten sam sposób. Nawet laik gołym okiem widzi, że Crouser pcha inaczej niż Kovacs, Kovacs pcha inaczej niż Walsh, Walsh inaczej niż Bukowiecki, a Bukowiecki inaczej niż Haratyk. Jest technika obrotowa, mamy jakiś wzorzec, ale każdy dopasowuje technikę do siebie. Chłopaki, którzy tutaj zdobyli medale, na pewno są dużo bardziej niż ja doświadczeni. Są starsi i podejrzewam, że bardziej zaprzyjaźnieni ze swoją techniką. Pana technika też ewoluuje, co daje nadzieję, że za rok lub dwa pan też będzie mógł pchać 22,50 m i więcej. - Jestem zdania, że na dzień dzisiejszy jestem gotowy na ponad 22 m, ale nie na 22,90 m. I tak wydaje mi się, że w tym roku poczyniłem znaczny postęp, bo nie dość że pchnąłem "życiówkę" na 22,25 m, to... Staram się wyciągnąć jakieś pozytywy... Jest pan najlepszym Europejczykiem. O tak, trzeba wyciągać pozytywy! Cieszę się też z tego, że jestem stabilny na poziomie plus 21. To na pewno powód do zadowolenia, ale jak widać, trzeba być na poziomie 22 plus. I to nawet 22,90 plus. Z jednej strony już stawia pan przed sobą cele, z drugiej padają słowa o zdemotywowaniu i, pewnie żartobliwie, zmianie dyscypliny. - To tak tylko sobie rzuciłem. Po prostu rozmawialiśmy z chłopakami z telewizji. jeden z nich do mnie podszedł i zapytał, jaką mam życiówkę w dysku, a jak dopytałem, w czym rzecz, to stwierdził, że trzeba zmieniać konkurencję. Teraz ciężko mi o tym wszystkim mówić, naprawdę, bo jestem naprawdę zdeprymowany i wręcz smutny. Przykro mi, bo jakby dotarło do mnie, że nie było mnie stać na medal. Zawsze mówiłem sobie, że wprawdzie jestem któryś tam, ale mogłem być trzeci, mogłem być drugi lub mogłem to wygrać. A w tym konkursie trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie mogłem. Warto zauważyć, że w ogóle nie szuka pan usprawiedliwienia w kontuzji, a pana trener i tata Ireneusz Bukowiecki jeszcze przed finałem przyznał w rozmowie z Interią, że problem z prawą dłonią jest dosyć poważny. - Nie ma co na to zwalać. Z bólem palców pcham od trzech, czy czterech lat. Zgoda, bolą mnie palce... Ale uraz miał się odnowić bezpośrednio przed startem w MŚ, na przedostatnim treningu. - Tak, ale nawet nie warto o tym wspominać. Po prostu nawet gdybym był zdrowy, miał zdrowe i mocne palce, to i tak nie pchnąłbym 22,90 m. Taka jest prawda. W pewnym momencie zapachniało rekordem świata? - Ja myślałem, że ostatnie pchnięcie Crousera było właśnie rekordowe. Z kolei pchnięcie Kovacsa nie wydawało mi się aż tak długie. Już mówił o technice, ale może to w sile są kluczowe różnice? Słyszymy że Romani wyciska sztangę ważącą nawet 300 kg. - Każdy jest inny, spójrzmy na Michała Haratyka, który na siłowni jest słabszy ode mnie, a pcha dalej. Walsh też nie jest wybitnie silny, a nadrabia to techniką, trafieniem w kulę i szybkością. Romani jest piekielnie silny, podobnie Kovacs, a Crouser wolny jak żółw, ale trafia w kulę i do tego jest dosyć mocny. Ja w tym roku na siłowni jestem słaby, porównując do moich wcześniejszych lat, ale wyniki znacznie poszły do góry. Dlatego ciężko mi w tym upatrywać przyczynę. Chcę powiedzieć jasno, że nawet gdybym zrobił wszystko perfekcyjnie, to nie pchnąłbym 22,90. I to jest smutne. Czy w gronie kulomiotów, gdy się odwiedzacie, to wspólnie trenujecie, czy raczej każdy chowa swoje pomysły na trening? - Znam taką jedną, która tak robi, ale my raczej nie. Znając pana charakter, im bliżej igrzysk, ty znów będzie pan mówił o medalu? - Oczywiście, wiara nie będzie we mnie gasła, wręcz przeciwnie. Ja urodziłem się po to, żeby zwyciężać. Cały czas próbuję robić tak, żeby być najlepszym. Wiem, że po to zostałem stworzony i mogę to zrobić. Skoro byłem w stanie pchać ponad 23 metry "szóstką" (kulą o wadze 6 kg - przyp. AG) w wieku "dzieciaka", to będę w stanie pchać ponad 23 metry "siódemką", jak będę dorosły. To dorastaj. Dzięki. Mogę prosić jeszcze o jedno? Jestem żołnierzem, więc jeszcze nie kończę sezonu, b mam przed sobą start na igrzyskach wojskowych. I jeśli mogę, to też bym chciał podziękować sponsorom. Mogę? Napiszecie? Będziecie ludzie? Chciałbym podziękować moim sponsorom i trzymam kciuki za mojego dobrego kumpla w finale oszczepu Marcina Krukowskiego. Rozmawiał i notował Artur Gac, Doha