Jakub Marczyński, "Szlachetna Paczka": Jak to się stało, że podjął pan decyzję o odejściu ze stanowiska trenera kadry? Przecież to, co dzieje się teraz z naszymi chłopakami, to nie jest wina trenera. Łukasz Kruczek, trener skoczków narciarskich: - Chcąc iść naprzód, obojętnie w jakiej dziedzinie, musimy opuścić strefę komfortu, czyli takiego bezpiecznego obszaru, w którym wiemy, jak mamy się poruszać. Chcąc się rozwijać, musimy wyjść na zewnątrz, przekroczyć próg domu. Myślę, że polskie skoki też potrzebują takiego nowego otwarcia. W tej chwili już się trochę dotarliśmy ze sobą, wiemy czego po kim możemy się spodziewać. Potrzebujemy trochę więcej nieprzewidywalności, takiego świeżego impulsu, aby stawiać kolejne kroki. Objął pan prowadzenie polskiej drużyny w momencie, kiedy w skokach narciarskich panował kult jednostki - mieliśmy jednego faworyta, pozostali próbowali go dogonić. Dokonał trener rzeczy niemożliwych, bo nagle spowodował pan, że to cała drużyna zaczęła wygrywać. Jak pan to zrobił? - Trochę pomogły mi czasy, w jakich przyszło mi pracować. Kiedy ja skakałem, patrzyliśmy z chłopakami na świat z perspektywy niższego szeregu - tam mają lepszy sprzęt, lepsze warunki i w ogóle wszystko lepsze, a my jesteśmy takim kopciuszkiem i nie mamy szans. Pokolenie, której w tej chwili zaczyna skakać, to są zawodnicy, którzy już nie mają gdzieś z tyłu głowy takiego przeświadczenia, że są gorsi. Dla nich nie ma już też bariery językowej. W tej chwili całe to międzynarodowe towarzystwo, które startuje w zawodach to koledzy. Niczym się nie różnimy, mamy takie same możliwości. I to był jeden z największych kroków, które udało się zrobić na początku naszej wspólnej pracy. Ale jak sprawić, żeby chłopak który skacze i zajmuje cały czas jakieś naste miejsce, zaczął wreszcie stawać na podium? - On musi zobaczyć, że może tego dokonać. Musi zobaczyć, ze jego największy rywal niczym się od niego nie różni. I w momencie, gdy dostrzeże ten brak różnic, to następuje jakby otwarcie w głowie szlabanu, że ja też mogę wjechać na autostradę zwycięstw. "Szlachetna Paczka" daje rodzinom w potrzebie impuls do przekraczania siebie - tak jak Łukasz Kruczek polskim skoczkom. <a href="http://www.szlachetnapaczka.pl/jedenprocent?utm_source=Interia&utm_medium=Wywiad_Kruczek&utm_campaign=JedenProcent2016" target="_blank">Przekaż 1% na "Szlachetną Paczkę"</a>, by kolejne rodziny mogły zwyciężać w życiu! A jaka jest w tym wszystkim rola trenera? Co musi trener takiemu chłopakowi powiedzieć? - To zależy. Są zawodnicy, którzy już przychodzą z takim nastawieniem i nie trzeba ich w żaden sposób ukierunkowywać. A są tacy, którym trzeba to cały czas przypominać i jak kropla wody drążyć skałę. Praca z zawodnikiem i budowanie wzajemnej relacji nigdy nie jest pracą skończoną, ciągle dochodzą nowe elementy. To jest trochę tak, jakby płynąć kajakiem w górę rzeki. Póki wiosłujemy to w jakiś sposób walczymy z nurtem i posuwamy się do przodu, ale wystarczy na chwilę odpocząć i już jesteśmy zniesieni z prądem rzeki. A co to w ogóle znaczy być trenerem? - Trener to dla mnie osoba, która nie tyle wskazuje drogę, ale jest jak sufler, który podpowiada zawodnikowi z boku. Jednak ostatecznie to zawodnik podejmuje decyzję, czy z tej podpowiedzi skorzysta. Bycie suflerem to uniwersalny sposób na trenowanie sportowców? - Oczywiście inaczej pracuje się z zawodnikami całkiem młodymi. Oni potrzebują, by ich wręcz pchać w określonym kierunku. Ale kiedy zawodnik dojrzewa i nabiera doświadczenia, to te rozkazy trenera powinny właśnie stawać się bardziej takimi podpowiedziami suflera. Wtedy bardzo ważne jest, żeby nadawać z zawodnikiem na tych samych falach - kiedy występuje coś takiego jak rozumienie się bez słów, to czasami wystarczy tylko coś pokazać, szepnąć i zawodnik już tę właściwą treść, którą ma zrealizować jest w stanie dobrać sobie sam. Po prostu wyciąga ją z odpowiedniej szuflady w głowie i działa. "Szlachetna Paczka" daje rodzinom w potrzebie impuls do przekraczania siebie - tak jak Łukasz Kruczek polskim skoczkom. <a href="http://www.szlachetnapaczka.pl/jedenprocent?utm_source=Interia&utm_medium=Wywiad_Kruczek&utm_campaign=JedenProcent2016" target="_blank">Przekaż 1% na "Szlachetną Paczkę"</a>, by kolejne rodziny mogły zwyciężać w życiu! To są, rozumiem, podpowiedzi techniczne - jak skoczyć, jak się wybić. A czy trener wchodzi też czasem w rolę motywatora? - Jest takie powiedzenie, że sportowiec musi mieć czystą głowę, żeby móc wygrywać i wszystko pozostałe musi zostać gdzieś poza nim. Najlepsi zawodnicy w skokach narciarskich cały czas jak mantrę powtarzają, że dla nich najważniejsze jest czerpanie radości z tego, co robią. Kiedy potrafią cieszyć się z tego, że skaczą, że mogą przebywać chwilę w powietrzu i rywalizować to wtedy to ich samo napędza do trenowania. A kiedy zawodnik zmusza się do tego, żeby skakać to jakby stał nad przepaścią albo na początku ślepej uliczki. Wtedy właśnie jest największa rola nas, trenerów, żeby go stamtąd zabrać i żeby z powrotem zaczął odczuwać przyjemność z tego, co robi. A są takie momenty, w których trener dochodzi do wniosku, że z tego zawodnika to już nic nie będzie? - Czasem zdarza się, że siedzimy w grupie trenerów i ktoś stwierdza, że Iksiński nam tyle krwi już napsuł, że mamy go dosyć. Po czym mijają dwa dni i stwierdzamy, że powalczymy o niego, może coś jeszcze z niego będzie. Także to jest cały czas takie przeciąganie zawodnika na swoją stronę. A skoki narciarskie są do tego na tyle nieobliczalną dyscypliną sportu, że chyba nigdy nie wolno powiedzieć, że z danego zawodnika nic nie będzie. Bo forma potrafi wystrzelić nagle w przeciągu roku i co wtedy? Więc każdy zawodnik, który ma radość z tego, co robi, powinien cały czas trenować, doskonalić się i czekać na swoje przysłowiowe pięć minut. A można nauczyć się wygrywania? - Jak najbardziej. W "Szlachetnej Paczce" uczymy wygrywać rodziny, które chwilowo znajdują się w życiowym kryzysie. Co jako trener powiedziałby pan takiej rodzinie, gdyby mógł z nią pracować? - Chciałbym im powiedzieć, że porażki są rzeczą ludzką i czasami to właśnie one są zasianym ziarenkiem sukcesu. Ale dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Albo inaczej - tak długo jak walczysz, tak długo masz szansę na wygraną.