Chociaż pogoda w Lublinie nie dopisała, na trybunach wcale nie było czuć deszczowej i ponurej atmosfery. Do Lublina oprócz Polaków, licznie zjechali się także kibice Słowaków. Pochwalić jednak trzeba polskich fanów, którzy naprawdę solidnie przygotowali się na to spotkanie. Kibiców na początek powitała krótka, ale efektowna ceremonia otwarcia. O tym, że się podobała może świadczyć fakt, iż przy momentach, które robiły największe wrażenie, fani oklaskiwali artystów gromkimi brawami. Za jedną z bramek ustawiła się silna ekipa kibiców Motoru Lublin, którzy z bębnami i gniazdowym, nieustannie dopingowali "Biało-czerwonych". Piłkarze szybko zresztą dali im powody do radości. Polacy błyskawicznie wyszli na prowadzenie ze Słowacją, a na trybunach byliśmy świadkami istnego szaleństwa. Małą wpadkę zaliczył przy okazji spiker, który jako strzelca bramki wywołał nazwisko Mariusza Stępińskiego, a nie Patryka Lipskiego. Entuzjazm polskich kibiców szybko jednak został ostudzony, bo to goście dyktowali warunki gry i już w 20. minucie doprowadzili do remisu. Doping na trybunach nie ustawał, chociaż Polacy częściej musieli grać w obronie niż ataku. Do przerwy był remis 1-1, a polskich piłkarzy pożegnało głośne "Jesteśmy z wami". Na rozgrzewce przed meczem, przy wyczytywaniu przez spikera nazwisk piłkarzy, największe owacje zebrał Bartosz Kapustka. W trakcie spotkania jego gra jednak nie zachwycała i było widać, że brakuje mu regularnych występów. Nie był on zresztą jedynym piłkarzem, który wyraźnie odstawał na boisku. W tym kontekście mowa m.in. o Pawle Dawidowiczu, czy Mariuszu Stępińskim, który nie grał w klubie od marca. W drugiej połowie gra Polaków niewiele się poprawiła, a w bramce z każdą interwencją coraz bardziej niepewny był Jakub Wrąbel. Po tym meczu pojawił się naprawdę duży znak zapytania, czy nie lepiej między słupkami radziłby sobie Bartłomiej Drągowski. Druga bramka dla Słowaków wisiała w powietrzu i stała się faktem na niespełna 15 minut przed końcem meczu. Marcin Dorna na ostatnie minuty postawił więc wszystko na jedną kartę i wysłał do boju ofensywnych zawodników. Nie przyniosło to jednak efektów i w pierwszym meczu na Euro U21, "Biało-czerwoni" musieli pogodzić się z porażką. Mało doceniania przed turniejem ekipa Słowaków udowodniła natomiast, że nie bez powodu z jej drużyny aż pięciu piłkarzy gra w seniorskiej drużynie narodowej. Prawie 15 tysięcy kibiców na trybunach mogło być zawiedzionych tym, co zobaczyli w pierwszym meczu reprezentacji Polski na MME. Piłkarzy pożegnało gromkie "Jesteśmy z wami", ale nie ma co ukrywać, że z taką grą, Polakom będzie bardzo trudno walczyć o wyjście z grupy. Słowacy natomiast po meczu utonęli w radosnych objęciach, bo dla nich wygrana z Polakami, to kapitalny początek mistrzostw. Zawodnikiem spotkania został Stanislav Lobotka, na którego grę patrzyło się w Lublinie z wielką przyjemnością. Z Lublina, Adrianna Kmak Zobacz terminarz Euro U21