Obaj łącznie są warci ponad 200 mln euro, ale to Cristiano Ronaldo w trzy minuty udowodnił, dlaczego ma prawo być piłkarskim egoistą. Strzelił bramkę, zaliczył asystę i wprowadził Portugalię do finału Euro 2016. W pierwszej połowie lepszy był jednak Gareth Bale, ale na końcu to Walijczyk musiał gratulować koledze z Realu Madryt.
Wystarczył rzut oka na wychodzące z tunelu drużyny, by tylko utwierdzić się w przekonaniu, co do różnicy charakterów Cristiana Ronalda i Garetha Bale’a.
Portugalczyk wyprowadził swoją drużynę, bo gdyby ktoś odebrał mu opaskę kapitana, to po takiej potwarzy byłby pewnie w stanie zrezygnować z kadry. Z kolei podczas hymnów, gdy niemal wszyscy Portugalczycy stali objęci, Ronaldo stał sam, na baczność. Indywidualista w każdym calu.
Za to Bale wyszedł z tunelu jako jeden z ostatnich i nie wyglądał na zawodnika, którego koszulki nosi zdecydowana większość walijskich dzieciaków.
I podobnie było na boisku. Ronaldo przyjmował swoją pozycję i wymachiwał rękami do kolegów, by mu podali. A gdy któryś wybierał inne rozwiązanie, musiał być gotowy na złość gwiazdora Realu Madryt.
Z kolei Bale cofał się do rozgrywania piłki nawet pod linię środkową, zmieniał strony boiska i nie wykonał chyba żadnego gestu, po którym można byłoby go posądzić o wywyższanie się nad kolegami.
Gra Ronaldo mogła irytować, ale nie można mu zarzucić lenistwa. W obronie gonił rywali, próbował zakładać pressing, ścigał się także z Balem, choć to nie lada wyzwanie.
W pierwszej części Walijczyk potrzebował sześciu metrów, by minąć rywala i dwa razy dograć piłkę ze skrzydła. Sam też zabrał się z piłką na swojej połowie, przebiegł niemal pół boiska i oddał jedyny celny strzał w pierwszych 45 minutach. W najlepszej sytuacji Walijczyk jednak spudłował z 14. metrów.
Ronaldo też miał okazję, ale naciskany uderzył niecelnie. W większości Portugalczyk oglądał tylko, jak piłkę sprzed nosa wybija mu James Chester.
Po pierwszej części UEFA podała po pięciu zawodników z obu drużyn, którzy przebiegli największy dystans. Na czele był Adrien Silva (6,1 km), Bale w drużynie walijskiej był piąty (5,01), a Ronaldo w ogóle nie załapał się do zestawienia.
Druga połowa to był już zupełnie inny mecz, który trwał bardzo krótko, bo w trzy minuty zakończył go Ronaldo. Najpierw w piękny sposób wyszedł do uderzenia głową i przymierzył nie do obrony, a za moment dograł (strzelił?) w kierunku Naniego, który zdobył bramkę i dzięki temu Ronaldo zaliczył asystę.
Później Portugalczyk świetnie uderzył jeszcze z wolnego, podczas gdy Bale biegał, szarpał, ale wielkich korzyści to nie przyniosło. Raz też stracił piłkę, czego o mały włos Walia nie przypłaciła bramką.
Z kolei Ronaldo miał jeszcze jedną okazję do zdobycia gola, ale trafił w boczną siatkę.
Teraz Bale z kolegami jadą do domu świętować największy sukces w historii walijskiej piłki, a Ronaldo przygotowuje się do finału. Rywalem będą Niemcy lub Francuzi.
Strzały: 7 - 5
Strzały celne: 1-2
Procent celnych podań: 77-72
Dryblingi: 1-1
Wygrane pojedynki powietrzne: 3-0
Za www.whoscored.com