Mistrzostw Europy we Francji prawie nie widać. Nie ma wielkich reklam, flag i atmosfery piłkarskiego święta. Są strajki, zamachy i ogólne zniechęcenie. Gdyby nie zagraniczni kibice, trudno byłoby się zorientować, że trwa piłkarskie święto. Wyjeżdżając z Polski Euro 2016 czuło się na każdym kroku. We Francji, jeśli nie trafi się na strefę kibica, trudno zorientować się, że turniej jest rozgrywany właśnie tutaj. Nie ma znanych z naszych ulic wielkich reklam z piłkarzami, w oknach nie ma trójkolorowych flag. - Ludzie mają ważniejsze sprawy, niż piłka, każdy martwi się o siebie - mówi Maurice, właściciel niewielkiego hotelu pod Niceą. Tłumaczy, że jego rodacy przyzwyczaili się do przywilejów socjalnych, które władza chce im zabrać w obliczu kryzysu. - Dlatego są strajki i Euro nic tutaj nie zmieni, chyba, że będzie gorzej - mówi i na drugi dzień okazuje się, że ma rację. Strajkowali kolejarze, taksówkarze, część komunikacji miejskiej. Bezradni kibice i dziennikarze otwierali szeroko oczy ze zdumienia. Podobnie było przy wejściu na stadion. Podczas trzech kontroli, nikt nawet nie zadał sobie trudu by mnie przeszukać. Pan poklepał mnie po plecach i kieszeniach, ale do zawieszonej na pasku sporej saszetki z kamerą nawet nie zajrzał. Mogłem wnieść tam cokolwiek. W obliczu stanu wyjątkowego i zagrożenia zamachami, czujność ochrony jest zastraszająca. Przed meczem z Niemcami kontrola była już dokładniejsza, ale z tego co widziałem, trafiłem akurat na wyjątkowego ochroniarza. Może dlatego, że na plakietce, miał napis "Algieria". W Paryżu o Euro przypomina wielka piłka na wieży Eiffla i pobliska strefa kibica. Prócz tego i spacerujących zagranicznych fanów, trudno znaleźć jakiekolwiek piłkarskie akcenty. - W Polsce było super, wszyscy żyli futbolem i dbali o kibiców, tu jest odwrotnie - narzekają niemieccy fani po meczu z Polską. Ich opowieści o kłopotach we Francji... napawają nas dumą, bo ciągle chwalą turniej z 2012 roku. - Ten turniej jest chyba tylko dla turystów, ale mam wrażenie, że wszystkim tu przeszkadzam - mówią ze smutkiem. Po meczach wracają do Niemiec, u siebie mają podobno więcej Euro niż we Francji. Po prawie dwóch tygodniach tutaj, jestem w stanie im uwierzyć. Z Paryża, Piotr Chołdrych