Ulice Saint-Denis tuż po pierwszym meczu turnieju. Nikt nie śpiewa, nie tańczy, ulicami z wolna płynie rzeka zmęczonych kibiców. - Jestem rozczarowany, ale najważniejsze, że wygraliśmy, choć męczyliśmy się strasznie - mówi Mathieu. Nie możemy dłużej pogadać, bo jego zmęczona dziewczyna chce już iść do domu. Większość fanów gospodarzy wypowiada się w podobnym tonie. - To dopiero pierwszy mecz, nie ma co się ekscytować - mówi Henry. Na głowie ma trójkolorowego, pluszowego kurczaka, ubrany jest w koszulkę reprezentacji, ale, jak większość, na plecach nie ma nazwiska żadnego z piłkarzy. Francuzi przed turniejem wyraźnie nie mieli idola. Od czasu do czasu przebija się ktoś z napisem Pogba i to tyle. - Było pięknie, zagraliśmy dobry mecz i zagraliśmy do końca - deklaruje jeden z rumuńskich fanów. - Trochę szkoda, że przegraliśmy, ale zdobyliśmy bramkę, było lepiej niż się spodziewałem - kończy z uśmiechem na twarzy. - Ja jestem zadowolony i dumny z naszych piłkarzy, mamy jeszcze dwa mecze - dodaje jego jego kolega. Rumuni pokazali się dobrze ze strony kibicowskiej. Momentami ich doping zagłuszał stadion pełen gospodarzy. Po meczu było już jednak cicho, spokojnie i sennie. Na początek z wielkiej chmury spadł mały deszcz i Paryż poszedł spać spokojnie. Od rana zaczęło za to naprawdę padać i pogoda dostosowała się kibiców. W stolicy Francji turniej dopiero nabierze rumieńców. Polscy kibice z pewnością pomogą rozkręcić tu imprezę... Piotr Chołdrych, Paryż