Maciej Słomiński, Interia: Gdy rozmawialiśmy rok temu, na początku pandemii był pan zawodnikiem Panathinaikosu Ateny. Przygoda z "Koniczynkami" trwała tylko rok, dziś gra pan na Węgrzech. Joao Nunes, piłkarz Puskas Akademia: - Panathinaikos ma piękną historię, ale mnie interesowało granie, a nie bycie w klubie o znanej nazwie. W lidze greckiej wystąpiłem tylko 11 razy. Wciąż pojawiały się nowe problemy, każdy dzień przynosił nowe zamieszanie, w tym finansowe. Narastał konflikt między trenerem, a dyrektorem sportowym, w końcu ten drugi został zwolniony. Już pod koniec sezonu wiedziałem, że chcę odejść, szybko udało się dogadać z Puskas Akademia. To klub z rodzinnej miejscowości węgierskiego premiera Viktora Orbana. - Zgadza się, klub bardzo młody, założony 16 lat temu przez Viktora Orbana, który nie był wtedy premierem. Początkowo klub szkolił tylko młodzież, potem pojawiła się piłka seniorska. Puskas Akademia to klub perfekcyjnie zorganizowany. Stadion Pancho Arena lśni nowością, mamy około 10 płyt do treningu, siłownię, halę do futsalu i koszykówki. Niczego nam nie brakuje, każdy piłkarz powinien sobie życzyć takich warunków do treningu. Klub ma siedzibę w Felcsut, wsi która ma niecałe dwa tysiące mieszkańców. - Mieszkam w Budapeszcie, mieście bardzo pięknym. Do ośrodka treningowego mam 40 minut drogi autostradą. Nie narzekam. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Jak wypada porównanie polskiej Ekstraklasy z ligą węgierską? - Poziom sportowy jest zbliżony, główna różnica polega na tym, że w Polsce gra się bardziej fizycznie, na Węgrzech natomiast zespoły nastawiają się bardziej na posiadanie piłki. Nie jest rzadkością, gdy jakaś drużyna ma piłkę minutę czy dłużej. Czy temat meczu Węgry - Polska jest obecny w tamtejszych mediach? - Nie wiem, ciężko mi cokolwiek zrozumieć, co piszą tutejsze gazety. Węgierski to bardzo trudny język, na razie udało mi się opanować tylko podstawowe boiskowe zwroty: lewo, prawo, przód, tył. Temat czwartkowego meczu jest obecny w szatni naszej drużyny. Dwóch kolegów z mojego zespołu zostało powołanych na spotkania eliminacyjne. To 23-letni utalentowany bramkarz Balazs Toth, myślę że w bramce stanie jednak Peter Gulacsi z RB Lipsk. Drugi zawodnik powołany z Puskas Akademia to pomocnik Krisztian Geresi, wypożyczony z Fehervar, klubu który kiedyś nazywał się Videoton. Trzymam kciuki za Geresiego, który przez dwa lata był wykluczony z gry z powodu kontuzji, teraz wraca do formy. Węgrzy mówią, że mecz z Polską będzie zdecydowanie najtrudniejszy z trzech spotkań, które ich czekają na początek eliminacji. W pozostałych dwóch rywalami będą Andora i San Marino, wtedy włoski selekcjoner Marco Rossi zastosuje zapewne rotacje. Musi jednak uważać, w 2017 r. Węgrzy przegrali na wyjeździe z Andorą 0-1. Jak wygląda sytuacja z koronawirusem na Węgrzech? - Jeśli chodzi o piłkę nożną, to zawodnik zarażony musi być odizolowany od reszty zespołu na cztery tygodnie. Życie wygląda bardzo podobnie jak w Polsce, jestem na bieżąco, moja dziewczyna jest Polką. Wszystko jest pozamykane, restauracje serwują dania tylko na wynos. Długo było inaczej, nawet gdy Węgrzy zamknęli granice, wiele miejsc było wciąż otwartych. Jednak gdy liczba zarażeń wzrosła nie było innego wyjścia niż lockdown.