Zdania po debiucie Paulo Sousy są podzielone. Mimo olbrzymiej liczby mankamentów w grze polskiego zespołu, nikt nie wysnuwa oczywiście daleko idących wniosków i nie rzuca na stos portugalskiego selekcjonera. Odwrócenie losów spotkania, odrobienie najpierw dwubramkowej straty, a potem doprowadzenie do remisu 3-3, głównie dzięki kunsztowi Roberta Lewandowskiego, przykrywają ogrom wątpliwości. Dziennikarze gryzą się jeszcze w język, czołowi piłkarze, widząc błędy raczej wypowiadają się o nowym etapie reprezentacji w pozytywnych słowach, prezes PZPN i pomysłodawca zmiany na stanowisku trenera kadry, jak zawsze był aktywny na Twitterze po zakończeniu spotkania i też stara się wyciszać pomruk pojawiającego się tu i ówdzie niezadowolenia. Bo remis w Budapeszcie na nic jeszcze konkretnie nie wpływa. Z naszym głównym rywalem o drugie miejsce w grupie gramy bowiem jesienią u siebie, a marzycieli o wyprzedzeniu Anglików nie była raczej jakaś duża liczba. I po spotkaniu na Puskas Arenie z pewnością jeszcze bardziej się skurczyła. Polacy, nic się nie stało? Wiemy na jakim koniu jeździ łaska kibica. Sousa za mocno pogrzebał zarówno w składzie jak i wizji jaka narodziła się w jego głowie gdy wchodził na "biało-czerwony" pokład. Nasz statek szybko wpadł w sztorm i ledwo się z niego wydostał. W trudnym momencie selekcjoner sięgnął po odsuniętego przez siebie pierwotnie wice-kapitana Kamila Glika, ożywił grę Kamilem Jóźwiakiem, na którego odważnie postawił Jerzy Brzęczek, ratował się Krzysztofem Piątkiem, który też zrobił sporo dla poprzednika nowego szkoleniowca. <a href="https://www.polsatsport.pl/wiadomosc/2021-03-27/iwanow-polacy-nic-sie-nie-stalo/?ref=slider" target="_blank">Czytaj całość na stronie Polsatu Sport</a><a href="https://www.polsatsport.pl/wiadomosc/2021-03-27/lukasz-skorupski-zakazony-koronawirusem/?ref=powiazane"></a> Bożydar Iwanow