Mecz z Węgrami okazał się porażką dla... wszystkich. W konsekwencji przegranej reprezentacja Polski straciła szanse na rozstawienie w barażowym półfinale, piłkarze i selekcjoner Paulo Sousa musieli zmierzyć się z krytyką, celem ataków stał się nawet Robert Lewandowski. Ponadto padła Twierdza Narodowa, a PZPN stracił miliony. A wszystko w jeden chłodny, listopadowy wieczór. Żal i fatalne nastroje po Węgrach W fatalnych nastrojach wciąż są główni antybohaterowie meczu z Węgrami, czyli piłkarze, którzy we wtorek rano rozjechali się po całej Europie. Większość z nich swoje samoloty miała w południe, tak jak Kamil Glik i Piotr Zieliński, którzy wspólnie polecieli do Neapolu, czy Matty Cash i Jan Bednarek, którzy udali się do Anglii. Opuszczający hotel zawodnicy nie mieli ochoty na rozmowy, chociaż nieoficjalnie przyznawali, że po meczu są wściekli. Nie tylko na siebie, ale także na selekcjonera. - Dopiero teraz widzimy, ile straciliśmy. Trzeba było się nie oglądać na nikogo i grać jak o awans. Ale teraz to można już sobie tylko pogadać... - powiedział jeden z piłkarzy. Inny dodał: "Niektórzy byli zaskoczeni składem. Szkoda kilku decyzji, tych z Robertem, Kamilem i "Zielem". Dziwne było także wystawienie po przerwie Przemka Frankowskiego na "dziesiątce", na której on... nigdy nie grał". Zasady plebiscytu As Sportu 2021 możesz przeczytać w tym miejscu.By przejść do głosowania - kliknij w tym miejscu! Spore poruszenie wywołała także środowa publikacja Interii. Według naszych informacji o to, aby Robert Lewandowski nie wystąpił w meczu z Węgrami, poprosił... sam Lewandowski. To zirytowało nie tylko innych kadrowiczów, ale także prezesa PZPN Cezarego Kuleszę. W efekcie jeszcze w środę Lewandowski zadzwonił do Kuleszy i tłumaczył powody swojej decyzji, a niecałą godzinę później PZPN opublikował oświadczenie napastnika Bayernu Monachium. Niesmak jednak pozostał... Olbrzymie finansowe straty PZPN Trudno się dziwić wzburzeniu Kuleszy, bo Polska straciła nie tylko rozstawienie w barażach oraz poddała Twierdzę Narodową. W związku z poniedziałkowym blamażem straty poniesie też PZPN. Gdyby spotkanie barażowe zostało rozegrane w Warszawie, związek zarobiłby nawet kilkanaście milionów złotych, bo ze względu na prestiż meczu prawdopodobnie podniesione byłyby ceny za bilety. Do tego dochodzą zapisane w umowach sponsorskich premie. Docelowo strata może być jeszcze wyższa, bo gra u siebie dawałaby Polsce dużą przewagę. A tej - jak wiadomo - już nie mamy. Na końcu drogi jest jeszcze większa kasa, czyli premia za awans. Ta sięgnie ok. 10 mln dolarów. Kulesza spotka się w Sousą Jak ustaliliśmy, we wtorek rano, tuż po porażce z Węgrami, miało dojść do spotkania selekcjonera z prezesem PZPN. Trener nie pojawił się jednak w siedzibie federacji na Bitwy Warszawskiej, bo zaplanowane trzy dni wcześniej rozmowy zostały w ostatniej chwili odwołane. Jak dowiedziała się Interia, do spotkania dojdzie jeszcze w listopadzie, prawdopodobnie już po losowaniu barażów. Z pewnością nie ma jednak mowy o nerwowych ruchach. Sousa - którego umowa po meczu z Andorą uległa automatycznemu przedłużeniu - poprowadzi kadrę w marcu przyszłego roku. Sebastian Staszewski, Interia