"Messi i Ronaldo są najlepsi, ale żaden z nich nie gra jak Iniesta" - zdanie dziennikarza "Marki" to kolejna, karkołomna próba rozwiązania relacji między trójką finalistów ostatniej edycji "Złotej Piłki". Andres, typ absolutnie niemedialny nie został doceniony wobec tych, którzy mają armaty w nogach. Za mało goli, za mało szumu, za wiele zwyczajności - to defekty gracza z numerem 8, który w minioną niedzielę zahipnotyzował 86 tys ludzi na Camp Nou. Do Barcelony wybrałem się przypadkiem, zupełnie wakacyjnie i towarzysko. 8-letni syn zmusił mnie jednak, bym nawet podczas przerwy w pracy nie porzucił myśli o piłce. Idolami Janka są Ronaldo i Messi, z oczywistych względów. Zamiast wałęsać się po Ramblas postanowił wykorzystać unikalną okazję by zobaczyć na własne oczy tego drugiego. Zażądał koszulki Barcelony z numerem 10, w której miał zamiar zameldować się na Camp Nou. Tak jak tłum dzieciaków z Hiszpanii i kilku innych stron świata - wczesna pora rozgrywania spotkania z Getafe okazała się wyjątkowo prorodzinna. Szczególnie dla Chińczyków. Wpatrzony w Messiego Janek nawet nie zauważył genialnego podania od Iniesty, po którym Alexisowi Sanchezowi nie pozostało nic innego niż wpakowanie piłki do siatki. W 23. kolejce Primera Division chilijski napastnik lidera ligi zdobył swoją bramkę numer 1. Iniesta podawał też do Thiaga Alcantary przy golu na 2-0, tak niezwykłym dla Janka, bo wbitym przez piłkarza, dla którego pojawił się na Camp Nou. Z upływem minut mówiące różnymi językami dzieci zgromadzone na Camp Nou zaczęły jednak dostrzegać, że magiem futbolu jest zupełnie kto inny. Kiedy w pewnej chwili piłka przelatywała nad głową Iniesty, 86-tysięczny tłum nie dawał mu szans w starciu z znacznie lepiej ustawionym Borją. Andres wyciągnął stopę w nienaturalny sposób, a posłuszna futbolówka zawisła na niej tak, że nawet pomocnik z Getafe patrzył na to z rozdziawionymi ustami. Od czasów Zinedine'a Zidane'a nie widziałem czegoś podobnego. Na trybunach Camp Nou Janek i wielu jego rówieśników w jednej chwili pojęło, że futbolowe misterium to coś znacznie bardziej złożonego niż pakowanie piłki do siatki. Iniesta pozostał królem tego meczu do końca. Cuda, których dokonywał z piłką poruszyły serca kibiców reagujących zwykle jak publiczność teatralna, a nie piłkarska. Na jego tle Messi wyglądał niemal jak średnio zdolny wyrobnik - zdobył jednak bramkę w 13. kolejnym meczu. "Mieliśmy maga w żółtych butach z numerem 8 na plecach" - stwierdził Andoni Zubizarreta. Oczywiście jeden mecz to za mało, by wracać do debaty: kto jest najlepszy na świecie? Trener Borussii Dortmund Juergen Klopp uważa, że bezdyskusyjnie Messi, który, jego zdaniem, bez Xaviego i Iniesty straciłby jednak sporą część swojej wartości. Być może bardziej palącym pytaniem niż to: "jak wyglądałaby drużyna Tita Vilanovy bez Argentyńczyka", jest: "jak wyglądałby Argentyńczyk bez niej?" Skłania do tego brak sukcesów Albicelestes. Bez Messiego nie ma goli, ale bez Iniesty nie ma gry. Ktoś siedzący obok nas na meczu z Getafe zauważył, że w chwili, gdy Andres wygrał pojedynek z Borją, sędzia powinien zagwizdać ostatni raz. Janek rozstrzygnął ten problem po swojemu. Kiedy wróciliśmy do sklepu przy Ramblas, w którym od dwóch dni dumał nad wyborem między koszulką Messiego i Ronalda, stanął i powiedział: "tato, kup mi koszulkę Iniesty, tamtych mają wszyscy moi koledzy".Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego