Marcin Wąsiak w latach 2012-2020 był prezesem Ruchu Radzionków. W tym czasie jednym z jego dylematów był fakt, że Ruch i Barcelona często grały tego samego dnia i nie można być w dwóch miejscach na raz. Dziś Wąsiak pracuje w Tarnowskich Górach jako kierownik oddziału OVB, jednej z największych w Europie firm doradztwa finansowego Paweł Czado, Interia: Jak narodziła się miłość do Barcelony?Marcin Wąsiak: - Powiem, że... dziwnie. Tak naprawdę zostałem jej kibicem, po jednej z największych jej klęsk czyli po finale Ligi Mistrzów w 1994 roku kiedy przegrała z Milanem aż 0-4. W każdej lidze miałem drużynę, którą lubiłem, jak to 14-latek. Ta porażka zostawiła we mnie ślad. Nie wiem: może zrobiło mi się ich żal? Fanie grali, ale polegli ale właśnie od tego momentu zacząłem mocno im kibicować. Coraz mocniej. To był przełomowy moment.Czasem jakaś drużyna super gra, wszystko wygrywa, grono jej fanów rośnie, mówi się o nich wtedy, że są "kibicami sukcesu". Ze mną było odwrotnie: dołączyłem po wielkiej porażce...Pierwszy wielki idol w Barcelonie to...- Ronaldo! Dlatego do dziś twierdzę, że prawdziwy Ronaldo jest tylko jeden. Do dziś żałuję, że jego przygoda z Barceloną trwała tak krótko [Brazylijczyk grał dla niej tylko w sezonie 1996/97. W 37 ligowych meczach zdobył 34 gole, potem przeszedł do Interu Mediolan, przyp. aut.]Jak to się stało, że zacząłeś za Barceloną jeździć?- To się zrodziło w faktu, że w Katowicach, na Górnym Śląsku zebrała się fajna grupa ludzi, którzy jej kibicowali. To było około 2002 roku. Nie wszystkie mecze Barcelony były jeszcze w telewizji. Niemniej zaczęliśmy się spotykać w Katowicach, w różnych lokalach żeby wspólnie pooglądać jej mecze. Głównie właśnie Grand Derby, ale nie tylko.Wtedy pojawiła się w Polsce idea założenia oficjalnej polskiej Penyi [klubu kibica. Jej członkowie to cules. Słowo oznaczające po kibiców Barcelony to po hiszpańsku... "tyłki". Wzięło się z historycznego stadionu Camp de la Industria. Fani zasiadali tam na drewnianych ławkach bez oparć. Patrząc na tłumy kibiców od tyłu widać było tylko... rzędy pośladków, przyp.aut.]. Pierwotnie miała nawet powstać w Katowicach, ale inni to ubiegli. Została założona w Poznaniu [Fan Club Barça Polska, stowarzyszenie zarejestrowane we wrześniu 2005 roku, była to Penya nr 1782, przyp.aut.]. Zostałem jednym z pierwszych jej członków, mam numer 90. Nasza Penya jest właściwie największa na świecie. Z reguły są małe, mają kilkunastu, kilkudziesięciu członków. A wasza?- Pandemia spowodowała, że liczba członków się zmniejszyła, nie wszyscy opłacali składki. Wcześniej było ich około 1700, teraz jest 942. Ale myślę, że to nadal największa Penya na świecie (uśmiech). Muszę dodać, że logo naszej penyi wmurowane jest w Camp Nou.Pierwszy mecz Barcelony obejrzany na żywo?- Z Sevillą w 2007 roku. To był drugi oficjalny wyjazd polskiej Penyi do Barcelony. Od tego czasu widziałem wiele jej meczów. Teraz Penya organizuje kilkanaście wyjazdów w sezonie. Zacząłem jeździć za Barceloną po Europie, na mecze Ligi Mistrzów. Przy okazji zwiedzam miasto, poznaję inną kulturę. Lubię to. Za Barceloną byłem m.in. na Celtic Park w Glasgow, na Wembley gdzie odbył się mecz z Tottenhamem, w Turynie, w Rzymie, Dortmundzie, Eindhoven, Amsterdamie, Paryżu czy w Pradze. A w Polsce na jakimś meczu Barcelony byłeś?- W 2013 roku w Gdańsku, na towarzyskim meczu z Lechią.Oficjalny debiut Neymara w Barcelonie! Też byłem, syn mnie wyciągnął.Fajnie było. Lubię te wyjazdy, mnie interesują stadiony, cieszę się kiedy mogę na nich być i oglądać mecz.Spotkałeś kiedyś jakiegoś idola z Barcelony?- Nie zdarzyło się. Żałuję, że nie byłem na promocji książki Christo Stoiczkowa w Polsce, ale zabrakło czasu. W Barcelonie tych gwiazd raczej na ulicy nie spotkasz. Nie zapuszczają się zazwyczaj do centrum, wiedzą, że nie mieliby życia. Każdy kibic takiego piłkarza od razu chciałby zaprosić na kolację i spędzić z nim trochę czasu. Mile wspominam za to wydarzenie, które Barcelona organizuje raz do roku czyli trening otwarty dla publiczności. Chodzi o pierwszy styczniowy trening, około Trzech Króli. Tam może być piłkarzy bliżej, byłem na takim treningu. To niesamowite, że na zajęcia gdzie piłkarze grają w kółeczku w dziadka potrafi przyjść dwadzieścia tysięcy ludzi!Musimy chwilę pogadać o Leo Messim. Co sądzisz o jego konflikcie z klubem? Jego czas w Barcelonie mija?- Ten temat budzi wśród kibiców Barcelony duże namiętności. U mnie to się... zmienia. Dziś widzę inny poziom zaangażowania Messiego natomiast przed sezonem jego postawa bardzo mi przeszkadzała. Zawsze wyznawałem zasadę, że można być nie wiadomo jak wielkim piłkarzem, ale zawodnik, choćby nie wiem jak wspaniały, nie może być większy niż klub. U nas też: Cieślik w Chorzowie czy Deyna w Warszawie to legendy, którym należą się pomniki. Ale Ruch, Legia, istniały przed nimi i będą istnieć po nich. Postawa Messiego mi się więc nie podobała, bo to on, jako najlepszy piłkarz powinien ciągnąć ten wózek, do tego - nie zaglądając do portfela - najlepiej opłacany. I to inni przy nim powinni wygrywać a nie on przy innych... Niemniej teraz cieszę się, bo widzę, że jego postawa się zmieniła. Nie jest już obrażony na cały świata, nie macha rękami. Jest z drużyną Ciągle może mnóstwo dać Barcelonie, widać, że podobają mu się młodzi, którzy wchodzą do drużyny. Przed tym sezonem nie miałem względem Barcelony żadnych wielkich oczekiwań, chciałem tylko żeby zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów. A teraz jak wygra w sobotę będzie mistrzem! Jestem o tym przekonany.No właśnie: jak widzisz najbliższe El Clasico?- Bukmacherzy obstawiają zwycięstwo Barcelony, tego się trzymam (uśmiech). Nie przegrała w tym roku żadnego meczu, jeden głupi remis z Kadyksem. Wierzę, że w Madrycie wygrają. Z tych młodych w Barcelonie który podoba ci się najbardziej?- Ansu Fati! Widziałem go na żywo w Dortmundzie. Jest niesamowity, ma nieprawdopodobny power i moim zdaniem teraz bardzo go w drużynie brakuje [w listopadzie 2020 roku, w meczu z Betisem Sewilla uszkodził łąkotkę w lewym kolanie, trwa rekonwalescencja, przyp.aut.]. No i Pedri! Robi dziś taką robotę, że jeszcze niedawno nikt by się tego nie spodziewał. A przecież jeszcze niedawno grał w II lidze, w Las Palmas. W trakcie jednego sezonu tak poszedł w górę, zmieniło się wszystko: wychodzi w podstawowym składzie Barcelony i podstawowym składzie reprezentacji!A jaki jest twój stosunek do Realu? Czy dla Barcelony byłoby dobrze żeby Real był silny czy wręcz przeciwnie?- Lepiej żeby był silny albo nawet bardzo silny, ale zawsze... o jeden punkt gorszy (uśmiech)! Mam wielu kolegów wśród kibiców Realu. Ale częściej oni do mnie piszą po porażkach Barcelony niż ja do nich po porażkach Realu. Poprzez moją działalność w sporcie, pracę w Ruchu Radzionków nauczyłem się, że nie ma co się śmiać z czyjejś porażki, lepiej patrzeć na siebie. Kiedy przychodziły Gran Derbi zawsze przeszkadzało mi, że nie mógł w nich zagrać ważny piłkarz Realu, choćby Ramos. To tak ważne wydarzenie, że wszyscy najlepsi po obu stronach powinni zagrać. Wiadomo, że nie zawsze się da, ale takie zwycięstwo smakuje najbardziej. rozmawiał: Paweł Czado