Legia Warszawa porzuciła kontuzjowanego Lewandowskiego Decyzja Legii Warszawa o rezygnacji z Lewandowskiego obrosła już wieloma mitami. "Po co nam Lewandowski, mamy Arrubarrenę" - miał powiedzieć ówczesny dyrektor sportowy, Mirosław Trzeciak. Faktem jest jednak, że nikt nie przypuszczał wówczas, że Legia ma w swoich szeregach późniejszego najlepszego piłkarza globu. Mistrzowie Polski myśleli, że rezygnują z chłopaka, jakich wielu. Tymczasem dla Lewandowskiego był to cios, który omal zakończył jego karierę. 18-latek był przytłoczony śmiercią ojca, kontuzją i rezygnacją klubu. Sam opisywał to zdarzenie, jako jeden z najtrudniejszych dni w jego życiu. - Nawet nie zadali sobie trudu, by wysłać trenera lub dyrektora technicznego, by mnie powiadomić. To był jeden z najgorszych dni mojego życia. Mój tata odszedł. Moja kariera się zawaliła. Po usłyszeniu nowiny poszedłem do mojej mamy, czekającej w aucie. Od razu widziała, że coś jest nie tak. Nie mogłem nic poradzić... Zacząłem płakać - opisywał ten moment w tekście dla "The Players Tribune" sam Lewandowski. Dzień, w którym Legia zrezygnowała z Lewandowskiego był przełomowym wydarzeniem w jego życiu. Mógł ostatecznie pogrążyć jego karierę. Zamiast tego - wzmocnił psychicznie napastnika, dając mu siłę do walki z kolejnymi przeciwnościami losu. Spotkanie z Juergenem Kloppem Po wyjeździe za granicę Lewandowski miał wyjątkowe szczęście. Kto inny na "dzień dobry" trafia na takich fachowców jak Juergen Klopp i Pep Guardiola? Później "Lewy" miał jeszcze do czynienia z Carlo Ancelottim, Juppem Heynckesem, czy Hansim Flickiem. Jednak żaden nie wywarł na niego takiego wpływu jak właśnie Klopp. Najlepiej oddać zresztą głos samemu Lewandowskiemu. - Po bolesnej porażce z Marsylią w Lidze Mistrzów - przegraliśmy chyba 0-3 - poszedłem się z nim zobaczyć. Powiedziałem: "Juergen, musimy porozmawiać. Powiedz, czego ode mnie oczekujesz". Nie pamiętam wszystkiego co mi powiedział, ale dzięki jego słowom i mowie ciała porozumieliśmy się. To była znakomita rozmowa. Trzy dni później strzeliłem hat-tricka i asystowałem przy kolejnej bramce przeciwko Augsburgowi. Wygraliśmy 4-0. To był punkt zwrotny. Odblokowałem się mentalnie. Myślę, że [Juergen] miał coś z mojego ojca - opowiadał Lewandowski. Napastnik zwracał też uwagę na to, jak trener Borussii Dortmund pomógł mu w opanowaniu pod bramką rywala oraz rozwinął jego umiejętności - dzięki grze za plecami Lucasa Barriosa. To doświadczenie znacznie poszerzyło świadomość taktyczną Lewandowskiego, o czym niejednokrotnie wspominał w wywiadach. Gol na Euro 2012 Cóż to była za radość kibiców w całej Polsce! Długo wyczekiwane Euro 2012, którego byliśmy gospodarzem. Mecz otwarcia, do którego reprezentacja Franciszka Smudy przygotowywała się przez trzy lata. Ogromne nadzieje, rozpalone w sercach fanów w całej Polsce. Każdy fan Orłów wciąż ma tę akcję przed oczami. Podciągnięcie Ludovicia Obraniaka, centra Kuby Błaszczykowskiego, złe wyjście greckiego bramkarza i wreszcie strzał głową Lewandowskiego! A później wybuch dzikiej, niekontrolowanej radości. Interia Sport - Gramy Dalej prosto z gali rozdania Złotej Piłki - SPRAWDŹ! - Euforia była niewyobrażalna. To było coś wspaniałego. Nie tylko reakcja po bramce, ale do dziś mam gęsią skórkę, gdy ktoś o tej bramce wspomina - opisywał radość po golu w rozmowie z UEFA Lewandowski. I szkoda tylko, że bramka Lewandowskiego pozostała najradośniejszym wspomnieniem z mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie... Cztery gole w meczu z Realem Madryt 24 kwietnia 2013 roku - tego dnia nazwisko Lewandowskiego poznał ostatecznie każdy fan futbolu na całym świecie. Kibice przecierali oczy ze zdumienia. Zwłaszcza w kraju nad Wisłą, gdzie kibice odwykli od piłkarskich sukcesów do tego stopnia, że wiadomość dnia brzmiała wręcz surrealistycznie. Oto Polak strzelał cztery gole w półfinale Ligi Mistrzów Realowi Madryt! Pierwszy gol - zdobyty po centrze Goetzego. Drugi - gdy obracając się przyjął piłkę po nieudanym strzale Reusa i pokonał Diego Lopeza. Trzeci - prawdziwy popis, gdy kompletnie zaskoczył Pepe i "władował" piłkę pod poprzeczkę. Wreszcie czwarty - gdy zamknął oczy i strzałem w środek bramki wykorzystał rzut karny. Kto zdobędzie "Złotą piłkę" - SPRAWDŹ! Ten mecz był symbolicznym potwierdzeniem, że Lewandowski dołączył do grona najlepszych napastników świata. Największe kluby nie mogły go już lekceważyć - tak pod kątem przygotowania własnej obrony, jak i celów listy transferowej. Nie mógł lekceważyć go zwłaszcza Bayern Monachium. Przecież to kosztem Bawarczyków Lewandowski z Borussią Dortmund dwukrotnie świętował mistrzostwo Niemiec. Po tym, jak BVB wyeliminowała Real Madryt niemieckie zespoły spotkały się w finale Ligi Mistrzów. Tam lepszy okazał się, który już wtedy "zaklepał" sobie Mario Goetzego. Lewandowski był następny na monachijskiej liście. Pięć bramek w dziewięć minut z Wolfsburgiem Znakomite występy w Borussii zaowocowały transferem Lewandowskiego do Bayernu Monachium. W Bawarii wszystko wyglądało jednak inaczej - Lewandowski był zaledwie jedną z wielu gwiazd. W dodatku taką, która musiała dopiero ugruntować swoją pozycję w Monachium - w przeciwieństwie choćby do Manuela Neuera, Bastiana Schweinsteigera, Philippa Lahma, czy dwójki skrzydłowych: Arjena Robbena i Francka Ribery’ego. Z pomocą przyszedł Lewandowskiemu 24 września 2015 roku. Mecz z Wolfsburgiem rozpoczął na ławce rezerwowych, lecz Bayern przegrywał do przerwy 0-1 z niżej notowanym rywalem. Pep Guardiola zareagował, posyłając na boisko polskiego snajpera. To, co wydarzyło się później, wprawiło w osłupienie nawet kibiców, którzy myśleli, że widzieli już wszystko. Lewandowski strzelał kolejno w 51., 52., 55., 57. i 60. minucie. Pięć bramek w ciągu dziewięciu minut! To wyczyn nie do powtórzenia, zapisany w Księdze rekordów Guinnessa. Mina Pepa Guardioli mówiła wszystko. Od tamtego dnia nikt nie śmiał już kwestionować pozycji Lewandowskiego w Bayernie Monachium. "Le cabaret" Rok 2016 był w wykonaniu Lewandowskiego bardzo udany - z Bayernem Monachium zdobył potrójną koronę, zostając królem strzelców Bundesligi. Z reprezentacją Polski osiągnął historyczny sukces, awansując do ćwierćfinału Euro 2016 i strzelając w całym roku kalendarzowym 46 bramek. Więcej od niego zaliczyło tylko dwóch zawodników. Mimo tego w plebiscycie Złotej Piłki "Lewy" zajął dopiero 16. miejsce. I nie zamierzał ukrywać swojej frustracji wynikiem głosowania. - Le cabaret - skomentował na Twitterze, wyśmiewając francuskich organizatorów. W rewanżu "France Football" dwa lata później w ogóle nie umieścił go w gronie nominowanych do nagrody. I to mimo podwójnej korony króla strzelców, kolejnych tytułów z Bayernem i półfinału Ligi Mistrzów oraz miana drugiego najlepszego strzelca roku kalendarzowego (przegrał jedynie z Lionelem Messim). Klęska na mundialu Argumentem dla braku nominacji do "Złotej Piłki" dla Lewandowskiego w 2018 roku był właśnie nieudany w jego wykonaniu mundial w Rosji. A ten zakończył się dla Polski spektakularną klapą. Reprezentacja Adama Nawałki rozbudziła oczekiwania znakomitym Euro 2016, a w eliminacjach - poza wpadką z Danią - wciąż wyglądała bardzo solidnie. Co więcej - wreszcie - po latach wyszydzania - piłkarska kadra znów była kochana przez polskich fanów. Kibice utożsamiali się z nią, chętnie chodzili na mecze, wspierali i liczyli na dobry wynik w Rosji. Ten jednak nie nadszedł. Wspomnienia od meczu otwarcia z Senegalem, przez blamaż z Kolumbią i dziwaczną końcówkę spotkania z Japonią - wszystko to do dziś napawa bólem kibiców kadry. Lewandowski był na mundialu bezradny. Zmiana systemu gry miała zaskoczyć rywali, a ostatecznie najbardziej zaskoczyła "Biało-Czerwonych". Snajper Bayernu zakończył mistrzostwa świata bez gola i nie wykluczone, że zmarnował tym samym swoją jedyną okazję w karierze, by zdobyć bramkę na najsłynniejszym piłkarskim turnieju. Wygrana Liga Mistrzów - Spełnienia marzenia, na które ciężko pracowałem. Od dziecka marzyłem o tym, żeby wznieść ten puchar. To najważniejsze trofeum w klubowej piłce. Tyle lat starań i w końcu się udało. Często pierwszy raz jest najtrudniejszy. Łzy poleciały, wzruszenie jest ogromne. Udało się! - cieszył się tuż po wygranym finale Lewandowski. Bayern był w tamtych rozgrywkach niesamowity. Bawarczycy w drodze do finału wygrali wszystkie mecze. Niektóre spektakularnie - jak choćby ćwierćfinał z Barceloną, którą rozgromili 8-2. A Lewandowski - aż do finału - strzelał w każdym spotkaniu, zdobywając łącznie 15 bramek w 10 spotkaniach! W finale strzelać już nie musiał. Wyręczył go Kingsley Coman, którego gol dał upragniony triumf Bawarczykom. Klubowa kolekcja Lewandowskiego stała się pełna. Wygrana w Lidze Mistrzów, tytuł króla strzelców rozgrywek, kompletna dominacja od początku do końca. Tak przechodzi się do historii Champions League! FIFA Awards - Lewandowski Piłkarzem Roku W środowisku piłkarskim wszyscy są zgodni - Robert Lewandowski został okradziony ze zwycięstwa w plebiscycie Złotej Piłki w 2020 roku. Pod nieobecność odwołanego plebiscytu "Lewy" zgarniał wszystkie inne nagrody przy podsumowaniu rocznych dokonań. Najbardziej prestiżową z nagród była to od FIFA - światowa federacja futbolu uznała go Piłkarzem Roku 2020 w plebiscycie FIFA The Best. Podobną nagrodę Lewandowski odebrał także od UEFA, zostając jednocześnie laureatem Złotego Buta. Lepszego roku napastnik Bayernu nie mógł sobie właściwie wymarzyć. Z Bayernem Monachium triumfował we wszystkich możliwych rozgrywkach, został królem strzelców Bundesligi, Pucharu Niemiec oraz Ligi Mistrzów. Nikt na przestrzeni całego roku nie zdobył tylu bramek, co napastnik reprezentacji Polski. Tak zresztą Lewandowski opisywał poranek po zdobyciu nagrody Piłkarza Roku od FIFA. - Gdy się obudziłem miałem mgliste wspomnienia ceremonii i otrzymania nagrody. Ale wydawały się zbyt dziwaczne, by były prawdziwe. Potem złapałem leżącą obok mnie rzecz [nagrodę - przyp.] i pomyślałem: Wow. To nie był sen. To było prawdziwe. Nazwali cię najlepszym piłkarzem świata. I wziąłeś ze sobą trofeum do łóżka - nie dowierzał sam Lewandowski. Pobity rekord Gerda Muellera 40 bramek zdobyte przez Gerda Muellera w sezonie 1971/72 wydawały się absolutnie poza zasięgiem zwykłego śmiertelnika. Był to rekord, który miał przetrwać do końca świata i jeden dzień dłużej. Potrzeba nie lada śmiałka, by podjął się próby utrzymania szalonego tempa zdobywania bramek przez cały sezon. Mimo tego Lewandowski rekord zaatakował już w sezonie 2019/20 - i kto wie, czy atak nie zakończyłby się powodzeniem, gdyby nie absencja w kilku kluczowych meczach. Ostatecznie "Lewy" skończył na 34 bramkach w 31 meczach.Wydawało się wówczas, że nie ma szans, by Lewandowski utrzymał podobne tempo zdobywania bramek w kolejnym sezonie. A ten jeszcze je poprawił!W przedostatniej kolejce "Lewy" wyrównał rekord Gerda Muellera, a w ostatnim meczu - i w ostatniej minucie - ostatnim kopnięciem piłki do bramki pokonał Rafała Gikiewicza i tym samym pobił legendarny rekord niemieckiego "Bombardiera". Historia, jak z filmu!Do zdobycia 41 bramek w sezonie 2020/21 Lewandowski potrzebował zaledwie 29 meczów w Bundeslidze. To szalony rezultat!