Takie rozstrzygnięcie, w którym piłkarz błyszczący jak nikt inny, strzelający jak nikt inny, jest spychany na drugie miejsce, działa na szkodę samego plebiscytu. Najwyraźniej ktoś uznał, że dopóki Leo będzie w stanie choćby spacerować po boisku i od czasu do czasu coś strzeli, to i tak trofeum należy się właśnie jemu. Chyba, że kolejny przebłysk zanotuje Cristiano Ronaldo. Ale nie ktoś z Polski. Nawet tak świetny jak RL9. W 1986 r. Złotą Piłkę dostał Biełanow, a nie Diego Maradona W 1986 r. piłkarski bóg był tylko jeden. Nazywał się Diego Armando Maradona. "Złota Piłka" powędrowała jednak w ręce Igora Biełanowa z Dynama Kijów. Który w zestawieniu z kosmitą Diego był zwykłym Ziemianinem. Sęk w tym, że wówczas Maradona nie mógł dostać nagrody z powodu bzdurnego regulaminu, który pozwalał na wręczenie najbardziej prestiżowego indywidualnego trofeum piłkarzowi z Europy. To idiotyczne geograficzne ograniczenie do Starego Kontynentu zostało zniesione dopiero w 1995 r., gdy Złotą Piłkę podniósł Liberyjczyk George Weah. Teraz żaden regulamin nie stał na przeszkodzie, by Ballon d’Or trafiła do najlepszego piłkarza świata. I nie jest jego winą, że gra w mniej medialnej lidze niż ta, w której do niedawna występował triumfator. Lewandowski i tak będzie robił swoje Robert Lewandowski był najlepszy w 2021 r. i nie zmieni tego werdykt dziennikarzy skrzykniętych przez "France Football". Tym, którzy uznali, że był w tym roku gorszy od Messiego, dedykujemy bramkę przewrotką, jaką ostatnio strzelił w Lidze Mistrzów, w meczu z Dynamem Kijów. "Lewy" będzie dalej robił swoje, strzelał jak natchniony. Ja szczególnie będę trzymał kciuki za jego bramki w marcowym barażu z Rosją. Leo Messi jest być może piłkarzem wszech czasów, ale od l0 sierpnia, gdy zmienił barwy na PSG obniżył loty i - pomimo niezłej liczby asyst - będąc w tej formie, nie zaliczał się nawet do światowego top 3. Michał Białoński, Interia