- Obecnie nikt nie jest w stanie przewidzieć wyniku wyborów. Każdy każdemu wszystko obiecuje, tworzą się +układziki+, szanse zmieniają się jak w kalejdoskopie. Wszelkie prognozy są teraz złudne - powiedział Koźmiński, były członek zarządu i rzecznik prasowy związku, a obecnie działacz Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN. W piątek w wyborcze szranki stanie pięciu kandydatów: Stefan Antkowiak (prezes Wielkopolskiego ZPN), Zbigniew Boniek, Roman Kosecki (byli piłkarze reprezentacji Polski), Zdzisław Kręcina (były sekretarz generalny PZPN) i Edward Potok (prezes Łódzkiego ZPN). - Więcej na temat szans będzie można powiedzieć dopiero po nocy z czwartku na piątek. Wciąż zawiązywane są różne koalicje. Zresztą niektórzy delegaci potrafią zmienić zdanie na sali obrad, a nawet w drodze z krzesła do urny wyborczej - podkreślił Koźmiński, który będzie obecny na zjeździe jako gość. - Takiego wyścigu w PZPN jeszcze nie widziałem. Do tej pory środowisko było spójne, mówiło jednym głosem. Teraz jest zupełnie inaczej. Podzieleni są +baronowie+ (prezesi wojewódzkich ZPN), podobnie kluby ekstraklasy i pierwszej ligi. Pojawiło się w nich wielu nowych ludzi, którzy nie wiadomo, jak zagłosują. Jeszcze w czwartek mają się odbywać spotkania między działaczami z dwóch najwyższych klas rozgrywkowych - dodał. Koźmiński nie wskazał faworyta, ale wie, kto - jego zdaniem - najlepiej nadawałby się do roli prezesa PZPN. - Jeśli chodzi o wiedzę, doświadczenie i przygotowanie, to zdecydowanie najlepszym kandydatem jest Zdzisław Kręcina. Jego szanse rosną, ale nie są duże. Po tzw. aferze taśmowej został tak obrzydzony środowisku, że trudno coś prognozować. Co sądzę o jego ewentualnej winie? To bardzo zagmatwana sprawa, poczekajmy na wnioski prokuratury. Prawda jest bardziej złożona niż się wydaje - powiedział były szef rady nadzorczej Ekstraklasy SA, a także prezes m.in. Górnika Zabrze i Pogoni Szczecin. Jak dodał, nie można również skreślać Zbigniew Bońka, mimo jego wyraźnej porażki wyborczej w 2008 roku. - Ma szanse i to na pewno większe niż cztery lata temu. Niektórzy jednak nie są mu przychylni, wciąż boją się rządzenia związkiem z Rzymu. Jedno jest pewne. Tak ciekawych wyborów nie mieliśmy jeszcze nigdy w historii PZPN, a często byłem ich uczestnikiem - ocenił Koźmiński. W pierwszej turze do zwycięstwa potrzebne będzie 50 procent głosów plus jeden. W innym razie do drugiej tury przejdą wszyscy kandydaci z wyjątkiem tego, który miał najmniejsze poparcie. Na tym etapie wygra osoba, która zdobędzie najwięcej głosów. Według Koźmińskiego w ostatniej chwili regulamin może jednak zostać zmodyfikowany. - Trwa spór o ordynację wyborczą, prawnicy wciąż dyskutują. Nie wiadomo, czy od drugiej tury nie zacznie obowiązywać tzw. wyścig australijski, czyli w każdej kolejnej rundzie będzie odpadać osoba z najmniejszym poparciem. Być może taki wniosek zostanie zgłoszony na początku zjazdu - podkreślił. Nowego szefa piłkarskiej centrali wybierze w Warszawie 118 delegatów na Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze. 60 z nich będzie reprezentować wojewódzkie ZPN, czyli tzw. teren, a podział mandatów zależy od liczby klubów w danym okręgu. 50 delegatów to przedstawiciele tzw. futbolu zawodowego, czyli klubów ekstraklasy (16x2) i pierwszej ligi (18x1). Trzy osoby deleguje Stowarzyszenie Trenerów Piłki Nożnej, po dwie środowisko futbolu kobiecego i futsalu, a jedną środowisko sędziowskie.